Fioletowe kwiaty lawendy i aromatyczny zapach tej rośliny królują w ten weekend na festiwalu lawendy w malowniczym miasteczku Tihany nad Balatonem. Będą koncerty, zajęcia dla dzieci i spacery po lawendowych polach.
W sobotę i niedzielę od rana będzie można wziąć udział w nordic walking oraz krótkim spacerze w towarzystwie specjalistów z Balatońskiego Parku Narodowego Górnych Węgier. Będzie też kiermasz wyrobów rzemieślniczych, na którym można kupić liczne produkty z lawendy, np. mydła, saszetki zapachowe czy konfitury z dodatkiem kwiatów tej rośliny.
Dla dzieci w sobotę przygotowano nad jeziorem leżącym na półwyspie liczne atrakcje, m.in. zajęcia ogrodnicze – sadzenie roślin czy zrywanie jabłek z drzewek, fotografowanie, rysowanie oraz teatr kukiełkowy.
Wieczorem będzie można obejrzeć najstarszą plantację lawendy na półwyspie. W Tihany, najbardziej znanym ośrodku uprawy lawendy na Węgrzech, rośnie ona obecnie na powierzchni około 30 hektarów. Największa uprawa już się zestarzała, ale są też dwie nowsze.
Na niedzielę zaplanowano zaś symultanę szachową z uznanym szachistą Jozsefem Jeszenszkym.
Wieczorami Tihany będzie rozbrzmiewać rozmaitymi koncertami, m.in. muzyki ludowej, pop i zespołu dziecięcego. Wystąpi też zespół tańca ludowego Csopak.
„Na półwyspie tihańskim zaczęto sadzić lawendę w latach 20. XX wieku, tu powstała pierwsza większa plantacja tej rośliny na Węgrzech, stworzył ją bardzo znany farmakolog i plantator roślin leczniczych Gyula Bittera. Przywiózł sadzonki z Francji i próbnie umieścił je na 5 ha, a kiedy się okazało, że roślina bardzo dobrze się tu czuje, powiększył plantacje do ok. 100 ha” – opowiada PAP Jozsef Vers z Balatońskiego Parku Narodowego Górnych Węgier.
Przy takiej wielkości upraw można już było produkować olejek lawendowy, który trafił na giełdę i zaczął być sprzedawany za granicą. Miał wielu odbiorców w Niemczech, ale dotarł też do Stanów Zjednoczonych.
Uprawy lawendy istniały także po zakończeniu II wojny światowej, ale pod koniec lat 40. cały teren, sadzonki oraz fabrykę upaństwowiono. Przechodziły w ręce różnych instytucji państwowych, aż w 1962 r. zarzucono produkcję, a znaczną część upraw zaorano i posadzono w to miejsce winogrona. To, co pozostało, zagarnął las.
„W połowie lat 90. park narodowy doszedł do wniosku, że należy lawendę jako historyczną uprawę uratować, i zaczęto plewić resztki planacji. Stopniowo powstała 20-hektarowa, bardzo piękna uprawa, która położyła fundamenty pod obecną modę na lawendę na Węgrzech” – opowiada Vers.
W 1996 r. stworzono nową 5-hektarową uprawę, a plony z niej są na tyle duże, iż można produkować duże ilości olejku. W ostatnim czasie powstała jeszcze jedna, 3-hektarowa plantacja, która według słów Versa będzie mogła być eksploatowana od przyszłego roku.
„Jest to bardzo pięknie wyglądająca roślina kwitnąca w sposób zwarty. Z punktu widzenia parku narodowego i przyrody to korzystna uprawa, bo nie trzeba używać chemikaliów czy nawozów. Lawenda rośnie sama” - zaznaczył.
Koszty stworzenia uprawy nie są duże - trzeba kupić nasiona, wyhodować sadzonki i przez pierwsze 2-3 lata dbać o nie, okopując w rządkach, żeby nie było chwastów. „Ale później wystarczy dokoła kosić trawę albo wypasać owce, bo jedzą one trawę, a lawendy nie, bo nie lubią” – powiedział Vers.
„Z gospodarczego punktu widzenia trzeba się dobrze zastanowić, gdzie warto sadzić lawendę. Robi się to na bardzo mało wydajnych glebach, zaletą lawendy jest bowiem to, że rośnie nawet na zupełnie kamienistym, skalistym podłożu. Oczywiście trzeba się liczyć z ryzykiem zamarznięcia, więc nie można sadzić w bardzo zimnych miejscach. A więc ziemia, gdzie pszenica nie wyrośnie, jest dla niej dobra” - powiedział.`
Jak opowiada, lawendę stosowali już Rzymianie, oni stwierdzili, że ma korzystne działanie. „Generalnie działa uspokajająco, dlatego mnóstwo osób stosuje ją dzisiaj do aromatyzowania mieszkania. Człowiek lepiej przy niej śpi. Lawenda działa też odkażająco, dawniej używano jej na skaleczenia, np. obtarcia, stłuczenia, ukąszenia owadów. Rzymianie używali też lawendy jako środka czyszczącego” - mówi.
Lawenda kwitnie niezbyt długo, na Węgrzech właśnie zaczyna przekwitać. W Tihany niedawno zakończyła się na jednej z nowych upraw akcja „Zbieraj sam”, w ramach której każdy mógł za opłatą ściąć dla siebie bukiet tych kwiatów i zabrać do domu. „Nawet po jej zakończeniu zostają kwiaty do zbierania, poza tym jest stara uprawa – z tego wyprodukujemy kilka litrów olejku” – powiedział Vers.
Jak podkreślił, proces przemysłowego pozyskiwania olejku poprzez destylację lawendy z parą wodną też można będzie obejrzeć.
„Ludzie zwracają się ku naturalnym substancjom, a w dodatku jest to piękne. Lawendowa moda rozprzestrzenia się też za granicą. Wśród gości mamy mnóstwo Słowaków i Polaków” – dodał.
Z Tihany Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ ndz/ mc/