
W Muzeum Zamkowym w Sandomierzu odbyła się konferencja historyczna poświęcona 80. rocznicy ucieczki z sandomierskiego więzienia urzędu bezpieczeństwa 126 więźniów. "Była to kompromitacja ówczesnego aparatu bezpieczeństwa" – powiedział PAP historyk dr Piotr Sławiński.
Więzienie UB mieściło się w sandomierskim zamku, obecnej siedzibie muzeum. 10 marca 1945, po obezwładnieniu strażników, za mury więzienia wydostało się 126 więźniów. Dr Piotr Sławiński, pracownik sandomierskiego oddziału Archiwum Państwowego w Kielcach podkreślił w rozmowie z PAP, że liczba ta jest znana dzięki informacji zawartej we wspomnieniach lekarza zatrudnionego w więzieniu, Wincentego Sobolewskiego. Wśród uwolnionych byli żołnierze Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych.
„W więzieniu przebywało wówczas 185 osadzonych, których pilnowało 8 strażników. Pomiędzy godziną 16 a 17 jednej grupie więźniów udało się zatrzymać i obezwładnić strażnika. Następnie więźniowie, dysponując pakietem kluczy i uzbrojeni w nogi od stołów, obezwładnili kolejnych funkcjonariuszy i zajęli pomieszczenia biurowe” – opisywał przebieg akcji sprzed 80 lat dr Sławiński.
Dodał, że kluczowym momentem akcji było przedostanie się więźniów do magazynu broni. „W zamku zgromadzona była broń zarekwirowana ludziom podziemia i ona dostała się w ręce więźniów. Co ważne, nie był żadnych ofiar śmiertelnych” – zaznaczył historyk.
Dodał, że do dzisiaj nie wiadomo, na ile akcja była zaplanowana, a na ile było to spontaniczne wykorzystanie przez więźniów sprzyjających okoliczności.
„Po uwolnieniu się, strażnicy wszczęli alarm, a później do więzienia przybyli funkcjonariusze UB oraz grupa żołnierzy sowieckich, która zaciągnęła straż nad pozostałymi więźniami” – powiedział dr Sławiński.
Zaznaczył, że „ucieczka od wewnątrz” była kompromitacją dla ówczesnego aparatu bezpieczeństwa i jedną z najbardziej spektakularnych akcji podziemia. Więzienie w sandomierskim zamku było założone w czasach austriackich, po trzecim rozbiorze Polski i funkcjonowało do 1959 roku. (PAP)
maj/ aszw/