Nagrobek na cmentarzu rzymskokatolickim pw. Św. Jerzego - części trójwyznaniowego, jedenastohektarowego Starego Cmentarza w Łodzi, założonego w 1855 roku. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Stary Cmentarz w Łodzi obchodzi w tym roku 170. rocznicę swojego powstania. W trójwyznaniowej nekropolii oprócz wyniosłych grobowców fabrykanckich i prawie 200 zabytkowych pomników znajdują się współczesne groby, które niosą wyjątkowe historie spoczywających tam ludzi.
Stary Cmentarz przy ulicy Ogrodowej to najstarsza nekropolia w Łodzi. Powstała w połowie XIX wieku, jest świadectwem wielowyznaniowej, wielokulturowej i wielonarodowościowej historii miasta. Cmentarz to miejsce pochówku przemysłowców, lekarzy, prawników, przedstawicieli starych rodów, uczestników walk o niepodległość, ludzi zasłużonych dla rozwoju miasta, jego sztuki i oświaty.
Przy okazji Wszystkich Świętych i dorocznej kwesty na ratowanie zabytków Starego Cmentarza (w tym roku odbywa się po raz 31.) przypominamy kilka współczesnych grobów, przy których warto zatrzymać się, przemierzając aleje cmentarza przy ul. Ogrodowej.
Wśród takich grobów jest grób malarza Konstantego Mackiewicza. Prosta, surowa płyta z dyskretnym akcentem - malarską paletą.

Prof. Łukasz M. Sadowski, kierownik katedry Teorii i Historii Sztuki ASP w Łodzi w rozmowie z PAP ocenił, że malarz związany z Łodzią od 1926 r. wzbogacił artystycznie miasto, które w okresie swojego największego rozwoju nie było ośrodkiem artystycznym, ale miastem drapieżnego kapitalizmu. Artystyczna Łódź zaczęła powstawać dopiero po 1918 r., kiedy osiedlili się tu Konstanty Mackiewicz, Władysław Strzemiński (także pochowany na Starym Cmentarzu), Karol Hiller, Wacław Dobrowolski.
- Konstanty Mackiewicz to obecnie malarz nieco zapomniany, którego warto mieć na ścianie i warto pochylić się nad jego mogiłą. Takich jak on powinno się przypominać i promować, bo należy mu się uwaga jako artyście i jako człowiekowi, który przez wiele lat współtworzył życie artystyczne Łodzi - powiedział PAP prof. Łukasz M. Sadowski.
Na starym Cmentarzu znajduje się skromny też grób Mieczysława Jagoszewskiego, legendarnego dziennikarza i redaktora łódzkich gazet od czasów przedwojennych aż do lat 80. ub. wieku. Zdzisław Szczepaniak, redaktor „Dziennika Łódzkiego”, o Jagoszewskim mówi „mój Mistrz i Przyjaciel”.
- „Jagosz” był postacią szczególną. Władał łaciną, cytował greckich twórców w oryginale. To dziennikarz, ale też poeta, pisarz, erudyta, kpiarz i kawalarz, a w młodości był, co słyszałem od starszych kolegów, wielkim miłośnikiem pięknych kobiet, wykwintnych potraw, a przy tym wszystkim zaprzysiężony „stary kawaler” wiodący niemal pustelniczy tryb życia, a przy tym hojny i gotowy do finansowej pomocy kolegom - wspomina Jagoszewskiego Zdzisław Szczepaniak.

W czasie okupacji Jagoszewski przeszedł przez obozy koncentracyjne Auschwitz (więzień nr 152485), Nordhausen i Buchenwald. W r. 1945 wrócił do Łodzi, do redakcji „Expressu Ilustrowanego”, a później do „Dziennika Łódzkiego”. Był krytykiem teatralnym, jednym z założycieli Towarzystwa Przyjaciół Łodzi. Walczył o odbudowę zburzonego przez Niemców w 1939 r. pomnika Tadeusza Kościuszki. Jagoszewski zmarł w kwietniu 1987 roku, w wieku 90 lat.
- Po śmierci „Jagosza”, w kwietniu 2000 r. dąb w Parku Klepacza nazwaliśmy imieniem naszego nieżyjącego od 13 lat kolegi, aby przypominał łodzianom o tym cieszącym się powszechnym szacunkiem człowieku - dodał Szczepaniak. Dodał, że Jagoszewski ma też swoją ulicę na Bałutach.
Idąc cmentarną aleją wzdłuż muru oddzielającego część katolicką od prawosławnej nieco ukryty w drugim rzędzie za innymi, znajdziemy grób zmarłej w 1988 r. profesor Stefanii Skwarczyńskiej.
- To jedna z pierwszych i największych intelektualistek polskich XX wieku. Jak wybitny to był umysł może świadczyć fakt, że jej praca seminaryjna na pierwszym roku studiów Uniwersytetu Lwowskiego została uznana od razu za doktorat - tak w rozmowie z PAP opisał postać Paweł Spodenkiewicz, przez lata, jako pracownik Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego badał spuściznę Stefanii Skwarczyńskiej, która dzięki rodzinie profesor trafiła do tej placówki.

Paweł Spodenkiewicz dodał, że Skawarczyńska, badaczka o zasięgu europejskim, korespondowała z uczonymi z całego świata i namiętnie pisała listy, ponad dwa tysiące rocznie. Stworzyła przy tym przełomową pracę naukową o listach jako utworach literackich.
Skwarczyńska razem z córkami przeszła przez zesłanie do do Kazachstanu. Jej mąż Tadeusz, oficer WP, przebywał w niemieckiej niewoli. Oboje leżą na Starym Cmentarzu w Łodzi. W pobliżu znajduje się też mogiła córki Skwarczyńskich - Joanny. Zginęła w katastrofie łodzi na Jeziorze Gardno podzas harcerskich wakacji w lipcu 1947 r. Joanna leży we wspólnym grobie harcerek drużny zwanej Małą Trzynastką.
Z kolei w ewangelickiej części Starego Cmentarza w Łodzi trafimy na grób zmarłego w kwietniu 2017 r. Olega Zakirowa. To major KGB, który w 1989 r., w okresie gorbaczowskiej pierestrojki znalazł się w specjalnej grupie funkcjonariuszy smoleńskiego KGB zajmującej się rehabilitacją ofiar stalinizmu. Wyszedł poza zaplanowany przez władze sowieckie zakres badań nad mordami stalinowskimi, dotarł do bezpośrednich świadków i wykonawców zbrodni katyńskiej dokonanej na Polakach przez NKWD w 1940 r., spisał i przechował ich zeznania.

W 1991 r. został usunięty ze służby w KGB. Zdecydował się na wyjazd z Rosji. Zakirow nawet w Polsce obawiał się o własne życie. Na spotkania przychodził z własną butelką wody. Nie korzystał z cateringu. Na trwające dość długo nagranie filmu dokumentalnego przyniósł swoje jedzenie i picie. Paweł Spodenkiewicz, reportażysta i pisarz, spotkał się z Zakirowem w Łodzi.
- Spotkaliśmy się na Piotrkowskiej w restauracji. Usiadł tyłem do ściany, żeby mieć pod kontrolą całą salę. Długo go namawiałem na jedną fotografię do artykułu. Odniosłem wrażenie, że boi się zamachu - wspomina Spodenkiewicz w rozmowie z PAP.
Dodał, że Zakirow poświęcił swoje wygodne życie majora KGB, by ujawnić prawdę o stalinowsich zbrodniach. - Warto to docenić i warto o tym pamiętać, mijając jego grób - powiedział Spodenkiewicz.
Nagrobek na łódzkim cmentarzu ewangelicko-augsburskim, z krzyżem prawosławnym i wizerunkiem odwróconej tyłem sylwetki oficera KGB patrzącego na las katyński, opatrzony jest inskrypcją w języku polskim i rosyjskim: „Wybaczcie mi wszyscy, kogo zraniłem niesłusznie, i nawet ci, kogo słusznie”.(PAP)
jus/ wj/