23 lata temu, 2 sierpnia 1990 r., rozpoczęła się inwazja Iraku na Kuwejt, która doprowadziła do interwencji sił NATO zwanej Operacją Pustynna Burza. Umocniła ona pozycję USA w regionie, zdezawuowała ideologię panarabizmu i obnażyła podziały w świecie arabskim.
"Przez długi czas wojna o Kuwejt (...) wydawała się punktem zwrotnym w historii tego regionu", tak znaczącym, jak dla całego świata znaczący był w tych latach koniec zimnej wojny i pierwsze próby rozwiązania konfliktu izraelsko-arabskiego - napisał znawca Bliskiego Wschodu, redaktor naczelny "Middle East Review of International Affairs Journal" Barry Rubin.
"Z perspektywy lat widoczne staje się, że wyzwolenie Kuwejtu stało się początkiem amerykańskiej dominacji na Bliskim Wschodzie" - ocenił "The Economist".
Czy 23 lata później widać w niespokojnym regionie trwałe ślady tej wojny?
Po drugiej wojnie irackiej i arabskiej wiośnie efekty tej wojny wydają się mniej znaczące, ale i tak zmieniła ona dość trwale dynamikę regionu.
"Przez długi czas wojna o Kuwejt (...) wydawała się punktem zwrotnym w historii tego regionu", tak znaczącym, jak dla całego świata znaczący był w tych latach koniec zimnej wojny i pierwsze próby rozwiązania konfliktu izraelsko-arabskiego - napisał znawca Bliskiego Wschodu, redaktor naczelny "Middle East Review of International Affairs Journal" Barry Rubin.
Powodem irackiej inwazji na Kuwejt był konflikt o złoża ropy, niezdolność Bagdadu do spłacenia długu zaciągniętego u Kuwejtczyków (ponad 80 mld dol.) na sfinansowanie wojny iracko-irańskiej oraz roszczenia terytorialne Iraku. Siedmiomiesięczna, brutalna okupacja Kuwejtu przez Irak doprowadziła do militarnej interwencji NATO, której przewodziły Stany Zjednoczone.
Agresja wojska irackiego dyktatora Saddama Husajna spotkała się z niemal jednomyślnym potępieniem krajów arabskich, które sprzymierzyły się w tym konflikcie z USA. "Były to decyzje bez precedensu" - pisze Rubin.
Dla sunnickich monarchii Zatoki Perskiej Irak stał się poważnym zagrożeniem. Dla innych krajów regionu, a zwłaszcza Egiptu, ambicje Bagdadu oznaczały, że może on zabiegać o rolę hegemona świata arabskiego - wyjaśnia Rubin.
Stosunkowo popularny Husajn przywdział kostium arabskiego bohatera, przeciwstawiającego się wpływom i dominacji Zachodu. Irak marzył o roli regionalnego hegemona. Husajn nawoływał do zjednoczenia krajów arabskich, przedstawiał się jako orędownik interesów Palestyńczyków. Posłużył się tą samą retoryką na początku drugiej wojny irackiej.
Agresja na Kuwejt spowodowała więc rewizję polityki i nastawienia wielu państw regioniu do ideologii arabskiego braterstwa - pisze Rubin. "Przyniosła schyłek panarabizmu, uwidoczniła polityczne różnice między krajami arabskimi i ich wolę zadbania o własne (narodowe) interesy, nawet jeśli oznaczało to wyłamanie się z arabskiej ideologii i konsensusu" - wskazuje.
Umiarkowane kraje regionu, a zwłaszcza monarchie Zatoki Perskiej zamanifestowały wolę bliskiej współpracy z Waszyngtonem - podkreśla Rubin.
"Economist" zwraca uwagę, że operacja Pustynna Burza dała Ameryce szansę zademonstrowania potęgi wojskowej i technologicznego zaawansowania jej uzbrojenia, co dowiodło, że "stawianie militarnego oporu tej superpotędze jest daremne".
Zaczął się "amerykański moment na Bliskim Wschodzie" - pisze dalej brytyjski tygodnik i przypomina, że prezydent George H.W. Bush "triumfalnie ogłosił (po wojnie) pragnienie zbudowania +nowego światowego porządku+ i nowego Bliskiego Wschodu".
"Po wielu latach wrogości i dystansowania się od USA monarchie Zatoki Perskiej uznały Amerykę za swego protektora i dały jej armii bezprecedensowy dostęp do swych terytoriów" - przypomina Rubin, dodając, że inwazja na Kuwejt w dużej mierze położyła kres "retorycznemu braterstwu państw arabskich". Trwałym śladem tej wojny i operacji Pustynna Burza stało się uzależnienie krajów Zatoki od amerykańskiej pomocy - konkluduje ekspert.
Jednak rozlokowanie wojsk USA na terytoriach tych państw przyczyniło się do radykalizacji wielu muzułmanów. Był wśród nich "niejaki Osama bin Laden", a więc wojna o Kuwejt "przyczyniła się w sposób pośredni do zburzenia bliźniaczych wież (World Trade Center)" - przypomina "Economist".
23 lata później, po drugiej wojnie w Iraku i arabskiej wiośnie wpływy Ameryki w tym regionie mogą być już zagrożone. "Wojna (prezydenta George'a) Busha młodszego zachwiała poważnie pozycją USA w tym regionie" - pisze brytyjski tygodnik.
Rozwój wydarzeń w niestabilnym Egipcie, niegdyś najbardziej wiarygodnym sojuszniku Ameryki w świecie arabskim, jest trudny do przewidzenia.
Arabski nacjonalizm stracił na popularności. Nadzieje na demokratyzację krajów regionu, które rozbudziła arabska wiosna, mogą się okazać płonne. Wojowniczy islamizm może się okazać "niekompatybilny" z liberalną demokracją, a na pewno nie jest dobrze usposobiony do wpływów Ameryki czy Zachodu. Region zdaje się pękać wzdłuż podziałów na sunnitów i szyitów.
Czy Stany Zjednoczone są teraz mniej potężne niż wtedy, gdy pokonały Gwardię Republikańską Saddama w 1991 roku? - zastanawia się "Economist” i odpowiada: "Na pewno przyswoiły sobie trudną lekcję, że nie mogą kształtować Bliskiego Wschodu tak, jak im się spodoba”.
Marta Fita-Czuchnowska (PAP)
fit/ kar/