W związku z przypadającą w poniedziałek 80. rocznicę pierwszego zrzutu Cichociemnych do Polski English Heritage, organizacja zajmująca się ochroną obiektów uznanych za dziedzictwo narodowe Anglii, zaapelowała do ich krewnych o podzielenie się ich historiami.
"Chcielibyśmy usłyszeć od osób, które mają powiązania z (Cichociemnymi) lub historie do opowiedzenia o Cichociemnych w Audley End. Jesteśmy szczególnie zainteresowani historiami osób, które mieszkały w okolicy w tym czasie i które mogą pamiętać nocne huki lub widziały żołnierzy przechodzących przez pola w ciemności. Być może nie jest zaskakujące to, iż pozostawili oni niewiele wyraźnych śladów, biorąc pod uwagę, że byli dobrze wyszkoleni, aby być zarówno +cichymi, jak i niewidzialnymi+" - powiedział Andrew Hann, historyk z English Heritage, który opiekuje się Audley End, XVII-wieczną rezydencją w hrabstwie Essex w południowo-wschodniej Anglii, gdzie w czasie II wojny światowej odbywały się szkolenia Cichociemnych.
O apelu English Heritage piszą dziennik "Guardian" oraz kilka gazet regionalnych, m.in. "News and Star" z Cumbrii i "Shropshire Star". W poniedziałek pracownicy Audley End złożą pod znajdującym się tam niewielkim pomnikiem ku czci Cichociemnych wieńce od Ambasady RP, Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej i English Heritage.
Ambasador RP w Wielkiej Brytanii Arkady Rzegocki powiedział, że rocznica pierwszego zrzutu jest "ważną datą w historii Polski, polskich sił specjalnych i stosunków polsko-brytyjskich". Jak dodał, ich pierwsza misja dała "promyk nadziei dla oblężonej ojczyzny, że pomoc nadchodzi".
"Guardian" cytuje wypowiedź Janusza Zabielskiego, którego ojciec, Józef, brał udział w pierwszym zrzucie. Józef Zabielski, który służył w polskiej armii, został przydzielony do jednostki po przedostaniu się w 1940 r. przez Rumunię i Francję do Anglii. "Myślę, że był realistą. Jak większość z nas, zdawali sobie sprawę, że to co zrobili, nie zmieniło przebiegu wojny. Ale dali miejscowym ludziom wciąż żyjącym w Polsce jakąś nadzieję, że nie zostali całkowicie zapomniani" - mówi Janusz Zabielski.
O apelu English Heritage piszą dziennik "Guardian" oraz kilka gazet regionalnych, m.in. "News and Star" z Cumbrii i "Shropshire Star". W poniedziałek pracownicy Audley End złożą pod znajdującym się tam niewielkim pomnikiem ku czci Cichociemnych wieńce od Ambasady RP, Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej i English Heritage.
Zabielski i inni rekruci przechodzili szkolenie w Audley End, w Ringway pod Manchesterem lub w szkockich górach, gdzie uczestniczyli w kursach skoków spadochronowych, walki wręcz, sabotażu, a także w zakresie wymyślania wiarygodnych historii na wypadek, gdyby zostali schwytani i byli przesłuchani.
Zabielski wraz z dwoma innymi agentami został zrzucony do Polski w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r., ale przy lądowaniu złamał kostkę. Następnie oszukał okupacyjne władze niemieckie, gdy zapytano go o przyczynę kontuzji i przez kilka tygodni przedostawał się do Warszawy, często omijając punkty kontrolne wyskakując z pociągów, zanim dojechały do stacji.
Hann mówi, że bohaterstwo Józefa Zabielskiego było typowe dla członków jednostki, którzy stawali w obliczu niewiarygodnego ryzyka. "Jest to niezwykle ważna historia i miała ona wpływ na brytyjski wysiłek wojenny ze względu na wielkie sukcesy szpiegowskie, które odnieśli niektórzy z agentów, gdy zostali zrzuceni" - powiedział. Wskazuje jednak, że historia Cichociemnych jest mało znana w Wielkiej Brytanii.
Myślę, że było to niezwykle ważne dla Polski, ale w Wielkiej Brytanii wymyka się z pamięci zbiorowej, ponieważ skupiliśmy się na agentach, którzy byli we Francji i francuskim ruchu oporu" - wyjaśnia. Hann powiedział, że działania Cichociemnych pomogły w zdobyciu kluczowych danych wywiadowczych przed lądowaniem aliantów w Normandii oraz pozyskaniu informacji o miejscu wystrzeliwania rakiet V1 i V2.
"Chcielibyśmy usłyszeć od osób, które mają powiązania z (Cichociemnymi) lub historie do opowiedzenia o Cichociemnych w Audley End. Jesteśmy szczególnie zainteresowani historiami osób, które mieszkały w okolicy w tym czasie i które mogą pamiętać nocne huki lub widziały żołnierzy przechodzących przez pola w ciemności. Być może nie jest zaskakujące to, iż pozostawili oni niewiele wyraźnych śladów, biorąc pod uwagę, że byli dobrze wyszkoleni, aby być zarówno +cichymi, jak i niewidzialnymi+" - powiedział Andrew Hann, historyk z English Heritage, który opiekuje się Audley End, XVII-wieczną rezydencją w hrabstwie Essex w południowo-wschodniej Anglii, gdzie w czasie II wojny światowej odbywały się szkolenia Cichociemnych.
Po wojnie Zabielski przekwalifikował się w Londynie na cukiernika, a następnie zajął się zarządzaniem nieruchomościami i otworzył pensjonat. Ale jak powiedział jego syn, wojenne przyzwyczajenia nadal w nim pozostały i nigdy nie siedział tyłem do drzwi. "Zawsze musiał widzieć, kto wchodzi, kto wychodzi. To było jak instynkt - musiał to robić, nawet po wojnie" - powiedział.
2613 żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych zgłosiło się na ochotnika do szkolenia w operacjach specjalnych w czasie wojny, ale tylko 606 ukończyło rygorystyczny kurs, z czego 527 w Audley End. W latach 1941-1945 do okupowanej Polski zrzucono 316 Cichociemnych. 103 z nich zginęło w walce z Niemcami, zaś kolejnych dziewięciu zostało zamordowanych przez komunistów po wojnie.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ mal/