Tysiące ludzi uczestniczyły w zakończeniu trzeciej edycji Festiwalu Wisły na Bulwarze Filadelfijskim w Toruniu. Imprezę, która trwała od 11 sierpnia, zakończyła na rzece nocna parada tradycyjnych łodzi. Tło dla pokazu stanowiły muzyka zespołu Lebowski oraz ogień i światło.
"Mam nadzieję, że ten festiwal, to nie inicjatywa kilkuletnia, ale taka, która wpisana będzie w sierpniowy kalendarz na trwałe. Widać, że nad rzekę przychodzą w czasie tego festiwalu tłumy. Pokazy kulinarne, wykonywania łódek, plecenia lin, odtwarzanie starych zawodów – to wszystko jest bardzo ciekawe" – mówił PAP obecny na zakończeniu festiwalu minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
Dodał, że impreza pozwala na przypomnienie historycznej roli rzeki, przywrócenie jej na nowo społeczeństwu. W jego ocenie "rolę Wisły, jej obecność w sercu każdego Polaka, powinno się podtrzymywać i wspierać".
Wicewojewoda kujawsko-pomorski Józef Ramlau podkreślił, że Toruń – przez znaczą część swojej współczesnej historii – odwracał się do Wisły plecami.
"Zdaje się, że mamy wreszcie ciąg zdarzeń, które podkreślają już stanie bokiem, a za chwilę będziemy stali twarzą do rzeki" – wskazał. Dodał, że obserwuje od kilku lat środowisko wiślane i widzi zapał oraz entuzjazm tych ludzi. Wyraził przekonanie, że w kolejnych latach wskazane byłoby jeszcze większe wsparcie finansowe dla tej inicjatywy, która pozwala na pokazanie walorów turystycznych Wisły.
"Działania, których jesteśmy świadkami, budują dobry klimat wokół Wisły. Jeżeli będzie dobry klimat, przyzwolenie społeczne, a nawet nacisk społeczny, bo w taką formę się to później musi obrócić, to będzie łatwiej przeznaczać fundusze na te cel z budżetu państwa czy z innych źródeł. Tak, żeby uregulować Wisłę i uczynić ją nie tylko atrakcją turystyczną, ale i gospodarczą, rzeką spełniającą wiele innych funkcji" – podkreślił Ramlau.
W środę na Bulwarze Filadelfijskim pojawiły się całe rodziny – od malutkich dzieci po seniorów. Wszyscy zgodnie podkreślali, że bardzo podoba im się formuła słowiańskiej biesiady nad rzeką. Bo Festiwal Wisły to nie tylko tradycyjne łodzie i ich parady, ale także zdrowe jadło, muzyka, pokazy zapomnianych zawodów i przypominanie historii rzeki i życia z nią w symbiozie.
"Na moim kramie powstają rzeźby w korze, ale też płaskorzeźby w deskach lipowych. Zajmuję się tym od 12 lat. To moja praca, z tego się utrzymuję. Starszy pan lata temu został moim sąsiadem. Zaprzyjaźniliśmy się. On był rzeźbiarzem i zobaczyłem jego wytwory na ścianie. Mam do tego smykałkę – być może po dziadkach. Polecam wszystkim prace manualne, bo to praca twórcza, a nie odtwórcza" – powiedział PAP jeden z uczestników festiwalu Rafał Skręt z Włocławka.
Dodał, że jego prace przedstawiają zamki w skale, bo kora świetnie imituje skałę, ale także można na nich znaleźć łodzie czy różne sentencje.
Na trasie tegorocznej imprezy były Włocławek, Ciechocinek, Nieszawa, Osiek nad Wisłą i Toruń. Samorządowcy ze wszystkim miejscowości zgodnie podkreślali, że nadal chcą festiwal wspierać i nie wyobrażają sobie, że nie będzie jego kolejnej edycji. W kończącej imprezę paradzie wzięło udział kilkadziesiąt tradycyjnych łodzi i replik – jednostek drewnianych. To w Toruniu zakończył się także Flis Obojga Narodów w 450. rocznicę Unii Lubelskiej. Tratwa polsko-litewska przepłynęła ponad 500 km – Biebrzą, Narwią i Wisłą. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
twi/ joz/