Była otwarta na ludzi, miała ogromny poziom tolerancji i umiejętność smakowania życia - powiedziała PAP o Stefanii Grodzieńskiej reżyserka teatralna Grażyna Barszczewska. Autorka wielu felietonów i książek, gwiazda przedwojennych kabaretów 2 września skończyłaby 110 lat.
Stefania Grodzieńska potrafiła w wyjątkowy sposób dodawać ludziom wiary w siebie. "Zawsze mówiła mi rzeczy, po których czułam się lepiej. A gdy człowiek usłyszy coś tak dobrego od kobiety z ogromnym doświadczeniem życiowym, podnosi go to na duchu" - powiedziała PAP aktorka Magdalena Zawadzka w 2010 roku.
Pisarka, tancerka oraz aktorka estradowa Stefania Grodzieńska urodziła się 2 września 1914 roku w Łodzi. Jako dziecko mieszkała w Moskwie, potem wyjechała wraz z rodziną do Berlina. Zarówno w stolicy Niemiec, jak i po powrocie do Łodzi uczęszczała do szkoły baletowej. Dla kolegów z branży, tak jak dla satyryka Michała Ogórka, pozostanie w pamięci jako legenda łącząca w sobie "ostrość spojrzenia z ciepłem i dobrocią, którą wokół siebie roztaczała".
Artystka nazywana jest także pierwszą damą polskiego humoru, co potwierdziła w rozmowie z PAP aktorka i reżyserka teatralna Grażyna Barszczewska: "Właśnie +damą+, bo jej żarty były pięknie opakowane. Mało kto ma poczucie humoru tej klasy - chodzi mi o rodzaj metafor i skojarzeń, jakich używała. To było fantastyczne". Barszczewska poznała Grodzieńską przy okazji tworzenia w Teatrze Ateneum "Scen niemalże małżeńskich", których scenariusz powstał z fragmentów jej felietonów i wplecionych elementów biografii. Jak mówi reżyserka, napisała scenariusz według twórczości Grodzieńskiej, ale też opierała się na jej żartach. Połączyła to również z piosenkami jej męża Jerzego Jurandota.
W 1933 roku, po przyjeździe do Warszawy, miasta, z którym czuła się najbardziej związana, Grodzieńska znalazła pracę w teatrzyku Cyganeria, tańczyła także w Teatrze Kameralnym, następnie Fryderyk Jarosy zaangażował ją do zespołu Cyrulika Warszawskiego. To właśnie tam poznała swojego przyszłego męża - Jerzego Jurandota, z którym była związana przez 42 lata, aż do jego śmierci.
"Dla nas Stefania Grodzieńska była postacią legendarną, ponieważ otarła się jeszcze o przedwojenne kabarety. A wszyscy w tej branży, którzy mieli do czynienia z przedwojennymi kabaretami, byli dla nas ludźmi wyjątkowymi. Utożsamiali nam też pewną ciągłość naszego poczucia humoru" - powiedział satyryk Jan Pietrzak przy okazji śmierci pisarki.
Okupację małżeństwo przeżyło w Warszawie, wyzwolenie zastało ich w Lublinie, gdzie Grodzieńska została pierwszą po wojnie spikerką Polskiego Radia. Powojenne lata spędzili w Łodzi, gdzie pracę rozpoczął Teatr Syrena, który potem przeniósł się do Warszawy. "Była jego współtwórczynią. To było miejsce jej i jej męża" - zaznaczył w 2010 roku Wojciech Malajkat.
Po wojnie Grodzieńska zaczęła pisywać felietony, m.in. do "Szpilek". Była autorką wielu monologów i skeczy, które pisała samodzielnie lub z Jerzym Jurandotem. Ich teksty wykonywali znakomici ludzie estrady, jak: Hanka Bielicka, Adolf Dymsza, Alina Janowska, Kalina Jędrusik, Bogumił Kobiela czy Irena Kwiatkowska. Do najbardziej znanych tekstów pisarki należą skecze z cyklu "Mąż i żona" w radiowej interpretacji Magdaleny Zawadzkiej i Wiktora Zborowskiego.
"Poznałam ją jeszcze jako bardzo młoda dziewczyna, gdy byłam na studiach w szkole teatralnej. Od samego początku czułam do Stefanii Grodzieńskiej ogromną sympatię. Byłam wielbicielką jej talentu literackiego, satyrycznego. Podziwiałam także jej poglądy na życie. Były one podszyte czymś, co kocham najbardziej - poczuciem humoru i dystansem" - mówiła Magdalena Zawadzka po śmierci artystki. Przyznała, że Grodzieńska wywarła ogromny wpływ na jej życie.
Przez kilkanaście lat Grodzieńska pracowała w redakcji rozrywki TVP. Była również współautorką scenariuszy filmowych, m.in. "Deszczowego lipca" z 1957 roku w reżyserii Leonarda Buczkowskiego i "Sprawy do załatwienia" z 1953 roku Jana Rybkowskiego oraz Jana Fethke.
W 1979 roku, po śmierci Jerzego Jurandota, zawiesiła twórczość kabaretową i skupiła się na pisaniu wspomnień, dotyczących zarówno jej życia prywatnego, jak i doświadczeń z życia zawodowego. Przede wszystkim pisała o życiu w środowisku artystycznym, wspominała również współpracę z innymi wybitnymi postaciami polskiej sceny kabaretowej. Opisywała życie w przedwojennej Warszawie i lata spędzone w okupowanej Polsce. W latach 90. wróciła do felietonów. Napisała kilkanaście zbiorów, takich jak "Dzionek satyryka", "Jestem niepoważna", "Brzydki ogród", "Felietony i humoreski", "Plagi i plażki", a także "Rozmówki".
Była autorką książek, m.in. "Urodził go +Niebieski Ptak+", czyli wspomnienia o Fryderyku Jarosym, oraz autobiograficznych: "Wyznania chałturzystki" i "Już nic nie muszę". W 2008 roku ukazała się książka "Kłania się PRL", czyli dokonany przez pisarza Marcina Szczygielskiego wybór satyrycznych tekstów Grodzieńskiej - felietonów, humoresek i skeczy z lat 40., 50. i 60. W krótkich historyjkach i wspomnieniach językiem przedwojennej inteligentki autorka sportretowała z humorem obraz polskiej siermiężnej codzienności sprzed kilkudziesięciu lat. "Był moment, że w to nie wierzyła. Mówiła, że to już nikogo nie obchodzi. (...) Uważała, że PRL to epoka w jej życiu zamknięta, nie bardzo chciała do tego wracać. Udało mi się jednak nakłonić ją do tego, abyśmy do tych tekstów sięgnęli. Wybrałem je, opracowałem, Stefania przejrzała to wszystko i powiedziała, że ma na to pomysł. Wymyśliła też żartobliwy tytuł: +Kłania się PRL+. Ten tytuł pokazywał, jaki ona miała dystans do siebie" - opowiadał w 2010 roku Szczygielski, autor książek takich jak "Czarny młyn" i "Za niebieskimi drzwiami" oraz sztuk teatralnych "Berek" oraz "Wydmuszka".
O jej dystansie do siebie, ale także o stosunku do drugiego człowieka mówił Malajkat, podkreślając, że Grodzieńska była "wspaniałym, wielkodusznym człowiekiem". "Nie była małostkowa, nie miała odruchów złośliwości czy braku wyobraźni. Zawsze zależało jej na innym człowieku. Na tym, by podczas spotkań z nią człowiek miał poczucie komfortu i radości" - dodał.
Michał Ogórek w 2010 roku zaznaczył, że była "niesłychanie pogodną osobą. Było w niej ciepło, ale to nie było naiwne. Była przecież satyrykiem, więc była też niesłychanie złośliwa. Błyskotliwa inteligencja zawsze powoduje, że ma się niepobłażliwy stosunek do świata". Dodał, że Grodzieńska była uosobieniem żywotności, mimo że wiele w życiu przeszła. "Ona przeżyła właściwie wszystko - zdążyła doświadczyć wspaniałych rzeczy przed wojną, ale przeżyła też koszmar okupacji". Zwrócił także uwagę na to, że miała cudowne poczucie humoru, "zawsze mówiła, że tylko ona jedna może opowiedzieć wszystko na temat tego, co się działo dawno temu w Polsce, bo ona jedyna to pamięta (...). Była autoironiczna i to było w niej fantastyczne" - wspominał.
"Jej humor jest ciągle żywy i ciągle nas bawi przez pewien żart abstrakcyjny. Okazuje się, że do tego też tęskni publiczność" - powiedziała z kolei Barszczewska. I dodała: "Jeżeli dzisiaj przychodzą ludzie, także młodzi, na +Sceny niemalże małżeńskie+, to znaczy, że ten rodzaj poczucia humoru się nie zestarzał. On do nich przemawia. I to jest największe szczęście, największa nagroda dla twórcy - jeśli jego twórczość nie umiera z nim samym, tylko trwa, gdy ten gen talentu tak pięknie zaowocował, a my z tego czerpiemy". O ponadczasowości tej sztuki może świadczyć jej nieprzerwana od 13 lat obecność na deskach Teatru Ateneum.
Artystka została nagrodzona m.in. Diamentowym Mikrofonem w 1995 roku, czyli nagrodą honorową z okazji 70-lecia Polskiego Radia, Hiacyntem w 2008 roku, nagrodą przyznawaną przez Fundację Równości za zasługi na rzecz tolerancji, w 2001 roku otrzymała tytuł Mistrza Mowy Polskiej. Została również odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Odznaką 1000-lecia Państwa Polskiego i Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Stefania Grodzieńska zmarła 28 kwietnia 2010 roku w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie w wieku 96 lat.(PAP)
azk/ miś/