„Autor tej książki nie miał miejsca na małe marzenia…” – napisał we wstępie do autobiografii ojca jego syn Chemi. Szymon Peres odbył niezwykłą drogę z małej wioski na terenie przedwojennej Polski, do foteli premiera i prezydenta Izraela, a także pokojowej Nagrody Nobla. Był ostatnim z żyjących ojców założycieli państwa Izrael. Urodził się 2 sierpnia 1923 r.
Zapach pomarańczy
Ponoć gdy mówił po hebrajsku, zawsze przebijał się jego polski akcent. „Sposób, w jaki mówił, jego akcent zawsze wszystkich ujmował w Izraelu. Ten piękny, poetycki hebrajski z głębokim polskim akcentem, miał znaczenie symboliczne związane z założycielami naszego państwa” – mówił już po śmierci Peresa, Jonny Daniels, założyciel fundacji na rzecz budowania relacji polsko- żydowskich.
Peres, a właściwie Szymon Perski, urodził się w Wiszniewie, w połowie drogi między Mińskiem i Wilnem, na terytorium przedwojennej Polski, blisko ówczesnej granicy z Rosją. „Wiedliśmy proste życie: były tam tylko trzy drogi, przy każdej stały surowe drewniane domy. Nie mieliśmy bieżącej wody ani elektryczności. Ale był dworzec kolejowy, oddalony zaledwie o pięć kilometrów, i dzięki przesyłkom i podróżnikom mogliśmy poznawać – i smakować – świat zza lasu” - wspominał.
Ojciec handlował drzewem, matka z wykształcenia była bibliotekarką. „Rodzice wychowywali mnie bez granic czy ograniczeń, nigdy nie mówili mi, co mam robić, zawsze ufali, że moja ciekawość poprowadzi mnie właściwą drogą” - pisał.
W jego kształtowaniu niezwykłą rolę odegrał dziadek – rabin. „Pomimo mojego młodego wieku dziadek uczył mnie Talmudu, polecił mi też czytać Tołstoja i Dostojewskiego. Z Talmudu dowiedziałem się, że w życiu nie ma dróg na skróty, a «Zbrodnia i kara» Dostojewskiego odebrała mej młodej duszy spokój. Zarówno zbrodnia, jak i kara niepokoiły mnie bezustannie”.
Drogę, a przynajmniej jej część miał wyznaczoną od małego. W rodzinie często mówiło się o wyjeździe do Izraela.
Szymonowi to miejsce kojarzyło się z zapachem i smakiem pomarańczy. Pierwszy raz spotkał się z nimi w domu sąsiadów. Tam do wyjazdu do Izraela namawiał przybyły do miasteczka nieznajomy. Potem rozdał każdemu po owocu. „Kiedy nadeszła moja kolej, działałem powoli i uważnie, denerwowałem się, że mogę zrobić coś nie tak. Przysunąłem pomarańczę pod nos, pierwszy raz w życiu wdychając zapach cytrusów. Owoc (...) był nieziemski, jak tylko mógł wyobrazić sobie mały chłopiec. Był czymś o wiele więcej niż tylko owocem; był symbolem moich nadziei i aspiracji”.
Rodzina zdecydowała się na wyjazd na początku lat 30-tych. Szymon miał 11 lat. W kraju został dziadek. „W jego oczach stały łzy. Położył rękę na moim ramieniu, a następnie pochylił się, by na mnie popatrzeć. – Obiecaj mi jedno – powiedział tym samym rozkazującym głosem, który tak dobrze znałem. – Wszystko, zejde. – Obiecaj mi, że zawsze pozostaniesz Żydem.”
Życie dziadka zakończyło się po wejściu hitlerowców, którzy spędzili część Żydów do synagogi i podpalili ją.
Kokon, skrzydła i broń
„Ziemia Izraela bardzo mi odpowiadała. Z czasem poczułem, że odciąłem się od starego życia, tak jakby Wiszniew był moim kokonem, a teraz wyrosły mi skrzydła”. Pierwszy obraz to gaj pomarańczowy posadzony wzdłuż drogi wiodącej do domu wujostwa.
Szymon początkowo zamieszkał z rodziną w Tel Avivie. Dość szybko przeniósł się do kibucu. „Za dnia pracowaliśmy na polach lub uczyliśmy się w naszych klasach. Nocami stawaliśmy na straży. Arabowie z sąsiednich wsi często do nas strzelali albo próbowali zrabować nasze jedzenie i zapasy (…) wioska była często ostrzeliwana, wiele razy w nocy musiałem prowadzić wymianę ognia w ciemności” – opowiadał. Później był jednym z założycieli kolejnego kibucu Alummot. Już wówczas należał do tajnej organizacji młodzieżowej związanej z ruchem syjonizmu socjalistycznego.
W kibucu poznał też swoją żonę Sonię Gelman, urodzoną na Wołyniu. „Stała boso w drzwiach ich domu. Długie brązowe włosy miała zaczesane do tyłu i splecione w warkocz, dzięki czemu widać było przenikliwie patrzące oczy i twarz greckiego posągu – jeszcze nigdy nie widziałem takiego piękna. Na chwilę nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się nieznacznie i już należałem do niej”. Z Sonią był do końca życia, mieli trójkę dzieci.
Po kilku miesiącach działania w politycznej organizacji został jej delegatem na zjazd krajowy. To podczas podróży do Hajfy poznał Bena Guriona, którego stał się później bliskim współpracownikiem. Pierwsze spotkanie z podziwianym bohaterem przyniosło zawód. Peres co prawda odbył z Gurionem podróż samochodem, ale ten całą drogę … przespał.
Ben Gurion zapamiętał Peresa. Pewien czas później, gdy należał już do paramilitarnej organizacji Hagana wręczył mu dwie kartki. „Jak mogę pomóc? – zapytałem Ben Guriona, gdy przekazał mi długą listę zakupów broni. – To proste – odparł. – Znajdź dla nas tę broń tak szybko, jak się da. Wróciłem do wypożyczonego mi biurka, aby przejrzeć dokument, po chwili jednak odniosłem wrażenie, że czytam listę zakupów w obcym języku”. Błyskawiczne działania było niezbędne. Rok później 14 maja 1948 r. Izrael proklamował niepodległość, w tym samym roku wybuchła I wojna izraelsko-arabska, zwana przez Izraelczyków wojną o niepodległość.
Peres nadal dbał o uzbrojenie, ale już w ramach Sił Obronnych Izraela. W 1949 r. najpierw został szefem służb morskich, a następnie delegacji Ministerstwa Obrony Izraela w USA. Przebywał tam przez 3 lata. Obowiązki spowodowały, że nigdy nie zaciągnął się do wojska, co często zarzucali mu polityczni przeciwnicy.
W 1952 r. wrócił do Izraela i do ministerstwa obrony. Znów był zaangażowany w sprowadzanie broni. Mimo oporu USA, które w tamtych latach próbowało uniemożliwić zakupy uzbrojenia, udało mu się podpisać kontrakty z Francją. Stamtąd sprowadzone zostały m.in. czołgi, samoloty, czy systemy radarowe. Czołgi sprowadził też z Wielkiej Brytanii.
Nie wahał się paktować nawet z Niemcami. W 1959 r. spotkał się ministrem obrony RFN, co spowodowało ogromne kontrowersje i kryzys rządowy. Przyniosło za to konkretne rozwiązania – pomoc wojskową i finansową.
Ale być może najbardziej kontrowersyjny był projekt atomowy.
Straszak jądrowy
Był rok 1963, gdy Peres znalazł się w gabinecie owalnym Białego Domu. Po wielu latach Stany Zjednoczone zdecydowały się wesprzeć Izrael, sprzedając im broń. Rozmowa z Johnem Kennedym nie dotyczyła sprzętu wojskowego. „Jakie są pańskie intencje w kwestii broni jądrowej, panie Peres?” - zapytał niespodziewanie prezydent, po czym przedstawił mu zgromadzone przez amerykański wywiad dowody związane z programem atomowym Izraela. Peres nie stracił zimnej krwi. „Panie prezydencie, mogę pana zapewnić, że nie będziemy pierwszym krajem, który wprowadzi do regionu broń jądrową” – odrzekł. Niejako przy okazji tej wypowiedzi wprowadził do polityki swoistą doktrynę, nazywaną później „dwuznacznością jądrową”. Polegała ona na tym, że nikt nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał posiadania przez Izrael takiej broni. Izraelscy politycy stosują tę doktrynę do dzisiaj.
Rozmowy na ten temat Ben Gurion i Peres rozpoczęli w 1956 r. Technologię zgodziła się udostępnić Francja.
Elektrownia była niezwykle potrzebna z powodów gospodarczych – zaspakajała dużą część potrzeb energetycznych, zużywanych m.in. do odsalania wody. Peres przyznawał, że dla niego najważniejszy był jednak wymiar polityczny. „Gdyby udało nam się zbudować reaktor, nasi wrogowie nigdy nie uwierzyliby w nasze pokojowe zamiary. (...) byłem pewien, iż ani publiczne oświadczenia, ani prywatne zapewnienia, ani nawet przedstawienie konkretnych dowodów nie przekonają sceptyków, że nie planujemy wojny jądrowej. (...) Opinia o posiadaniu energii jądrowej jest czynnikiem odstraszającym. A odstraszenie, jak sądziłem, było pierwszym krokiem na drodze do pokoju”.
Elektrownia położona na pustyni Negew uruchomiona została w 1958 r. Dwa lata później Ben Gurion przyznał, że jest to elektrownia atomowa, służącą jednak wyłącznie do celów pokojowych. Ocenia się, że dziś Izrael posiada ok. 80 głowic, choć nigdy się do tego nie przyznał.
Pokojowy negocjator
W miarę upływu lat, Peres zaczął też pełnić coraz ważniejsze role polityczne. Już pod koniec lat 50-tych został wybrany do Knessetu, którego członkiem nieprzerwanie był przez niemal pół wieku. W 1969 r. po raz pierwszy został ministrem (absorpcji imigracji). Później był też szefem resortów transportu, komunikacji. W 1974 r. w rządzie Icchaka Rabina objął tekę ministra obrony narodowej.
W 1977 r. w związku ze skandalami na tle korupcyjnym i obyczajowym Rabin ustąpił z urzędu szefa Partii Pracy – a Peres zajął jego miejsce. Po przegranych przez lewicę wyborach został liderem opozycji. Mimo to w kluczowych kwestiach – porozumień z Egiptem w Camp David i zawartego rok później traktatu pokojowego z tym krajem - poparł prawicowy rząd.
Prezydent Egiptu i ówczesny premier Izraela otrzymali za to pokojową nagrodę Nobla.
Peres popierając proces pokojowy wkroczył tym samym na drogę, która i jemu przyniosła pokojowego Nobla. „Od czterdziestu lat jestem znany jako jedna z najbardziej ugodowych osób w Izraelu, skoncentrowana głównie na pokoju. Jednakże pierwsze dwadzieścia lat mojej kariery spędziłem nie na dążeniach do pokoju, ale na przygotowaniach do wojny” – pisał po latach.
„To nie ja się zmieniłem. Myślę, że to sytuacja się zmieniła. Kiedy istnienie Izraela było zagrożone, byłem - jak wy to nazywacie - jastrzębiem. Kiedy poczułem, że Arabowie są otwarci na negocjacje, powiedziałem, że my także” – tłumaczył w prasowym wywiadzie.
W 1984 r. Peres po raz pierwszy został premierem, równocześnie pełniąc obowiązki ministra spraw wewnętrznych i spraw religii. Wspólnie z Rabinem podjęli decyzję rozpoczęciu wycofywania Sił Obronnych Izraela z Libanu. Pertraktował też z innymi państwami arabskimi: Marokiem i Jordanią.
Tajne rozmowy prowadził także z Organizacją Wyzwolenia Palestyny, w sprawie zakończenia ataków terrorystycznych i uznania przez Palestyńczyków państwa Izrael.
Rozmowy przerwane na kilka lat zostały wznowione na początku lat 90-tych. Doprowadziły do porozumienia w Oslo. Premierem był wówczas Icchak Rabin, a Peres pełnił rolę ministra spraw zagranicznych.
Porozumienie było tajne – podpisali je Rabin i Mahmud Abbas.
Zawarty układ tworzył Autonomię Palestyńską w Strefie Gazy i mieście Jerycho. W zamian OWP wyrzekła się przemocy i uznała prawa Izraela do istnienia w pokoju i bezpieczeństwie. Publiczne podpisanie nastąpiło 13 września 1993 r., w obecności prezydenta USA Billa Clintona na trawniku Białego Domu w Waszyngtonie. To właśnie te podpisy przyniosły Rabinowi, Arafatowi i Peresowi nagrody Nobla.
Temu pierwszemu niestety też śmierć. Rabin zginął w zamachu, którego dokonał prawicowy ekstremista. Po jego śmierci Peres po raz drugi został premierem. Kontynuował wypełnianie porozumień z Oslo – przekazując Autonomii Palestyńskiej miasta Samarii i Judei. Nie cofał się jednak przed użyciem siły. W 1996 r. wobec ostrzału przez Hezbollah terenów Izraela, nakazał przeprowadzenie akcji odwetowej i zbombardowanie baz ugrupowania w Libanie. W 2007 r. w wieku 83 lat objął ostatnią publiczną funkcję – prezydenta Izraela. Był nim przez 7 lat. Swoją misję życia - budowę państwa Izrael podsumował: „Zaczęliśmy jako wątpliwość, a osiągnęliśmy cud. Mało ziemi, niedostatek wody, wrogie otoczenie, żadnych surowców, po prostu nic poza niebezpieczeństwami. Ale jednak ten kraj pokazał, że człowiek może bardziej wzbogacić ziemię, niż ziemia wzbogacić człowieka”.
Zmarł w wieku 93 lat.
Łukasz Starowieyski
Źródło: Muzeum Historii Polski