W 2000 r. opublikowano pośmiertnie trzeci tom esejów Zbigniewa Herberta. "Labirynt nad morzem" jest dziełem wybitnym i niezwykle osobistym. Od podpisania umowy do publikacji książki minęło 35 lat - powiedział PAP literaturoznawca i biograf poety dr Andrzej Franaszek.
">>Labirynt nad morzem<< Zbigniewa Herberta jest niedokończony. Nie jest to typowy przypadek wierszy wydanych pośmiertnie, jak np. w przypadku Czesława Miłosza, kiedy to krótko po jego śmierci opublikowano wiersze z ostatnich maszynopisów" - powiedział PAP wykładowca Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, literaturoznawca i biograf poety dr Andrzej Franaszek.
"Jest to dzieło wybitne i ma niezwykłą historię - od podpisania umowy na wydanie tej książki do jej publikacji minęło 35 lat."
W grudniu 1962 r. wydawnictwo Czytelnik wydało zbiór esejów Zbigniewa Herberta "Barbarzyńca w ogrodzie" - pokłosie pierwszych zagranicznych podróży twórcy do Wielkiej Brytanii i Francji. Dwa lata później wyjechał on do Grecji. Efektem miał być drugi zbiór esejów - w kwietniu 1965 r. Herbert podpisał umowę na jego publikację.
"Maszynopis złożył w wydawnictwie w maju 1973 r. - siedem i pół roku później, niż planował. Nadal jednak brakowało jednego elementu - szkicu >>Lekcja łaciny<<, którego zresztą poeta nigdy nie ukończył. Publikacja się opóźniała, więc dyrektor wydawnictwa musiał wyjaśniać kontrolerom NIK, że proces twórczy często się wydłuża i że pisarz nie wykonuje planu produkcyjnego jak robotnik w fabryce, lecz pracuje we własnym rytmie" - mówił dr Franaszek.
"W lutym 1976 r. twórca Pana Cogito stał się pisarzem niepożądanym przez władze PRL i został objęty zakazem druku. Gdy po trzech i pół roku zakaz cofnięto, poeta przebywał w Niemczech i Austrii, co ponownie opóźniło wydanie esejów" - wyjaśnił.
Wiosną 1981 r. Czytelnik był skłonny do opublikowania tomu, ale 13 grudnia ogłoszono stan wojenny i w proteście autor wycofał maszynopis od wydawcy. Po 1989 r. i upadku PRL Herbert borykał się już z problemami zdrowotnymi. W 1993 r. na rynku pojawił się drugi tom jego esejów - "Martwa natura z wędzidłem". Poeta zawarł w nim swoje refleksje i spostrzeżenia z kilku wyjazdów do Holandii w latach 1977-1991 i wizyt w najważniejszych muzeach i galeriach sztuki. Teksty dotyczą malarstwa niderlandzkiego z XVII wieku, zawierają także szersze rozważania o historii tego kraju i warstwie mieszczańskiej, która była kluczowym mecenasem sztuki.
W 1994 r. Herbert odbył ostatnią zagraniczną podroż - do Amsterdamu. Andrzej Franaszek podkreśla, że w połowie lat 90. stan jego zdrowia był już naprawdę zły. Poeta zmarł 28 lipca 1998 r. w Warszawie.
"Dzięki staraniom pisarki i eseistki Barbary Toruńczyk i redakcji >>Zeszytów Literackich<< trzeci tom esejów Zbigniewa Herberta ukazał się w 2000 r. - dwa lata po jego śmierci. Było to możliwe, ponieważ wdowa po poecie Katarzyna Herbert przekazała maszynopisy wydawcy" - wskazał dr Franaszek. "Niewiele jest publikacji, które ukazałyby się z ponad trzydziestoletnim opóźnieniem" - dodał.
"Gdyby publikacje esejów odbywały się zgodnie z rytmem podróży Herberta, to >>Labirynt nad morzem<< ukazałby się jako drugi z trzech tomów, po >>Barbarzyńcy w ogrodzie<<, a przed >>Martwą naturą z wędzidłem<<" - wyjaśnił dr Franaszek.
"Grecka świątynia, rzeźba i mit wyrastają organicznie z ziemi, morza i gór" - pisał Herbert w "Labiryncie nad morzem". Kreta, Mykeny, Akropol, zabytki starożytnej Grecji, nawiązanie do mitów, w mitem o Minotaurze na czele, lecz także nawiązania do starożytnego Rzymu i jego upadku, stały się wiodącymi motywami tego tomu.
O Akropolu pisał: "Nie ma na świecie budowli, która tak trwale okupowała moją wyobraźnię". "Przechadzając się po salach muzeum w Heraklionie jak po salach szpitalnych, starałem się odnaleźć w starych freskach urodę młodości. Podobnie jak chorzy oczekują one naszego współczucia i zrozumienia. Jeśli im tego poskąpimy, odejdą, pozostawiając nas w samotności" - podkreślał.
W eseju "Sprawa Samos" Herbert nawiązał do Aten epoki Peryklesa i demaskował mechanizmy manipulacji słowem, znane mu z totalitaryzmów komunistycznego i nazistowskiego. Podkreślał, że rządy tyranów są maskowane "językiem obłudnym". "Nazywano więzienie mieszkaniem, trybut – dopłatą, okupację – ochroną" - oceniał. Tekst nawiązywał do inwazji wojsk ZSRR i Układu Warszawskiego na Czechosłowację w sierpniu 1968 r.
"Eseje z >>Labiryntu nad morzem<< są niezwykle osobiste. Bez wątpienia najbardziej osobistym jest szkic >>Lekcja łaciny<< i może po części, dlatego Herbert pracował nad nim tak długo. Jeśli zwykle starał się o odsunięcie w cień swej osoby - w poezji powołał nawet do życia bohatera, Pana Cogito - to tutaj sięga wprost do własnej młodości: do lekcji języka łacińskiego, do poznawania kultury starożytnej, ale także do tragedii roku 1939. Upadek polskiego państwa i zajęcie Lwowa przez Sowietów były dla młodego Zbigniewa Herberta czymś na kształt – sam użył tego porównania – upadku Rzymu, zdobycia go przez barbarzyńców" - powiedział dr Franaszek.
Biograf przypomina, że "Lekcja łaciny" jest esejem złożonym z trzech części: każdą z nich rozpoczyna biograficzny wątek nawiązujący do nauki łaciny w lwowskim VIII Państwowym Gimnazjum im. Króla Kazimierza Wielkiego. Retrospekcji nieustannie towarzyszą refleksje nad dziejami Rzymu - od podboju Wysp Brytyjskich, wyznaczających zachodnią granicę kulturową Europy - aż po ostateczny upadek cesarstwa rozdartego atakami barbarzyńskich plemion.
"Więc uczyliśmy się łaciny u Grzesia. Jak? W męce. Panował w klasie dryl niemal wojskowy, a dwóje sypały się gęsto. Kiedy atmosfera stawała się nie do zniesienia, nasz profesor – centurion podrywał nas z ławek i pozwalał na całe gardło ryczeć (byle po łacinie) najczęściej >>Ave Caesar, morituri te salutant!<<" - pisał Herbert w "Lekcji łaciny".
"Nasi pedagodzy, a Grzesio był przykładem klasycznym, nie ulegali nowinkom szkoły freudowskiej i nie zwracali najmniejszej uwagi na to, czy hodują w nas kompleksy. Postępowali chyba słusznie. Okrucieństwo szkoły przygotowywało do okrutnego życia. A potem okazało się także, że kompleksy są rzeczą cenną i wzbogacają życie wewnętrzne" - czytamy dalej. "Poeta w swoich utworach nie był skłonny do tak osobistych wspomnień i tylko sporadycznie sięgał do własnego życiorysu. Jeśli już pisał o sobie, to zwykle służyła temu postać Pana Cogito" - podsumował autor biografii poety. (PAP)
Maciej Replewicz (PAP)
mr/ miś/