Nie aresztowali go ani niemieccy okupanci, ani komuniści, choć – jak wspominał kanclerz kurii krakowskiej – „miał władcze usposobienie i nie pozwalał sobie woli narzucać”, a walizkę z niezbędnymi rzeczami do więzienia miał zawsze pod łóżkiem. Za to dorobił się miana Księcia Niezłomnego.
Książę Adam Sapieha był krakowskim biskupem przez 39 lat. 3 marca 1912 r., jak relacjonowała gazeta: „przy dźwiękach Zygmunta i dzwonów we wszystkich kościołach krakowskich ks. Biskup Sapieha, w karecie zaprzężonej w dwa piękne araby, wjechał na stoki Wawelu”.
Książę, który został księdzem
Będąc już biskupem Sapieha musiał poddać się niewielkiej operacji palca nogi. Towarzyszący mu ksiądz zemdlał na widok krwi. „Nie wiedziałem, że z księdza taka baba” – strofował go później Sapieha. „Jak zobaczyłem, że to była czerwona, a nie błękitna krew, tom zemdlał” – tłumaczył się ksiądz. „No, no” – zamruczał tylko w odpowiedzi biskup.
Przyszły kardynał urodził się 14 maja 1867 r. na zamku w Krasiczynie, jako siódme najmłodsze dziecko. „Oby wchodząc w to życie z nadzieją lepszej przyszłości, nie musiał tak, jak nam pewnie wypadnie, zejść do grobu z nadzieją tylko” – napisał ojciec w dniu jego urodzin. Wykształcenie otrzymał bardzo staranne – studiował w Wiedniu, Krakowie, Lille, Insbrucku, a po tym jak został kapłanem, także w Rzymie.
W 1906 r. Pius X powołał go na stanowisko szambelana papieskiego. W praktyce był nieoficjalnym ambasadorem spraw polskich i polskiego kościoła przy Stolicy Apostolskiej. Interweniował m.in. w sprawie strajku dzieci polskich we Wrześni, czy nominacji biskupich w Królestwie Polskim.
W Rzymie wyrobił sobie niezwykle silną pozycję. Doświadczył tego Paweł Sapieha, który odwiedził brata. „Papież Pius X (nasz dzisiejszy święty) przyjął go z największą łaskawością, pytając o zdrowie della Mamma. W swojej świątobliwej prostocie Papież darzył naszego księdza Adama szczególną sympatią, mówił o nim „è un angelo”, ocenił jego czystą i pogodną duszę” – pisała żona Pawła, Matylda.
Pius X często miał też radzić się księdza Adama. „Zachodzili do mnie różni dostojnicy, żeby się czegoś dowiedzieć, bo ich dziwiło, że w godzinach nie zwykłych bywałem wołany [do Ojca św.] i w dodatku nie za ich oficjalnym pośrednictwem, ale nigdy naturalnie słówka wydobyć nie mogli” – pisał w liście.
O pozycji Adama Sapiehy świadczą też anegdoty. „Trzy minuty po piątej” – odrzekł swego czasu na pytanie Piusa X, który wcześniej wyznał, że sam wstaje o piątej. „Proszę więc rozpoczynać służbę o dowolnej porze – odrzekł papież – Gdyby się zaś zdarzyło, że nie byłoby ani Was, ani adiutanta, to sam otworzę sobie drzwi”. Po udzieleniu sakry biskupiej papież zwrócił się do polskich księży: „Będziecie mieć biskupa bardzo..., bardzo dobrego!”.
Szambelan, który został biskupem
Oficjalnie Sapiehę na biskupa, zgodnie z przysługującymi mu kompetencjami mianował cesarz Franciszek Józef, Stolica Apostolska potwierdziła ten wybór.
Już sam przyjazd do Krakowa 1 marca był był okazją do wielkiej manifestacji. Jak relacjonowały „Nowości Ilustrowane: „gromadzone na dworcu i sąsiednich ulicach niezliczone tłumy zgotowały gorące owacye”.
Uroczystości związane z ingresem rozpoczęły się dwa dni później. „Wspaniałe presbiteryum katedry krakowskiej dawno już nie widziało tak licznego i malowniczego zebrania. Biskupi w fioletach, dygnitarze rządowi w mundurach i liczni przedstawiciele arystokracyj w polskich strojach tworzyli wspaniały, barwny obraz. (…) Główne i oboczne nawy katedry również były szczelnie wypełnione, a tłumy publiczności zalegały już od rana całą drogę do pałacu biskupiego na Wawel” – pisał tygodnik.
Sapieha odprawił uroczystą mszę, w czasie której wygłosił kazanie. „Aby służyć Ojczyźnie, trzeba prawdy w życiu, trzeba ofiary z siebie, trzeba pracy wielkiej, żmudnej, często niewynagrodzonej ni chwałą, ni imieniem, ni stanowiskiem. (...) Pomni jednak, że słowo rzadko bywa czynem, kierujmy nim tak, aby zawsze odpowiadało prawdzie i przyczyniło się do rzetelnego postępu naszego Narodu”.
Uroczystości na Wawelu to była tylko część bardzo pracowitego dnia biskupa. „Nie bacząc na znużenie” – jak zauważyły „Nowości Ilustrowane” – biskup pojechał do klasztoru Sióstr Miłosierdzia, gdzie podjął obiadem 150 ubogich. A to był zaledwie jeden z czterech obiadów, w którym wziął udział tego dnia. Drugi również dla 150 ubogich osób odbył się w Domu Pracy na Kazimierzu, trzeci w klasztorze księży Misjonarzy na Stradomiu przeznaczony był dla księży, a czwarty wieczorem dla przedstawicieli władz i „obywatelstwa”.
Biskup, który wylał barszcz
Biskup arystokrata miał żyć bardzo skromnie. W sypialni wystarczało mu polowe łóżko, klęcznik i krzyż z różańcem na ścianie. W kurii też wprowadził nowe porządki. „Odziedziczył duchowieństwo zdyscyplinowane, karne, wychowane w duchu hasła: ora, labora et abtempera (módl się, pracuj i słuchaj). On zmienił ostatnie słowo: ora, labora et ama (módl się, pracuj i kochaj). Zaczął od siebie: sam ich umiłował!” – wspominał Julian Groblicki, biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej.
W przeciwieństwie do poprzednika zadbał też o bliski kontakt z księżmi. Wprowadził zwyczaj, że każdy ksiądz przynajmniej raz w roku był u niego na osobistej audiencji! Dużo czasu poświęcał też dobroczynności. „Wtedy czuję się biskupem, kiedy jestem między ludem”
Nie rzadko wstępował m.in. do jadłodajni dla ubogich. „Nie budziła jego wstrętu ani cynowa
miska, ani łyżka, jaką podawano ubogim, lecz zjadał małą porcję zupy, ażeby się przekonać, czym żywią się jego ubodzy” – relacjonowała jedna z sióstr.
Sławę miało mu ponoć przynieść niepróbowanie zupy, a jej wylanie. „Nasz książę Biskup stał się postacią legendarną, w lecie 1915 r., gdy bawił w Tyńcu na wakacjach, pożar wybuchł w chałupie. Biskup się tam udał. Opowiadano potem, że ‘chwycił garnek z barszczem znad kuchni i tak ogień zalał i zagasił’” – pisała w jednym z listów wspomniana już szwagierka Matylda.
Po odzyskaniu niepodległości jego twardy charakter odczuł m.in. wizytator apostolski. Wbrew opinii Achille Rattiego Sapieha był przeciwny podpisaniu konkordatu z państwem. Wyprosił też go z sali obrad podczas pierwszego powojennego zjazdu biskupów w Gnieźnie, mówiąc: „Kościół polski chce rozstrzygać swoje sprawy bez wpływów zewnętrznych. Nie brakuje opinii, że właśnie konflikty z przyszłym papieżem Piusem XI zdecydowały, że Sapieha został kardynałem dopiero po II wojnie światowej.
Po odzyskaniu niepodległości jego twardy charakter odczuł m.in. wizytator apostolski. Wbrew opinii Achille Rattiego Sapieha był przeciwny podpisaniu konkordatu z państwem. Wyprosił też go z sali obrad podczas pierwszego powojennego zjazdu biskupów w Gnieźnie, mówiąc: „Kościół polski chce rozstrzygać swoje sprawy bez wpływów zewnętrznych. Nie brakuje opinii, że właśnie konflikty z przyszłym papieżem Piusem XI zdecydowały, że Sapieha został kardynałem dopiero po II wojnie światowej.
Biskup postawił się też władzom polskim. Poszło o miejsce wiecznego spoczynku Józefa Piłsudskiego. Sapieha jeszcze w 1927 r. po rozmowie z marszałkiem zgodził się, by ostatnim który spocznie w kryptach królewskich był Juliusz Słowacki, którego prochy sprowadzono z Paryża.
Po śmierci Piłsudskiego w 1935 r. po długim namyśle i naciskach polskich władz zmienił zdanie, pozwolił na tymczasowe złożenie trumny w krypcie św. Leonarda, aż do chwili, gdy przygotowana zostanie krypta pod Wieżą Srebrnych Dzwonów.
Po dwóch latach, nie mogąc doczekać się decyzji władz, nakazał przeniesienie zwłok. Od decyzji nie odstąpił mimo osobistej prośby prezydenta Mościckiego i rządowych nacisków.
Przeniesienie ciała marszałka wywołała ogromną falę protestów – łącznie z podaniem się do dymisji premiera rządu gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego. Pod siedzibą biskupią tworzyły się demonstracje, a manifestanci nawet wybili kamieniami kilka okien. Pojawiły się żądania zmiany konkordatu, czy upaństwowienia katedry wawelskiej. Ostatecznie Sapieha zdecydował się dyplomatycznie przeprosić prezydenta Mościckiego, za niewykonanie jego życzenia. Ale trumna z ciałem marszałka pozostała pod Wieżą Srebrnych Dzwonów.
Emeryt, który pozostał biskupem
Rok 1939 miał być ostatnim tak aktywnym. W lutym wysłał do papieża Piusa XI prośbę o zwolnienie z urzędu z racji wieku i coraz gorszego zdrowia. W kwietniu prośbę ponowił osobiście podczas audiencji. Ale już w maju – w obliczu coraz trudniejszej sytuacji w Europie i Polsce, a także po politycznych namowach m.in. ministra spraw zagranicznych Józefa Becka - zmienił zdanie i zadeklarował, że nadal może pozostać głową krakowskiego kościoła.
W czasie okupacji – wobec wyjazdu do Rzymu prymas Augusta Hlonda – przejął nieformalną rolę najważniejszego hierarchy w Polsce. Angażował się bardzo mocno w pomoc dla ludności – starał się organizować zaopatrzenie, ale też u niemieckich władz interweniował w sprawie aresztowanych czy wywożonych do obozów. Wspierał też działania mające za zadanie pomoc Żydom.
W czasie okupacji – wobec wyjazdu do Rzymu prymas Augusta Hlonda – przejął nieformalną rolę najważniejszego hierarchy w Polsce. Angażował się bardzo mocno w pomoc dla ludności – starał się organizować zaopatrzenie, ale też u niemieckich władz interweniował w sprawie aresztowanych czy wywożonych do obozów. Wspierał też działania mające za zadanie pomoc Żydom.
Wobec Niemców zachował postawę nieprzejednaną. W kwietniu 1940 r. odrzucił nawet zaproszenie generalnego gubernatora Hansa Franka. Jak wspominał biskup pomocniczy Julian Groblicki, Sapieha najpierw o zdanie zapytał swoich najbliższych współpracowników. Obaj uznali, że iść należy. „Tymczasem ks. metropolita skierował swój wzrok ku górze ponad nami i po krótkiej chwili namysłu głosem stanowczym i nieco podniesionym rzekł: – Nie, oni nic nie zmienią, natomiast sfotografują mnie i napiszą w dziennikach, że polski biskup w dniu urodzin Hitlera przybył z życzeniami”.
Gdy innym razem gubernator za pośrednictwem swego adiutanta zażądał wydania kluczy do Wawelu, miał odrzec: „Niech tylko nie zapomni ich oddać, kiedy będzie opuszczał Wawel”.
Wielokrotnie też żądał powstrzymania represji w tym w listach pasterskich. Nie zgodził się też na współpracę z okupantem w badaniu zbrodni katyńskiej ani na wydanie odezwy do wspólnej walki przeciw bolszewikom. Mimo tej postawy Niemcy nigdy nie zdecydowali się go aresztować. Sapieha ponoć był na to cały czas przygotowany. Pod łóżkiem zawsze miał schowaną małą walizeczkę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Biskup, który miał walizkę pod łóżkiem
Sytuacja codziennego zagrożenia nie zmieniła się także po zakończeniu II wojny światowej. Sapieha spodziewając się aresztowania napisał nawet specjalne oświadczenie: „W razie gdybym był aresztowany stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje tam złożone wypowiedzi, prośby i przyznania się są nieprawdziwe. Nawet, gdy one byłyby wygłaszane wobec świadków, podpisane, nie są one wolne i nie przyjmuję je za swoje”.
Z nową władzą prowadził grę. Odmówił wyjazdu do Moskwy na rozmowy w sprawie utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, ale z nowymi notablami się spotykał. Dyskretnie popierał PSL Stanisława Mikołajczyka. „Nawet szlachetne porywy, ale nie dosyć rozważne, kierowanie się niezdrową miłością własną, lub ciasnymi partyjnymi względami, mogą sprowadzić na kraj ciężkie straty. Solidarność narodowa, opanowanie siebie, ale również odwaga i siła przekonania niech kierują naszym postępowaniem” – apelował 16 lipca 1945 r.
Z nową władzą prowadził grę. Odmówił wyjazdu do Moskwy na rozmowy w sprawie utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, ale z nowymi notablami się spotykał. Dyskretnie popierał PSL Stanisława Mikołajczyka. „Nawet szlachetne porywy, ale nie dosyć rozważne, kierowanie się niezdrową miłością własną, lub ciasnymi partyjnymi względami, mogą sprowadzić na kraj ciężkie straty. Solidarność narodowa, opanowanie siebie, ale również odwaga i siła przekonania niech kierują naszym postępowaniem” – apelował 16 lipca 1945 r.
Wiosną tego roku dostał zgodę na wydawanie „Tygodnika Powszechnego”.
W Krakowie był postacią niezwykle popularną. „Momentem bardzo nas podnoszącym na duchu był powrót stryja z Rzymu po otrzymaniu kapelusza kardynalskiego w 1946-tym. Chociaż przyjazd był zorganizowany tak, by unikać oficjalnych powitań, cała ludność Krakowa tłumnie wyległa na całą trasę od granic miasta i entuzjazm był szalony. (…) Kardynał był ogólnie niezmiernie popularny i kochany, można powiedzieć, uwielbiany przez wielu. Choć rzadko publicznie przemawiał (...), ale gdy mówi, powaga i prostota wygłoszenia i treści robią swoje. Zresztą nie słowa, ale jego personnalité czynią z niego ‘leadera’” – podsumowała Matylda Osterwa, bratanica kardynała.
Sapieha zmarł w 23 lipca 1951 r. w wieku 84 lat. Jego pogrzeb zgromadził ok. 100 tys. osób.
Łukasz Starowieyski
MHP