
Nie baliśmy się, że zabiją nas Niemcy, i nie baliśmy się komunistów. Uważałam, że to jest wielkie szczęście, jeśli można się narażać - mówiła Zofia Korbońska, żołnierz AK, żona Delegata Rządu na Kraj, dziennikarka „Głosu Ameryki” i działaczka Polonii amerykańskiej. Zmarła 16 sierpnia 2010 roku.
„Moim »tytułem do chwały« jest to, że byłam najbliższą współpracowniczką Stefana Korbońskiego, swojego męża, współtwórcy Polskiego Państwa Podziemnego, mojego dowódcy i mojego bohatera” – oceniła Zofia Korbońska podczas otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego 31 lipca 2004 roku.
„»Miłość żąda ofiary« – te trzy słowa są dla mnie streszczeniem esencji życia Zofii Korbońskiej” - powiedział na jej pogrzebie w Doylestown, 10 września 2010 roku, Zbigniew Brzeziński. „Pochodzą z drugiej wojny światowej – z Polski walczącej. Ale miłości czego? I jakiej ofiary? Miłość czegoś większego od siebie, czegoś nadrzędnego, czemu się oddać należy całkowicie bez wahania… i nawet czasem bez wzajemności. A ofiara bezgraniczna – bo własnego nawet życia” - mówił były doradca prezydenta Jimmy’ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego. Przypomniał, że Zofia Korbońska, „urodzona trzy lata przed odzyskaniem niepodległości, pochodzi z pokolenia, które dosłownie żyło Polską, upajało się Polską, przeżywało jako osobisty sukces każde osiągnięcie odrodzonego państwa”.
„Należę do pokolenia, które było wychowane, wykształcone w Polsce niepodległej i to jest właściwie najważniejsze, jeżeli chodzi o ukształtowanie mojej osobowości” – powiedziała Zofia Korbońska w nagraniu Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego. Zofia, z domu Ristau, urodziła się 10 maja 1915 r. w Warszawie. Ukończyła tam Gimnazjum im. Marii Konopnickiej oraz Szkołę Nauk Politycznych. W 1938 r. wyszła za Stefana Korbońskiego.
W czasie wojny była najbliższą współpracowniczką męża. Razem z nim w 1941 r. zorganizowała tajną radiostację Kierownictwa Walki Cywilnej i radiostację „Świt”, gdzie pracowała jako szyfrantka. Została porucznikiem Armii Krajowej z nominacji Komendanta Głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora
Od początku 1941 r. do końca wojny utrzymywała nieprzerwaną łączność z Rządem Polskim na Uchodźstwie w Londynie. Wysyłała zakodowane meldunki rządowi londyńskiemu.
„Do mojego męża należały nie tylko sprawy związane z wojskiem, bo był w Komendzie Głównej, ale przede wszystkim był szefem Walki Cywilnej przez cały czas, od początku do końca. Mąż mój był jednym z założycieli tego, więc nawiązał kontakty najpierw z marszałkiem Ratajem ze Stronnictwa Ludowego, później z innymi przywódcami i wszedł do tego zespołu, który stworzył Państwo Podziemne później. Ale tutaj teraz, on zawsze działał w sferach kierowniczych, ja byłam zawsze jego pomocnicą, ale moja rola rozwinęła się tak naprawdę troszkę później niż jego. Mój mąż pisał depesze, szyfrowałam, zanosiłam na stację, telegrafista nadawał, koniec. Nie szło przez żadne biurka. Na tym się opierała praca dla »Świtu«, radiostacji, która była pomysłem Londynu, Anglików i udawała radiostację nadającą w Polsce, ale uzależnioną całkowicie od nas, bo zaproponowana była przez rząd londyński, który złożył taką propozycję mojemu mężowi” – wyjaśniła Korbońska w nagraniu dla Archiwum Historii Mówionej MPW.
„Stefan był współzałożycielem Polskiego Państwa Podziemnego i jego ostatnim szefem w najcięższym, końcowym okresie – po porwaniu przez Sowietów »Szesnastu« polskich przywódców w marcu 1945 roku” - powiedziała Korbońska w ostatnim prawdopodobnie wywiadzie udzielonym Mateuszowi Szpytmie dla Biuletynu IPN w styczniu 2010 roku. „Był także organizatorem cywilnego wymiaru sprawiedliwości oraz inicjatorem i współautorem kodeksu postępowania Polaka pod okupacją” - dodała.
Wyjaśniła czym w istocie była Walka Cywilna. „Wraz z wybuchem wojny ludzie dosłownie »rzucili« się do tworzenia organizacji – czy to czysto wojskowych, czy też społecznych – powstawały one jak grzyby po deszczu. Mnóstwo ludzi formalnie zarejestrowano, zaprzysięgano jako wykonawców przepisów i rozkazów tych organizacji, co w pewnym sensie ułatwiało im podejmowanie osobistych decyzji. Gdy trwa wojna i człowiek jest w wojskowej organizacji, to – kiedy przyjdzie rozkaz – idzie na front. Nie można wtedy myśleć, że dogodniej byłoby iść w inne miejsce, uciekać czy chować się” - opowiadała. „Oprócz osób zaangażowanych w działalność konspiracyjną było ogromnie dużo takich, które – pozostając prywatnymi osobami – pragnęły brać udział w walce w taki czy inny sposób. Była to postawa nie mniej nieugięta niż członków oficjalnych organizacji. Trzeba było tej gotowości nadać jakieś ramy, wymagało to specjalnej działalności i należało do władz cywilnych. Stąd nazwa – Kierownictwo Walki Cywilnej” - przypomniała. „Innymi słowy walka cywilna była to walka na co dzień – robotnika sabotującego przepisy okupanta w fabryce, chłopa sabotującego nakazy kontyngentowe czy sklepikarza bojkotującego głodowe przydziały na kartki i dostarczającego żywność z narażeniem własnego życia” - oceniła Zofia Korbońska.
Przekazała m.in. na Zachód pierwsze wiadomości o niemieckich eksperymentach na kobietach w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, miejscu kwatery Hitlera, o zdobyciu pocisku V-2, i pierwsze doniesienia o powstaniu w getcie warszawskim. Ryzykując życie, dostarczała także żywność dzieciom żydowskim. Brała również udział w Powstaniu Warszawskim.
Korbońska została aresztowana razem z mężem w czerwcu 1945 r. przez NKWD w Krakowie; zwolniono ją po utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, kiedy jej mąż został wybrany na prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego w Warszawie, a także został posłem na Sejm. W latach 1945–1947 uczestniczyła u boku męża w życiu politycznym i społecznym.
Latem 1947 r. Korboński otrzymywał wiarygodne informacje, że ma być aresztowany i sądzony za rzekome wydanie przez Kierownictwo Walki Cywilnej polecenia likwidowania komunistów. W tej sytuacji Korbońscy zdecydowali się na ucieczkę z kraju. Przez ponad dwa tygodnie ukrywali się w Gdyni. „Urząd Bezpieczeństwa już deptał im po piętach. Funkcjonariusze weszli do domu, w którym Korbońscy się ukrywali. Aresztowano ludzi, którzy im pomagali” – opowiadał historyk Jan Żaryn, cytowany w artykule Matyldy Młockiej pt. „Zawsze nieco w cieniu” („Plus Minus”, 2010).
5 listopada 1947 roku spotkali Szweda, Karla Nilssona, dzięki któremu dostali się na prom „Drottning Victoria” kursujący z Gdynii do Trelleborga, skąd dotarli do Sztokholmu. Urząd Bezpieczeństwa nie dawał za wygraną - próbowano, bezskutecznie na szczęście, porwać ich z hotelu. 13 listopada 1947 roku Korbońscy znaleźli się w Londynie, a 26 listopada wylądowali na nowojorskim lotnisku La Guardia.
W Stanach Zjednoczonych Zofia Korbońska związała się z redakcją „Głosu Ameryki”. Była spikerką, prowadziła dzienniki radiowe, tłumaczyła materiały i komentarze rządowe dotyczące polityki USA. Prowadziła też własne audycje: „Życie Warszawy pod komunizmem”, „Klub myśli niezależnej – dyskusje młodzieżowe”, „Traktorzystki i farmerki”, a także „Instytucje demokratyczne w Stanach Zjednoczonych”.
Do podjęcia pracy w rozgłośni nakłonił ją - jeszcze w samolocie, którym wspólnie lecieli do Nowego Jorku - Artur Bliss Lane, były ambasador USA w Polsce (1945-47), „niezmiernie życzliwy Polsce człowiek”. „Gdy wylądowaliśmy w Nowym Jorku w końcu listopada 1947 r., zgłosili się tam natychmiast do Stefana przedstawiciele firm, które znały go z czasów swej przedwojennej działalności w Polsce: Colgate Palmolive, Prudentialu, Vesty i innych korporacji amerykańskich. Będąc praktycznymi Amerykanami, z miejsca zaproponowali pracę nie tylko mężowi, ale i mnie. Jednak już wcześniej ambasador Bliss Lane mówił mi o »Głosie Ameryki«, twierdząc, że jestem stworzona dla tej instytucji, tak jak i ta instytucja dla nas. I to mnie przekonało. Nie wyobrażałam sobie, żebym po latach walki o Polskę mogła wylądować za biurkiem urzędniczym w roli zwykłego groszoroba i urzędnika” - powiedziała Zofia Korbońska Mateuszowi Szpytmie.
„Największą moją pasją był dziennik dostarczający ludności w Polsce informacji o »zimnej wojnie« z Sowietami, której przebieg wcale »zimny« nie był. Miałam z tej pracy dużą satysfakcję, bo była ona kontynuacją mojej radiowej pracy w Polsce i miała tego samego »ducha«. Jak wojna to wojna. Byłam dzieckiem wojny i zostałam nim” - wspominała.
„Komuniści poświęcili całą książkę »Głosowi Ameryki«, nazywając mnie w tej książce, o ile dobrze pamiętam, »słowikiem w złotej klatce amerykańskich rekinów«. Książka nosiła tytuł »Jak to wygląda z bliska« i napisał ją jeden z komunistycznych dziennikarzy warszawskich” - dodała Korbońska.
Działała także w Kongresie Polonii Amerykańskiej (KPA) i Fundacji im. Jana Pawła II. Po śmierci męża w 1989 r. utworzyła Fundację im. Stefana Korbońskiego. „Pani Zofia bardzo się przejmowała niektórymi publikacjami w III Rzeczypospolitej na temat Polskiego Państwa Podziemnego, którym zarzucała niedocenianie jego unikalności. Dlatego założyła fundację” – powiedział PAP w 2010 r. działacz KPA w Waszyngtonie, Ted Mirecki. Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności w 1989 r. Korbońska również angażowała się w sprawy Polski i często przyjeżdżała do kraju, m.in. na uroczystości 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Wystąpiła także w obronie atakowanego Instytutu Pamięci Narodowej. W 2006 r. otrzymała tytuł Honorowego Obywatela Miasta Stołecznego Warszawy. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją Krzyżem Wielkim Orderu Polonia Restituta za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, „za działalność na rzecz upowszechniania polskiej historii oraz działalność polonijną”.
Zofia Korbońska zmarła w Waszyngtonie 16 sierpnia 2010 r. w wieku 95 lat. Została pochowana na cmentarzu polskim w Doylestown, w Pensylwanii, miejscowości nazywanej Amerykańską Częstochową.
„Zofia Korbońska – bohatersko odważna w walce, rozważna na politycznej emigracji – była przykładem na czym polega oddana i udana służba w wielkiej sprawie” - ocenił Zbigniew Brzeziński.
„Nie baliśmy się, że zabiją nas Niemcy, i nie baliśmy się komunistów. Uważałam, że to jest wielkie szczęście, jeśli można się narażać. W stosunku do komunistów towarzyszyło mi jednak inne odczucie niż do hitlerowców. Komuniści wytwarzają poczucie lęku, a ja to traktuję jako zamach na moją duszę” - powiedziała Mateuszowi Szpytmie Zofia Korbońska w styczniu 2010 roku.
W 2012 r. szczątki Stefana i Zofii Korbońskich sprowadzono do Polski. Spoczęły w Panteonie Wielkich Polaków w Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie.(PAP)
Anna Kruszyńska, Paweł Tomczyk
akr/ top/ dki/