81 lat temu Niemcy przeprowadzili akcję wysiedlenia Polaków z Żywiecczyzny wcielonej do III Rzeszy. Od 22 września do 14 grudnia 1940 r. deportowali do Generalnego Gubernatorstwa ok. 20 tys. osób. Działania miały kryptonim "Aktion Saybusch", czyli Akcja Żywiec.
Ofiarom deportacji hołd odda w środę lokalna społeczność. Rzecznik żywieckiego magistratu Mariusz Hujdus powiedział PAP, że burmistrz Antoni Szlagor złoży kwiaty przed obeliskiem upamiętniającym "Aktion Saybusch” oraz tablicą pamiątkową na budynku centrum kultury.
„Aktion Saybusch” była pierwszą podczas II wojny akcją wysiedleńczą na okupowanych ziemiach polskich. Jej przeprowadzenie umożliwił dekret Adolfa Hitlera o umocnieniu niemczyzny z 7 października 1939 r., który miał na celu stworzenie nowych niemieckich obszarów osiedleńczych poprzez usunięcie stamtąd innych grup narodowościowych. Dokument zakładał włączenie do Rzeszy tzw. rejencji katowickiej na Górnym Śląsku, w której granicach znalazła się Żywiecczyzna.
22 września 1940 r. Niemcy wysiedlili pierwsze dwie miejscowości - Jeleśnię i Sopotnię Małą. Dom straciło 207 polskich rodzin. Wcześnie rano Niemcy otaczali wieś. Mieszkańcy otrzymywali 20 minut na spakowanie. Polakom odbierano dobytek - gospodarstwa, pieniądze, wartościowe przedmioty oraz inwentarz. Mogli zabrać ze sobą jedynie drobny sprzęt, koce i ubrania oraz zapas żywności na trzy dni. Każda osoba miała także otrzymać 20 zł. W ich majątkach osiedliły się 53 rodziny niemieckie; 232 osoby.
„Ktoś przyjazny w nocy powiedział rodzicom, że będą wysiedlenia. Schowaliśmy się. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się, że Niemcy wyjechali. Wróciliśmy do domu, ale tam była zasadzka. Czekali na nas. Zemścili się nie pozwalając nam niczego zabrać, nawet grzebienia, łyżki czy widelca. Nie mogę zapomnieć tego, jak mama pytała ojca: +co będziemy jutro jeść?+ Wysiedlili nas w rejon Radzynia Podlaskiego. Tam na wsi było paręnaście domów. Nie było nawet drogi” – wspominał po latach jeden z wypędzonych Jan Suchoń. Suchoniowie po roku wrócili na Żywiecczyznę i długo ukrywali się w górach.
„Akcją Żywiec” dowodził obergruppenfuehrer SS Erich von dem Bach-Zelewski, który osobiście objeżdżał wsie, a później witał niemieckich kolonistów, pochodzących głównie z terenów Bukowiny w Rumunii.
Wysiedlonych Niemcy zgrupowali w Żywcu, Rajczy i Suchej, skąd koleją byli wywożeni do miejscowości w Generalnym Gubernatorstwie, m.in. na Lubelszczyznę i Kielecczyznę. Na miejscu byli pozostawiani sami sobie. Miejscową ludność Niemcy informowali, że deportowani są przestępcami, co dodatkowo utrudniało ich położenie. Młodych rejestrowały niemieckie urzędy pracy. Byli wywożeni na przymusowe roboty do Rzeszy. Odbierano w ten sposób rodzinom ich żywicieli.
Ogółem w ciągu niespełna trzech miesięcy Niemcy wysiedlili ok. 20 tys. Polaków z 35 miejscowości. Deportacje nie objęły Żydów oraz rodzin, których przynajmniej jeden członek przebywał w tzw. starej Rzeszy i był zobowiązany do świadczeń na rzecz obrony.
Po wypędzeniu Polaków do wsi wprowadzano tzw. ekipy porządkowe, złożone z Żydów i młodych kobiet, przymusowo zabranych z okolicznych, nie wysiedlonych wsi. Zaraz potem wprowadzali się osadnicy. Każda niemiecka rodzina otrzymywała po kilka mniejszych gospodarstw chłopskich.
„Aktion Saybusch” została zakończona przede wszystkim wskutek interwencji generalnego gubernatora Hansa Franka, który nie chciał przyjmować tysięcy ludzi. Polaków nadal jednak wysiedlano, ale już na ziemie wcielone do Rzeszy, a później do tzw. Polenlagrów, skąd byli kierowani do pracy przymusowej.
Do końca wojny Niemcy wysiedlili z Żywiecczyzny ok. 50 tys. Polaków, czyli ok. 30 proc. mieszkańców. W 1945 r. część z nich powróciła.
Mirosława Sikora i Monika Bortlik-Dźwierzyńska w książce "Aktion Saybusch. Wysiedlenie mieszkańców Żywiecczyzny przez okupanta niemieckiego 1940-1941", wydanej przez IPN, podkreśliły, że akcja zajmuje szczególne miejsce wśród gamy środków zastosowanych przez III Rzeszę celem zgermanizowania ziem polskich wcielonych do prowincji śląskiej.
„Wyjątkowość wynikała zarówno ze skali zaangażowanych w nią sił administracyjno-policyjnych, jak i z liczby Polaków, wysiedlonych i deportowanych do Generalnego Gubernatorstwa. Nigdy wcześniej ani nigdy później władze niemieckie nie podjęły się realizacji podobnego przedsięwzięcia na terenie prowincji śląskiej. Operacje wysiedleńcze o podobnej skali realizowane były natomiast na terenie tzw. Kraju Warty, w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie, czy też na Zamojszczyźnie” – podkreśliły autorki.
Zdaniem autorek, unikalność „Aktion Saybusch” polega również na tym, że wojnę przetrwała sporządzona przez żywiecką komórkę NSDAP dokumentacja fotograficzna. „Uzupełniona zdjęciami wykonanymi konspiracyjnie przez członka Związku Walki Zbrojnej z jednej strony, oraz doskonale zachowanymi niemieckimi dokumentami pisanymi z drugiej, pozwala nam na precyzyjną rekonstrukcję procedury wysiedlania i deportowania Polaków oraz wprowadzania na ich miejsce osadników niemieckich” – napisały we wstępie do książki. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ dki/