Warszawa 06.1973. Ludzie na Rynku Starego Miasta. gr PAP/Chris Niedenthal
Fotograf Chris Niedenthal, autor symbolicznej fotografii stanu wojennego, przyznał w Studiu PAP, że większość jego zdjęć to dokumenty, dlatego uważa się za historyka wizualnego. Ponadto podkreślił, że swoimi fotografiami przekazuje „prawdziwą prawdę”.
Chris Niedenthal urodził się 21 października 1950 r. w Londynie, tam wychowywał się w polskiej rodzinie. Pierwszy aparat fotograficzny – Kodak Starmite – dostał w nagrodę w wieku 11 lat za zdanie egzaminu. Ukończył trzyletnie studia fotograficzne w London College of Printing. Jest jednym z najbardziej cenionych europejskich fotoreporterów. Współpracował m.in. z takimi magazynami jak „Newsweek”, „Time”, „Der Spiegel”, „Geo” i „Forbes”. W Polsce mieszka od prawie 40 lat.
Nawiązując do tytułu swojej najnowszej książki „W punkt. Życie z aparatem”, Niedenthal powiedział, że „życie z aparatem” jest „trudne, ale wyjątkowo ciekawe”, bo to wspaniały zawód.
Jego zdaniem trudność wiąże się przede wszystkim z wysiłkiem fizycznym. – Czasami trzeba nosić dużo sprzętu, ale trzeba także sporo jeździć w różne miejsca na świecie. Teraz nie jestem już tak aktywny jak kiedyś, ale dawniej co chwilę był inny kraj, inna historia – powiedział. Fotografowanie uważa za wyjątkowo ciekawe, ponieważ przed jego aparatem tworzyła się historia.
Do Polski przyjechał w 1973 r. Po kilku latach w roli wolnego strzelca został zatrudniony jako korespondent „Newsweeka” w Polsce. Jego pierwszy materiał fotograficzny przedstawiał „nielegalne” i prowizoryczne kościoły, tworzone pomimo zakazu władz państwowych. W 1978 r. był pierwszym fotoreporterem, który po wybraniu Karola Wojtyły na papieża przyjechał do Wadowic. 17 października wykonał zdjęcia księgi parafialnej, w której ksiądz dr Edward Zacher dokonał wpisu o powołaniu kardynała Wojtyły na tron Piotrowy. Rok później, podczas pielgrzymki papieża do ojczyzny, zrobił zdjęcie, które trafiło na okładkę „Newsweeka” – sfotografował na Jasnej Górze Jana Pawła II trzymającego na rękach małą zapłakaną dziewczynkę w czerwonej chusteczce.
Symboliczną fotografię stanu wojennego Niedenthal wykonał z ukrycia w Warszawie w drugim dniu stanu wojennego, 14 grudnia 1981 r. Widać na niej kino Moskwa, a na nim plakat filmu „Czas apokalipsy” w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Przed kinem stoi wojskowy wóz opancerzony SKOT, a wokół żołnierze.
Wraz z angielskim dziennikarzem Michaelem Dobbsem był pierwszym zagranicznym fotoreporterem wpuszczonym do Stoczni Gdańskiej podczas strajku w 1980 r. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce wykonywał zdjęcia z ukrycia. Diapozytywy w tym okresie przekazywał turystom i osobom wyjeżdżającym z Polski, by dostarczyli je do redakcji „Newsweeka”.
Niedenthal wyznał, że nie wie, ile fotografii wykonał w swoim życiu. – Musi ich być jakieś pół miliona, nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie ile, jest tego bardzo dużo – zaznaczył. Przypomniał, że kiedy pracował w dużych amerykańskich tygodnikach, codziennie wykorzystywał nawet około dziesięciu filmów. Ponadto każde zdjęcie ma kilka bardzo podobnych wersji.
Zapytany, na ile historia widoczna na fotografii jest wynikiem przygotowania i obserwacji, a na ile wynikiem przypadku, Niedenthal wyjaśnił, że w zawodzie fotografa potrzebne są szczęście i cierpliwość, a także talent.
Wskazał również, że jego fotografie pokazują świat, którego już nie ma. – Zawsze myślałem, że jestem fotoreporterem, a teraz się okazuje, że jestem dokumentalistą. Bo większość tego, co robiłem 30, 40, 50 lat temu, już nie jest reportażem, tylko dokumentem - powiedział. - Dlatego uważam, że jestem - tak górnolotnie mówiąc - wizualnym historykiem – dodał.
Jednocześnie zdradził, że spośród swoich fotografii najbardziej lubi te, które nie dotyczą polityki. – Zdjęcia ludzi pracujących w polu czy w domu, ukazujące prywatne sytuacje, są ważne. To są ludzkie strony fotografii – podkreślił.
Niedenthal zwrócił uwagę, że fotografie pokazują nie tylko tych, którzy są fotografowani. – Przecież fotografowie nie są zimnymi i nieczułymi ludźmi. W naszych pracach są oczywiście również nasze emocje – podkreślił.
Wyznał, że swoimi fotografiami przekazuje „prawdziwą prawdę”. - Fotoreporterowi nie wolno zmieniać niczego w postprodukcji. Nie wolno używać Photoshopa, kiedy przeszkadza np. latarnia czy chmurka. Dlatego sztuczna inteligencja jest dla nas tak niebezpieczna - podkreślił. - Zawsze trzeba się kierować prawdą. Jak już fotografujesz coś, co się dzieje przed tobą, to musisz być uczciwy wobec tego, kogo fotografujesz, i wobec tego, co się dzieje - zaznaczył.
Niedenthal jest laureatem nagrody World Press Photo w 1986 r. za portret sekretarza generalnego węgierskiego KC Jánosa Kádára, który trafił na okładkę „Time’a”. W 1999 r. zaprezentował cykl kilkudziesięciu zdjęć w dużym formacie zatytułowany „Tabu. Portrety nieportretowanych”, w ramach którego portretował dzieci z niepełnosprawnością intelektualną.
W 2013 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Książka Chrisa Niedenthala „W punkt. Życie z aparatem” ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ miś/