Pamiątkowymi tabliczkami zostaną oznaczone groby byłych więźniów obozu dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi (w czasie niemieckiej okupacji Litzmannstadt). Fot. muzeumdziecipolskich.pl
W 83. rocznicę pierwszego transportu polskich dzieci do niemieckiego obozu zwanego Małym Auschwitz w Łodzi rodziny 15 byłych więźniów otrzymały w czwartek w Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu symboliczne oznaczenia na nagrobki.
Pamiątkowymi tabliczkami zostaną oznaczone groby byłych więźniów obozu dla dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi (w czasie niemieckiej okupacji Litzmannstadt).
- Praca ponad siły, głód, chód, osamotnienie i przemoc ze strony wachmanów. Niektóre z tych dzieci zmarły i zostały pochowane na cmentarzu na łódzkich Kurczakach, ale zdecydowana większość przetrwała. Dorosły. Założyły rodziny. Potomkom tych osób przekazujemy symboliczne tabliczki, które zostaną umieszczone na grobach ich bliskich. Chcemy uhonorować pamięć tych, którzy przeżyli obóz. Niech będą świadectwem historii więźniów Małego Auschwitz - powiedziała Anna Dudek specjalistka Działu Zbiorów w Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu.
Pamiątkowe tabliczki osobiście odebrali: Ewa Adamska, córka Stanisława Gładkiego, Jacek Dyba, syn Wacława Dyby, Maria Tatrocka, córka Jana Lesika, Teresa Szczapa, córka Melanii Kujawy i Celina Święconek, córka Danuty Samburskiej.
- Przygotowaliśmy 15 tabliczek. Trafią do rodzin byłych więźniów obozu. To symboliczne oznaczenie rodziny będą mogły umieścić na grobie, by upamiętnić fakt, że ich bliski był jedną z kilku tysięcy ofiar niemieckiego okrucieństwa i to w najmłodszych latach życia. Chcemy docierać do kolejnych rodzin więźniów i przekazywać im ten mały symbol naszej pamięci - powiedziała w rozmowie z PAP Anna Dudek.
Maria Tatrocka, córka Jana Lesika w rozmowie z PAP przyznała, że o pobycie taty w obozie przy Przemysłowej dowiedziała się dopiero niedawno.
- Jako dziecko, miałam świadomość, że tata przebywał w obozie, ale unikał takich rozmów. Pamiętam tylko z jego opowieści, że były bardzo ciężkie warunki, że nie miał co jeść, że był bity i to bicie było bardzo dotkliwe. Trafił do obozu z sierocińca, bo był sierotą, był krnąbrny i potrząsał głową. Tak napisane było w raporcie - powiedziała Maria Tatrocka.
Dodała, że w jej opinii niechęć byłych więźniów obozu do zwierzeń mogła być spowodowana traumą, jaką przeżyli jako dzieci, i bólem, jaki wywoływały wspomnienia, ale też z powodu niechęci do obarczania innych tymi bolesnymi wspomnieniami.
- Zawsze podświadomie czułam ten ból, który tkwił w moim tacie zawsze. Wiele osób, kiedy rozmawiałam z rodzinami dzieci z Przemysłowej, odczuwało podobnie. Kto przeszedł przez obóz, żył już później zamknięty w swoim świecie. Zostali zamknięci w obozie jako dzieci i przez to zostali zamknięci na całe życie. Myślę, że tylko oni sami - byli więźniowie obozu - potrafili się nawzajem zrozumieć - powiedziała PAP Tatrocka.
Ewa Gładka-Adamska, córka Stanisława Gładkiego także przyznała, że jej ojciec, były więzień obozu przy ul. Przemysłowej nie był skory do zwierzeń, a przez wszystkie lata po wojnie tylko rodzina wiedziała, że był w obozie.
- Do 1989 roku, nie mówiło się o tym, a teraz myślę, że tata, który był skromnym człowiekiem, byłby usatysfakcjonowany, że ktoś pamięta o nim i jego tragedii. Gdyby żył, miesiąc temu - 13 listopada, skończyłby 96 lat - powiedziała Ewa Gładka-Adamska, córka Stanisława Gładkiego.
Dodała, że tabliczka to jest symbol, ale bardzo ważny.
- Mój tato nie żyje od 43 lat. Zmarł bardzo młodo, w wieku 52 lat, na trzy tygodnie przed moim ślubem. O tym, że był w obozie dowiedzieliśmy się już jako dorośli. Kiedy obóz został wyzwolony, mojego tatę przewieźli do pogotowia opiekuńczego przy Kopernika 36 w Łodzi. Stamtąd Antoni Markowski, rolnik ze Złotna wziął mojego tatę do domu i przez 13 lat był dla niego rodziną. A być może przeżył dlatego, że trafił do obozu z fałszywą datą urodzenia, odmładzająca go o trzy lata. Gdyby nie to, mając 16 lat trafiłby do Auschwitz, bo tam wywozili najstarsze dzieci z obozu - powiedziała Ewa Gładka-Adamska.
Maria Tatrocka w rozmowie z PAP powiedziała, że odbieranie tabliczki było dla niej wzruszające i bardzo ważne. Ma nadzieję, że umieszczone na płytach nagrobnych tabliczki, skłonią osoby, które będą przechodziły cmentarną aleją, żeby pomyśleć i sięgnąć głębiej do historii.
- Bo jest mnóstwo osób, które nie mają świadomości, że był taki obóz - powiedziała Tatrocka.
Obóz dla polskich dzieci Niemcy otworzyli 1 grudnia 1942 roku w okupowanej Łodzi w miejscu kompletnie odizolowanym - na terenie getta. Do stycznia 1945 roku przez obóz przeszło od 2 do 3 tys. więźniów. Były to dzieci w wieku od kilku do 16 lat. Dokładna liczba ofiar obozu zwanego Małym Auschwitz nie jest znana. Udokumentowanych aktami zgonów jest 77 śmierci dzieci, ale ta liczba była większa, sięgająca 200 osób.
Ofiary obozu chowano na cmentarzu na Kurczakach w Łodzi. Od kilku lat IPN prowadzi tam poszukiwania i ekshumacje. W grudniu 2023 r. na cmentarzu odsłonięto pomnik Pamięci Dzieci Polskich. Upamiętnia 500 dzieci, które zginęły w łódzkich obozach utworzonych przez Niemców, a pochowanych w nieoznaczonych miejscach na łódzkich nekropoliach.(PAP)
jus/ aszw/