W stolicy Bułgarii wzniesiono ponad 6-metrowy pomnik cara Samuela Komitopula. Stoi obok cerkwi Mądrości Bożej (Św. Zofii), która dała imię miastu, i skromniejszego pomnika nieznanego żołnierza. Pomnik sofijski Samuela jest wyższy od analogicznego w Skopje.
W Sofii dotychczas nie było pomnika żadnego z licznych władców, którzy rządzili krajem od powstania państwa bułgarskiego w 681 r. Były pomniki Lenina i przywódców klasy robotniczej, które powędrowały do muzeum sztuki socjalistycznej, jest pomnik rosyjskiego cara Aleksandra II, zwanego Wyzwolicielem (od niewoli tureckiej), jest czerwonoarmista z pepeszą na 37-metrowym postumencie, lecz własny, bułgarski car nie miał pomnika.
Odpowiadający za kulturę w urzędzie miasta Todor Czobanow właśnie tak tłumaczył konieczność wzniesienia pomnika, który jeszcze przed oficjalnym odsłonięciem wzbudził spore kontrowersje m.in. z powodu walorów artystycznych.
Dlaczego jednak z licznych władców wybrano właśnie Samuela - władcę, uważanego za swego również przez Macedończyków - władze nie tłumaczą. Według krajowych mediów ma to być sygnał dla Skopje, że stanowisko bułgarskie w spornych sprawach będzie twarde i że „własnej historii nie odstąpimy”. Znaczenie powinien mieć i fakt, że sofijski pomnik, jak nie omieszkała podkreślić bułgarska prasa, jest wyższy od posągu upamiętniającego Samuela w Skopje.
Car Samuel rządził zachodnimi ziemiami bułgarskimi w latach 997–1014, walczył z bizantyjskim cesarzem Bazylim II, zwanym Bułgarobójcą, i zmarł, kiedy zobaczył swoich 15 tys. oślepionych na rozkaz cesarza żołnierzy po przegranej bitwie pod Kleidionem (Bełasicą) w wąwozie Strumy. Bułgarobójca co setnemu z Bułgarów zostawił jedno oko, by mógł zaprowadzić swój oddział do domu. Wkrótce po tym pierwsze bułgarskie carstwo upadło, by odrodzić się za ok. 200 lat.
Samuel jest jedną z historycznych postaci uważanych przez nowoczesną macedońską historiografię za Macedończyków - obok twórców słowiańskiego alfabetu Cyryla i Metodego oraz licznych bojowników powstających przeciwko niewoli tureckiej. Ich pomniki w Skopje stoją obok posągów Aleksandra Macedońskiego i starożytnych greckich bogów.
Spory – czasem naukowe, czasem pozbawione naukowych podstaw i upolitycznione – między Sofią a Skopje toczą się od lat. Odrębna interpretacja wspólnej historii jest główną przeszkodą w normalizacji stosunków dwustronnych.
W ostatnich latach Bułgaria w oficjalnej polityce trzymała się bardziej wstrzemięźliwego stanowiska, deklarując, że pozostawia te spory historykom. Pomnik Samuela w centrum Sofii jest odstępstwem od tej linii.
Jednocześnie władze zapowiedziały wzniesienie jeszcze dwóch, podobno gigantycznych pomników - chana Terweła, który wstrzymał pierwszy najazd Arabów na Europę w VII wieku i cara Borysa I, za którego czasów Bułgaria przyjęła chrzest.
„Bułgaria coraz bardziej upodabnia się do Macedonii, ukrywając kompleks niższości za ogromnymi pomnikami. Na tle korupcji, fatalnej infrastruktury i braku niezależnego wymiaru sprawiedliwości” – stwierdziła dziennikarka Emilia Miłczewa, szefowa jednej z wpływowych gazet internetowych.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ klm/ kar/