Na miejscu krwawych walk Niemcy za czasów Hitlera wybudowali mauzoleum. Po II wojnie monument wysadzili saperzy, a w jego miejscu powstał inny pomnik zaprojektowany przez Xawerego Dunikowskiego. Przetrwał za to przedwojenny amfiteatr, gdzie niezmiennie odbywały się uroczystości związane z bitwą i powstaniem. Bo zarówno dla Niemców, jak i Polaków bitwa o Górę św. Anny stała się symbolem. Dla tych pierwszych wygranej bitwy, dla drugich zwycięskiego powstania. 21 maja 1921 r. rozpoczęła się największa batalia III Powstania Śląskiego.
Nagły atak nastąpił w nocy. Znak do jego przeprowadzenia dał jeden z oficerów strzelając w niebo świetlnym pociskiem. Godzina dziś jest nie do ustalenia. Być może pół godziny po północy, może 2.30, a nawet czwarta nad ranem. Tę pierwszą wymienia mjr. Jan Ludyga-Laskowski, jeden z powstańczych dowódców: „O godz. 12.30 w nocy z dnia 20 na 21 maja rozpoczęli Niemcy bombardowanie z dział artylerii tudzież minomiotaczy stanowisk 8 pułku. Po zniszczeniu przednich placówek przystąpili natychmiast do ataku frontu powstańczego, przenosząc równocześnie ogień artylerii na ważniejsze punkty strategiczne położone poza linią frontu. Wywiązała się ciężka walka, gdyż powstańcy bronili się bohatersko”.
Nim doszło do bitwy
Górny Śląsk stanowił beczkę prochu już u progu polskiej niepodległości. Do tego beczkę, pod która co chwila ktoś podpalał lont. Ziemia od XVIII wieku należała do państwa pruskiego, a później niemieckiego, ale ponad połowa ludności wg spisu z 1910 r. posługiwała się językiem polskim. Polacy zamieszkiwali częściej wieś, Niemcy duże miasta. Podział widoczny był też z punktu widzenia ekonomii i wykształcenia. Polacy to w przeważającej mierze rolnicy i robotnicy. Wykwalifikowani majstrzy, burżuazja, więksi posiadacze ziemscy, urzędnicy czy inteligencja, to domena Niemców.
Początkowo zwycięzcy alianci w I wojnie światowej postanowili, że cała dzielnica trafi do nowo powstającej Polski, ostatecznie jednak zdecydowano o przeprowadzeniu na tym terenie plebiscytu. Konflikt był nieunikniony. Praktycznie przez cały czas dochodziło na Śląsku do incydentów – z szykanowaniem Polaków, ostrymi polskimi odpowiedziami, obustronnym niszczeniem mienia, czy zabójstwami politycznymi.
Wprowadzone na teren Śląska wojska sprzymierzone – oddziały włoskie, angielskie czy francuskie – nie były w stanie aktom przemocy się przeciwstawić. Polscy Ślązacy za broń chwytali trzykrotnie – po raz pierwszy w 1919 r., drugi raz rok później. Ale największym i najważniejszym zrywem było powstanie trzecie.
Plebiscyt na Górnym Śląsku
Wybuchło ono w nocy z 2 na 3 maja 1921 r., po tym jak, po przegranym przez Polaków plebiscycie, ujawniony został projekt podziału Śląska, bardzo niekorzystny dla Polski.
Polscy działacze na takie dictum zgodzić się nie zamierzali. Były polski komisarza plebiscytowy Wojciech Korfanty przedstawił swoją koncepcje granicy zwaną „linią Korfantego”. By wzmocnić siłę argumentów dał sygnał do rozpoczęcia powstania, a sam został jego dyktatorem. „Zwycięstwo osiągniemy za wszelka cenę i nie ma takiego mocarza na świecie, który by mógł nas okuć ponownie w kajdany germańskie” – napisał w odezwie do powstańców.
Polacy zaskoczyli zarówno Niemców, jak i oddziały sprzymierzone. Szybko zajęli wszystkie wyznaczone cele i praktycznie stanęli właśnie na „linii Korfantego”.
Niemcy bez walki poddać się jednak nie zamierzali.
Przygotowania do kontrnatarcia
W pierwszych dniach oddziały niemieckiej Organizacji Bojowej Górnego Śląska oraz policji plebiscytowej, głównie wycofywały się za Odrę lub też zamykały w centrach dużych miast: Gliwicach, Katowicach, Bytomiu, czy Tarnowskich Górach, gdzie znajdowały się dodatkowo pod ochroną wojsk sprzymierzonych. Po kilku dniach niemieckie oddziały zostały przeorganizowane – utworzono z nich Samoobronę Górnego Śląska (Selbstschutz Oberschlesien w skrócie SSOS). Oddziały zasilone zostały ochotnikami przyjeżdżającymi z całych Niemiec.
„Po południu docieramy do Prudnika, gdzie większość ochotników opuszcza pociąg – pisał pochodzący spod Dortmundu ochotnik Fritz Honebeck – My jednak jedziemy dalej do Racławic Śląskich. Wszędzie spotyka nas radosne powitanie. Czekamy na peronie, na którym pojawia się kompania Oberlanderów z czerwono-czarno-białą flagą i znajomymi już z wcześniejszych walk. To ludzie z Dortmundu, Hagen, Altony i Iserlohn, którzy wyjechali kilka dni wcześniej. Dalej droga kolejnym pociągiem do Krapkowic, gdzie docieramy o 3 w nocy – tam zbiorowa kwatera, śpimy na podłodze pokrytej słomą. W Krapkowicach 20 maja robimy konieczne zakupy i uzupełniamy sprzęt. (...) Jesteśmy pełni zapału. W oknach mieszkańcy, plac jest pełen ochotników. Po krótkich przemówieniach dowódców o 2 w nocy odchodzimy z placu już w stalowych hełmach, maszerujemy z rozwiniętą flagą na most na Odrze. Jesteśmy 1. Kompanią (westfalską). Za nami jadą samochody, tabor samochodowy i rowerzyści”.
20 maja do Głogówka przybywa gen. Karl Hoefer i obejmuje dowództwo na SSOS. To nie jest przypadkowa nominacja. Hoefer był wcześniej dowódcą stacjonującej na Górnym Śląsku dywizji piechoty Reichswehry, a później dowodził Grenzschutz Ost (Ochrona Granic Wschód) – paramilitarną formacją ochotniczą.
Bój o Górę św. Anny
Generał nie zasypywał gruszek w popiele. Praktycznie od razu przystąpił do czynu. Faktem jest, że już wcześniej utworzona została ciągła linia frontu, a oddziały SSOS otrzymały rozkaz wymarszu na pozycje wyjściowe. Wcześniej też zostały omówione strategiczne cele ataku. „Trzeba trwającemu zagrożeniu Krapkowic i Gogolina, a także ostrzałowi artyleryjskiemu z Góry św. Anny położyć kres i rozkazuje się stworzenie przyczółka, włączając w to Górę św. Anny” – napisano w dzienniku bojowym Grupy „Południe”.
Celem uderzenia było zniszczenie sił powstańców zajmujących pozycje w rejonie Góry św. Anny. Zajęcie wzgórza i okolicznych miejscowości dawało szanse na przerwanie polskiego frontu i utorowanie Niemcom drogi do Gliwic. Plan zakładał, że doprowadzi to do trwałego rozcięcia sił powstańczych, a następnie ich okrążenia i zniszczenia. Po zrealizowaniu zadania siły niemieckie miały wkroczyć do okręgu przemysłowego i ostatecznie stłumić powstanie.
Chwila na kontruderzenie była bardzo dobra. Już 9 maja – po tym gdy powstańcy zdobyli Kędzierzyn – Korfanty ogłosił, że powstanie spełniło militarne cele. Oświadczenie okazało się mocno niefortunne – część oddziałów zrozumiało je jako zgodę na powrót do domów, a wielu dowódców, pragnących nadal walczyć, wietrzyło zdradę. Dyktator powstania podpisał też z dowódcą wojsk sprzymierzonych gen. Henri Le Rondem układ o wstrzymaniu działań wojennych.
Niemcy ani myśleli podpisywać podobnego, tym bardziej, że byli w niekorzystnej sytuacji.
Nocny atak
To, że Niemcy szykują się do natarcia, dla polskich sił musiało być jasne. „Na szosie Krapkowice – Otmęt – Gogolin silny ruch oddziałów nieprzyjaciela. Zauważono większą ilość samochodów osobowych i pancernych. 2 pociągi pancerne przybyły na dworzec w Gogolinie. Na odcinku Zdzieszowic nieprzyjaciel otworzył silny ogień z broni maszynowej” – meldował 20 maja por. Michał Grażyński, szef sztabu grupy „Wschód”. Ale przygotowanie do odparcia ataku były niewystarczające. Nie skoncentrowano odpowiedniej liczby oddziałów, nie zapewniono odwodów, sporo do życzenia zostawiało też uzbrojenie, znacznie odbiegające od tego co posiadali Niemcy.
Natarcie okazało się miażdżące. Niemcy do podnóży góry Chełm dotarli już ok. 9.30 rano. Według meldunków ich straty były niewielkie – zaledwie ośmiu zabitych i 50 rannych. W tej sytuacji niemieccy dowódcy polowi – mimo osiągnięcia celu operacyjnego – postanowili kontynuować atak. Celem była już sama Góra św. Anny.
Zadziałał element zaskoczenia, Polacy nie byli przygotowani na kolejny atak. Zbyt późno została podjęta decyzja o wprowadzeniu odwodów, do tego brakowało amunicji, za to pojawiały się objawy paniki. „Znaleźliśmy się na Górze św. Anny. Mogła być godz. 9.00 rano. Na rynku rozgardiasz wielki. Znajdujące się tam siły powstańcze zbierały się w kilku punktach. Zobaczywszy nas zaczęli wypytywać z jakiej formacji jesteśmy, skąd wracamy i jak daleko są Niemcy. Widać było po nas, iż byliśmy mocno sfatygowani, znużeni. (...) Napływało wciąż dużo rannych. Lżej ranni prowadzili ciężej rannych. (...) Wszyscy byli znużeni, zniechęceni do dalszej walki. Padały przykre uwagi pod adresem dowództwa powstańczego za brak rezerw na tyłach” – relacjonował uczestnik Karol Baron, dowódca kompanii tyskiej w pułku pszczyńskim. Szturm na Górę św. Anny – zarówno na miejscowość, jak i usytuowany na szczycie klasztor rozpoczął się ok. 12.30. Walki trwały zaledwie kilkanaście minut, po czym Niemcy zawiesili na wieży klasztoru flagę niemiecką – czarno-biało-czerwoną (czyli cesarstwa, a nie nowej republiki) i uderzono w dzwony klasztorne. Do wieczora front przesunął się o 15 km, a Niemcy wbili się klinem między powstańcze oddziały.
Największa bitwa III Powstania Śląskiego
W sumie podczas ataku powstańcy utracili kontrolę nad 28 miejscowościami. Polacy próbowali kontratakować. 22 i 23 maja powstańcy odbili kilka miejscowości. Walki były zażarte w niektórych wsiach na pięści i noże, ale odbić Góry św. Anny się nie udało. Powstańcom udało się natomiast zatrzymać kontratak i co najważniejsze utrzymać linię frontu.
Na ofensywę niemiecką ostro zareagowała Komisja Międzysojusznicza, która zażądała natychmiastowego przerwania akcji zbrojnej. Po raz pierwszy pojawiła się nawet groźba, że wojska francuskie pilnujące bezpieczeństwa niemieckiej ludności w centrach okrążonych miast zostaną wycofane, jeśli SSOS nie podporządkuje się ultimatum.
Komisja zarzucała też Niemcom prowadzenie regularnej wojny, co naruszało traktat wersalski. Prezydent Rzeszy został w tej sytuacji zmuszony do wydania 23 maja zarządzenia o nakładaniu kary w wysokości 100 tys. marek na osoby namawiające lub zgłaszające się do służby w walczących na Górnym Śląsku oddziałach. Dowództwo Reichswehry we Wrocławiu zaczęło też ograniczać zaopatrzenie w broń i amunicję. Niemieckie działania krytykowano nawet w niektórych gazetach. Liberalny „Berliner Tageblatt” pisał o „górnośląskich (niemieckich) bandach”, które powinno się rozwiązać ze względu na interes narodowy.
Bilans III Powstania Śląskiego
25 maja niemieccy dowódcy zaproponowali zawieszenie broni. Dzień później Naczelna Komenda Wojsk Powstańczych wydała rozkaz zabraniający podejmowania akcji zaczepnych przeciw Niemcom. Na początku czerwca Niemcy podjęli jeszcze jedną ofensywę, ale Komisja wymusiła kolejne zawieszenie broni, a później wycofanie się obu wojsk i ustanowiła pas neutralny między walczącym stronami. Ostatecznie wszystkie wojska wycofały się 5 lipca. Tę datę uznaje się też za termin zakończenia III powstania.
Podczas tego zrywu poległo ok. 1800 powstańców (choć w niektórych źródłach mówi się nawet o ponad 2 tys. ofiar). Po stronie niemieckiej straty szacuje się na ok. 500 zabitych.
20 października Konferencja Ambasadorów zdecydowała o ostatecznym podziale Górnego Śląska – 2/3 terytorium zamieszkiwane przez nieco ponad połowę ludności przyznane zostało Niemcom, ale większość fabryk i kopalni znalazło się w Polsce. Po podziale Góra św. Anny została w granicach Niemiec.
Łukasz Starowieyski