Alicja Tchórz, Dominika Sztandera, Kornelia Fiedkiewicz i Klaudia Naziębło chcą pobić rekord świata w ratownictwie wodnym w sztafecie 4x50 m z przeszkodami. Projekt nosi nazwę „Sztafetą po Rekord Świata w setną rocznicę odzyskania niepodległości”.
Polki próbę pobicia rekordu podejmą w mistrzostwach świata w ratownictwie wodnym, które rozpoczną się 22 listopada w Australii. Pomysł zrodził się półtora roku temu po krajowych mistrzostwach, kiedy zespół Juvenii Wrocław bez specjalnego przygotowania ustanowił rekord Europy, a do rekordu globu zabrakło zaledwie o 0,62 s.
"Wynik nie został jednak zatwierdzony, bo nie było komisji antydopingowej na miejscu. Nikt się nie spodziewał, że będziemy mieli taki rezultat i że będzie potrzebne badanie. Teraz rekord Polski jest lepszy niż rekord Europy. Wtedy właśnie narodziła się myśl, że skoro poszło nam tak dobrze, to może pokusić się o próbę pobicia rekordu świata. Szukaliśmy pierwszej takiej możliwości i okazało się, że będą to mistrzostwa świata w Adelajdzie" – powiedział PAP trener polskich pływaczek Grzegorz Widanka.
Tchórz miała już okazję zetknąć się z ratownictwem wodnym na arenie międzynarodowej, bo startowała w igrzyskach sportów nieolimpijskich The World Games 2017 we Wrocławiu i na 200 m z przeszkodami zdobyła srebrny medal.
"Świetnie się złożyło, że akurat nasza próba pobicia rekordu, który aktualnie należy do reprezentacji Chin, wypadła w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Stąd też taka a nie inna nazwa naszego projektu. Musieliśmy dźwignąć to sami, bo ratownictwo sportowe nie posiada w naszym kraju własnego związku i sami staraliśmy się o środki. Wszystko udało się załatwić i Polonia w Australii już na nas czeka" – dopowiedział szkoleniowiec.
Zawodniczki Juvenii będą wspierane jeszcze przez Annę Nocoń z Śląskiego WOPR i Wiktorię Samułę z Lublina. Polska ekipa ma w planach start w zawodach drużyn narodowych, ale również w rywalizacji klubowej.
"Jestem optymistycznie nastawiony, bo ostatnie zawody w Łodzi pokazały, że dziewczyny są bardzo dobrze przygotowane. Co prawda Alicja nie mogła startować, bo rozcięła nogę i ma szwy, ale na mistrzostwa w Australii będzie gotowa" – zapewnił Widanka.
Tchórz w rozmowie z PAP potwierdziła, że mimo kontuzji trenowała normalnie i nic nie straciła z przygotowań.
"To już chyba norma, że musi mi się coś przydarzyć, bo rok temu skręciłam nogę. Szwy zdejmę albo jeszcze przed wylotem, albo już tam na miejscu. Trenowałam normalnie, tylko musiałam uważać i pamiętać o nodze, aby spokojnie się to wszystko zagoiło" – dodała.
Polski zespół wyruszy w podróż w niedzielę rano i w Australii ma się zameldować w poniedziałek około godziny 17.15 czasu lokalnego. Na miejscu dołączy do ekipy Naziębło, która będzie lecieć ze Stanów Zjednoczonych.
"Klaudia przygotowywała się w Stanach Zjednoczonych i zapewniała nas, że ostro trenowała i będzie gotowa. Wszystko mamy zapięte na ostatni guzik i rozpoczynamy końcowe odliczanie" – dodał trener.
Tchórz zwróciła uwagę, że największym problemem może być aklimatyzacja, na którą nie będzie dużo czasu, bo już trzy dni po przylocie rozpoczną się zawody.
"Podróż będzie długa, bo potrwa 24 godziny. Ale z drugiej strony jesteśmy przygotowane do dalekich wyjazdów na zawody i jestem pewna, że damy sobie radę. Najważniejsza jest forma sportowa, a ta jest wysoka. No i szczęście, bo bez tego trudno coś osiągnąć" – dodała pływaczka.
Sztafeta nie należy do łatwych konkurencji, bo poza elementami technicznymi dochodzi jeszcze współpraca zespołowa. Zawodniczka Juvenii przyznała, że o sukcesie mogą decydować niuanse.
"Dużo czasu poświęciłyśmy na elementy techniczne oraz pływanie pod wodą. Na przykład jedno złe, niedokładne uderzenie nogą może zadecydować o braku sukcesu. Do tego potrzebne jest wspomniane szczęście. To jest sport i nawet po doskonale przepracowanych przygotowaniach bez chociaż odrobiny szczęścia trudno jest o sukces" – skomentowała Tchórz.
W jej przypadku wyjazd do Australii to początek dłuższej podróży. Wrocławianka po zawodach w Adelajdzie nie wróci do kraju, ale poleci do Chin na mistrzostwa świata na krótkim basenie.
"W domu zamelduję się ponownie dopiero 23 grudnia. Dlatego już teraz muszę pomyśleć o prezentach pod choinkę dla bliskich. To będzie długa wyprawa, ale wierzę, że wrócę z medalami" – podsumowała.
Autor: Mariusz Wiśniewski (PAP)
marw/ pp/