Warszawa 1951 r. Pokazowy proces generałów oskarżonych o szpiegostwo i dążenie do obalenia władzy PZPR, tzw. proces TUN (proces Tatar-Utnik-Nowicki) przed Najwyższym Sądem Wojskowym. Na zdjęciu w ławach oskarżonych siedzą, w pierwszym rzędzie: gen. brygady Stanisław Tatar; w drugim rzędzie: mjr Władysław Roman; w trzecim rzędzie: mjr Szczepan Wacek. Fot. PAP/Stanisław Wdowiński
16 grudnia 1980 r. zmarł gen. Stanisław Tatar. Gdy po II wojnie światowej przekazał komunistycznym władzom zdeponowane w Londynie złoto, przez Polaków na Zachodzie został uznany za zdrajcę. Jak na ironię jeszcze poważniejsze oskarżenia wysunęła też druga strona.
Tatar, urodzony 3 października 1896 r. w Biórkowie Wielkim na Kielecczyźnie, przeszedł długą drogę od służby w armii rosyjskiej podczas I wojny światowej, przez Wojsko Polskie w czasach II Rzeczpospolitej, po kluczowe stanowiska w Armii Krajowej i w strukturach emigracyjnych.
Był uczestnikiem wielu przełomowych wydarzeń: wojny polsko-bolszewickiej, kampanii wrześniowej i konspiracji Związku Walki Zbrojnej, a następnie w Armii Krajowej. W konspiracji używał pseudonimów „Tabor”, „Erazm” czy „Warta”. W 1943 r. został awansowany na generała brygady, a w kwietniu 1944 r. przyleciał do Londynu w ramach operacji „Most I” (Wildhorn I). Była to jedna z kluczowych akcji lotniczych, których celem było utrzymanie łączności rządu i dowództwa AK z okupowanym krajem. Po wojnie został w Londynie, gdzie działał z ramienia emigracyjnego rządu RP. Tam uczestniczył w zarządzaniu finansami i pomocą dla byłych żołnierzy AK oraz ich rodzin, co czyniło go jedną z kluczowych postaci dowództwa na wychodźstwie. Do jego obowiązków należało także opiekowanie się depozytami polskiego państwa na uchodźstwie, w tym tzw. Złotym Funduszem Obrony Narodowej.
Fundusz Obrony Narodowej powstał dekretem prezydenta Ignacego Mościckiego z 9 kwietnia 1936 r. jako ogólnonarodowa inicjatywa finansowa na rzecz obronności państwa. Polacy przekazywali pieniądze, ale przede wszystkim biżuterię, złote monety, obrączki i precjoza. Część tych darów, potocznie nazywana „Złotym FON-em”, ewakuowano we wrześniu 1939 r. wraz ze złotem Banku Polskiego. Ładunek przewieziono przez Rumunię do Francji, a ostatecznie część depozytów trafiła do Wielkiej Brytanii.
Według relacji samego generała Tatara, „Złoty FON był przechowywany w jedenastu artyleryjskich skrzyniach, które zostały zaplombowane po komisyjnym przebadaniu, posegregowaniu i sporządzeniu dokładnych wykazów, (…) z wyszczególnieniem ścisłej wagi każdego przedmiotu. Łączna waga wszystkich złotych przedmiotów wynosiła 350 kg”.
Inne źródła precyzują, że depozyt zawierał dodatkowo 18 kg brylantów oraz 36,6 kg monet numizmatycznych. Tatar przejął ten majątek ze Sztabu Naczelnego Wodza w 1945 r. z rąk gen. Mariana Kukiela, z przeznaczeniem na pomoc żołnierzom AK i ich rodzinom w kraju. Przechowywał go w Londynie w swojej willi przy 6 Montepelier Avenue lub według innej wersji w kasach pancernych przy Cornwall Gardens 11. Zabezpieczony został systemem alarmowym i ochraniał go por. Alfred Wiśniewski ps. „As”.
Aby sprawnie zarządzać depozytem, Tatar wraz z ppłk. Marianem Utnikiem i płk. Stanisławem Nowickim utworzył nieformalny „Komitet Trzech”, który nadzorował zarówno „Złoty FON”, jak i fundusz „Drawa”, czyli zasoby finansowe zgromadzone ze środków przekazywanych przez Amerykanów na pomoc AK. I to właśnie decyzje tego komitetu stały się potem źródłem największych kontrowersji.
Współcześni Tatarowi nie szczędzili mu ostrych słów. Historyk i publicysta Władysław Pobóg-Malinowski pisał: „był to oficer łączący przeciętną inteligencję z nadmiarem ambicji osobistej i dużą energią; arbitralny w stosunkach z otoczeniem, bezwzględny w dążeniu do swych celów; tupetem, pewnością siebie, kategorycznym tonem onieśmielał także i przełożonych; ziemie wschodnie uważał za «raka» od wieków toczącego Polskę; głosił konieczność wyrzeczenia się ich (…)”.
Jan Nowak-Jeziorański, legendarny kurier AK, oceniał Tatara jeszcze surowiej: „miał opinię zdolnego oficera sztabowego, lecz rozpierała go ambicja i żądza władzy. (…)
Podwładnych terroryzował sposobem bycia. Oficerów Oddziału VI traktował jak «feldfebel» szeregowców. Od początku nie ukrywał żywiołowej nienawiści do Sosnkowskiego i kompleksu antysanacyjnego, graniczącego z aberracją. (…) Tatar dyszał nienawiścią do piłsudczyków. (…) Niestety, wygórowane ambicje Tatara nie miały żadnego pokrycia w jego inteligencji politycznej. Był pod tym względem naiwnym prymitywem. (…) To człowiek o ponurym, złym spojrzeniu”.
Nawet Harold Perkins, szef polskiej sekcji Special Operations Executive, brytyjskiej organizacji powołanej do prowadzenia działań dywersyjnych i wywiadowczych w okupowanej Europie, po dwóch rozmowach z Tatarem stwierdził: „Wystarczą te dwa razy. Tatar damned fool (głupi jak but) nie ma pojęcia o roli A.K. albo usiłuje zniszczyć A.K. w oczach aliantów albo, na co wskazują dane z wywiadu brytyjskiego, kontaktuje się ze znanym nam agentem ambasady sowieckiej”.
W końcu maja 1947 r. „Komitet Trzech” zdecydował się na współpracę z wywiadem wojskowym Polski Ludowej. W praktyce oznaczało to oddanie części środków z funduszu „Drawa” oraz „Złotego FON-u” władzom w Warszawie, choć oficjalnie przedstawiano to jako wsparcie odbudowy kraju. Jak zauważa historyk IPN Dawid Koreś, decyzje komitetu „miały wszelkie znamiona defraudacji majątku należącego do Skarbu Państwa”.
Funkcjonowała wersja, zgodnie z którą Tatar złożył depozyt w pustej trumnie, szykowanej na wypadek śmierci gen. Lucjana Żeligowskiego i tak przekazał attaché wojskowemu ambasady Polski Ludowej w Londynie Maksymilianowi Chojeckiemu ok. 350 kg złota oraz część środków z funduszu „Drawa”. W rzeczywistości historia o „złotym katafalku”, rozpowszechniana później przez samego Tatara, była nieprawdziwa i kosztowności przewieziono do Polski na początku lipca 1947 r. pocztą dyplomatyczną.
Historyk dr Jarosław Pałka podkreśla jednak: „Przekroczeniem granic zdrady było przekazanie (władzom Polski Ludowej) środków FON, ale nie ma dowodów na to, że Tatar był agentem sowieckim”.
W 1948 r. prezydent Bolesław Bierut przyznał Tatarowi Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Nagrodzeni – awansami i odznaczeniami – zostali również Utnik i Nowicki. Jednak w 1949 r., gdy na wezwanie szefa wojskowego wywiadu przyjechali z Londynu do Warszawy, wszystkich aresztowano. Mieli brać rzekomo udział w wojskowym spisku. Oskarżono ich o szpiegostwo na rzecz Zachodu, próbę obalenia ustroju, a nawet o defraudację funduszy emigracyjnych.
W 1951 r. cała trójka stanęła przed Najwyższym Sądem Wojskowym i została osądzona w pokazowym procesie tzw. grupy TUN (od pierwszych liter: Tatar-Utnik-Nowicki). Tatara skazano na dożywotnie więzienie. Wyrok zapadł w oparciu o wymuszone zeznania i sfingowane dowody. Dopiero w 1956 r., w latach odwilży, wszyscy trzej zostali warunkowo zwolnieni i formalnie zrehabilitowani.
Sprawa Złotego Funduszu Obrony Narodowej i generała Tatara do dziś budzi emocje. Dla jednych był on zdrajcą, który zdefraudował narodowy skarb i dobrowolnie oddał go komunistom. Dla innych – co najmniej człowiekiem kierującym się błędnie pojmowanym realizmem, który w powojennej rzeczywistości chciał realnej pomocy dla byłych podkomendnych. Badania IPN wskazują jednoznacznie: nie ma dowodów na to, że Tatar był agentem sowieckim, ale jego decyzje poważnie przekroczyły granice lojalności wobec władz emigracyjnych.
Dokładny los przekazanych precjozów dotąd pozostaje niejasny. Złoto miało zostać przetopione w Mennicy Państwowej i wraz z resztą kosztowności zasilić skarb państwa PRL. Istnieje jednak podejrzenie, że część z depozytu przejęły służby bezpieczeństwa. (PAP)
Marta Panas-Goworska

