Kolejarz Jan Maletka, zamordowany przez Niemców 20 sierpnia 1942 roku za podanie wody Żydom transportowanym do obozu zagłady Treblinka II, został w czwartek upamiętniony w ramach programu Instytutu Pileckiego „Zawołani po imieniu”.
W czwartek, w święto pracowników kolei, Instytut Pileckiego (IP) upamiętnił Jana Maletkę, pracownika kolei zamordowanego przez Niemców 20 sierpnia 1942 roku za podanie wody Żydom transportowanym do obozu zagłady Treblinka II. W uroczystości, której współorganizatorami byli Fundacja Grupy PKP oraz Grupa PKP, Muzeum Treblinka oraz samorządy powiatu Ostrów Mazowiecka i gminy Małkinia Górna, wzięli udział przedstawiciele rodziny upamiętnianego oraz wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalena Gawin, zastępca dyrektora Instytutu Pileckiego Anna Gutkowska, dyrektor Muzeum Treblinka dr Edward Kopówka oraz przedstawiciele Fundacji Grupy PKP i władz samorządowych.
Uroczystości rozpoczęły się o godz. 11 uroczystą mszą świętą w Sanktuarium Trójcy Przenajświętszej św. Anny w Prostyni.
Następnie na terenie byłej stacji kolejowej w Treblince, odsłonięto kamień z tablicą upamiętniającą Jana Maletkę. Dzięki współpracy IP z Fundacją Grupy PKP oraz Grupą PKP wydarzenie uzyskało szczególną oprawę. Znakiem do rozpoczęcia uroczystości był sygnał nadany o godz. 12.30 przez lokomotywy przejeżdżających w pobliżu pociągów.
Po ceremonii upamiętnienia uczestnicy oddali hołd wszystkim ofiarom obozów Treblinka I i Treblinka II, składając kwiaty pod pomnikiem Ofiar Zagłady, pomnikiem w obozie pracy oraz pomnikiem poświęconym Romom i Sinti.
"Widzieli Żydów duszących się w pociągu, w wagonach bydlęcych, wołających +wody!+. Robili to wielokrotnie. Tym razem kiedy Maletka podawał wiadro z wodą, wycelował w niego funkcjonariusz mundurowy niemiecki i zabił go" - opowiadała Gawin.
"Spotykamy się w miejscu szczególnym. Powstały tutaj dwa upamiętnienia: pierwsze upamiętnia bocznicę, z której odjeżdżali Żydzi do obozu Zagłady w Treblince. W Treblince zginęła cała żydowska Warszawa. Żydzi byli przywożeni z różnych miast polskich, ale także i zza granicy. Szacuje się, że w Treblince zginęło 900 tys. Żydów. Jednocześnie spotkaliśmy się tutaj, żeby upamiętnić śmierć jednego człowieka. 900 tys. Żydów i jeden człowiek" - powiedziała wiceminister kultury Magdalena Gawin.
Jak mówiła, wiemy, że tuż przed swoją śmiercią, Maletka, szykował się do ślubu. "W kościele odbyły się dwa razy zapowiedzi. Cieszyła się jego rodzina, otwierał się jakiś nowy etap życia" - powiedziała Gawin.
Przypomniała, że Jan Maletka, jego brat Stanisław i kolega Remigiusz Pawłowicz, decyzją niemieckich władz okupacyjnych zostali skierowani do Małkini i zatrudnieni tam jako robotnicy kolejowi. "Widzieli Żydów duszących się w pociągu, w wagonach bydlęcych, wołających +wody!+. Robili to wielokrotnie. Tym razem kiedy Maletka podawał wiadro z wodą, wycelował w niego funkcjonariusz mundurowy niemiecki i zabił go" - opowiadała Gawin.
"Zastanawiałam się, za co zginął Maletka. Za ojczyznę? Za rodzinę? Za co? Jak ciężko jest opowiedzieć taką śmierć – z powodu podania wiadra wody" – podkreśliła.
Zofia Łopacka, bratanica Jana Maletki, powiedziała: "To jest pamięć o człowieku, który za to, że był przyzwoitym, musiał zginąć. Serdecznie dziękuję wszystkim obecnym na tej uroczystości - szczególny gest robię w kierunku młodzieży. Jest to lekcja historii".
Zaznaczyła, że "wybaczenie nie oznacza zapomnienia". "To miejsce jest tak szczególne i naznaczone takim cierpieniem, tysięcy niewinnych ludzi, że musimy wszyscy pracować nad tym, żeby z tego nieszczęścia, z poświęcenia się młodego chłopaka, że powstało dobro. Dobro musi zawsze zwyciężyć" - wskazała.
Zofia Łopacka, bratanica Jana Maletki, powiedziała: "To jest pamięć o człowieku, który za to, że był przyzwoitym, musiał zginąć. Serdecznie dziękuję wszystkim obecnym na tej uroczystości - szczególny gest robię w kierunku młodzieży. Jest to lekcja historii".
"Jan był duszą towarzystwa. Był bardzo serdeczny, otwarty. Gdzie Jan, tam zawsze inni byli. Nigdy pesymistycznie nie skwitował żadnej sytuacji. Mimo, że to była wojna, on zawsze był tak optymistycznie nastawiony do życia, do ludzi, że aż trudno uwierzyć, że to jego życie tak szybko się skończyło" - podkreśliła Łopacka.
Jak mówiła, Jan pytany przez swoją przyszłą teściową, dlaczego pomaga, odpowiedział: "Jak się słyszy ten straszny krzyk i to wołanie o pomoc, to nie można być obojętnym".
W trakcie uroczystości odczytano list od dyrektora Instytutu Pileckiego dr Wojciecha Kozłowskiego. "Już po raz 23. gromadzimy się, by +zawołać po imieniu+ kolejnego bohatera czasu II wojny światowej, który za pomoc skazanym na zagładę Żydom poniósł śmierć z rąk niemieckiego okupanta" - przypomniał Kozłowski.
Dodał, że "realizowany od 2019 roku przez Instytut Pileckiego program +Zawołani po imieniu+ przyjmuje dziś twarz Jana Maletki, młodego pracownika kolei, który 20 sierpnia 1942 roku na stacji kolejowej w Treblince został rozstrzelany za podanie wody zamkniętym w wagonach żydowskim ofiarom". "Trudno przejść obojętnie wobec takiej tragedii. Trudno nie pytać, jakim okrucieństwem trzeba się wykazać, by stworzyć cały zbrodniczy system, który śmiercią płacił za okazane miłosierdzie? Jaką odwagę i moralny upór trzeba mieć w sobie, by dać odpór złu i pozostać człowiekiem w tak nieludzkich czasach, nawet za cenę własnego życia?" - napisał dyrektor Kozłowski.
"Najpierw okupant zrobił wiele, by zatrzeć ślady i uczynić ofiary anonimowymi, potem – przez dekady – komunistyczny reżim nie był dość zainteresowany ich przypomnieniem. Trzeba było wielu lat, byśmy upomnieli się o bohaterów, +wołając ich po imieniu+, przede wszystkim tutaj – we wspólnocie lokalnej, ale także szerzej – we wspólnocie narodowej" - zaznacza dyrektor Instytutu Pileckiego dr Wojciech Kozłowski.
Podkreślił, że "historia Maletki, tak jak losy wielu innych Polaków zamordowanych przez Niemców za pomoc Żydom, przez lata pozostawała zapomniana". "Najpierw okupant zrobił wiele, by zatrzeć ślady i uczynić ofiary anonimowymi, potem – przez dekady – komunistyczny reżim nie był dość zainteresowany ich przypomnieniem. Trzeba było wielu lat, byśmy upomnieli się o bohaterów, +wołając ich po imieniu+, przede wszystkim tutaj – we wspólnocie lokalnej, ale także szerzej – we wspólnocie narodowej" - napisał w liście.
Podziękował wszystkim, dzięki którym można przywrócić osobę Jana Maletki pamięci zbiorowej, a szczególne wyrazy wdzięczności i szacunku złożył rodzinie "Zawołanego po imieniu".
Upamiętnieniu towarzyszą warsztaty edukacyjne, zorganizowane przez pracowników Instytutu Pileckiego w blisko 20 szkołach podstawowych i ponadpodstawowych regionu. Z kolei na ekranach reklamowych w okolicach Dworca Centralnego w Warszawie i na jego peronach przez cały dzień wyświetlana będzie animacja prezentująca historię Jana Maletki. Animacja wyświetlana będzie też w mediach społecznościowych Instytutu i Fundacji Grupy PKP.
Pochodzący z Mińska Mazowieckiego Jan Maletka (21 lat), jego brat Stanisław (lat 22) i kolega Remigiusz Pawłowicz (lat 20), decyzją niemieckich władz okupacyjnych zostali skierowani do Małkini i zatrudnieni tam jako robotnicy kolejowi. Mieszkali w wagonach pracowniczych przy żwirowni w Treblince. W zależności od potrzeb pracowali m.in. "przy torach" i obsługiwali składy wywożące kruszywo ze żwirowni. Wspólnie spędzali wolne chwile po pracy. Jan i Remigiusz znaleźli w Małkini swoje wybranki. Jan miał już nawet ustaloną datę ślubu.
"Kiedy 20 sierpnia 1942 roku na stację w Treblince wjeżdżał kolejny transport Żydów (prawdopodobnie z warszawskiego getta), Jan, Stanisław i Remigiusz wykonywali tam wyznaczoną im pracę. Około godziny 10 ostrożnie ruszyli w stronę wagonów, trzymając w rękach naczynia z wodą. Niespodziewanie zostali dostrzeżeni przez jednego z wartowników, który natychmiast otworzył ogień z broni automatycznej" — opowiada dr Marcin Panecki, historyk z Instytutu Pileckiego. "Jan Maletka zginął na miejscu. Stanisław i Remigiusz zdołali paść na ziemię i ukryć się w pobliskim rowie. Udało im się uciec. Jak się później okazało, nie zostali rozpoznani przez obozową załogę" - dodał.
Przekazał, że ciało zamordowanego Niemcy planowali wywieźć do obozu i tam je zakopać". "Stanisław i Remigiusz zwrócili się o pomoc do pracowników kolejowych w Treblince i za ich namową Niemcy odstąpili od swojego zamiaru. Pozwolili zabrać ciało. Brat i kolega pochowali Jana na cmentarzu w Prostyni. Ziemny grób z drewnianym krzyżem nie przetrwał próby czasu, więc dokładne miejsce spoczynku Jana Maletki pozostaje nieznane" - powiedział dr Panecki.
Mimo wprowadzenia przez niemieckiego okupanta kary śmierci za pomoc Żydom kolejarze ze stacji w Treblince, a także z innych stacji na trasie przejazdu pociągów, udzielali pomocy ludziom stłoczonym w towarowych wagonach. Podczas krótkich postojów otwierali im drzwi, a także zaopatrywali ich w narzędzia, umożliwiając w ten sposób ucieczkę. Podawali też spragnionym wodę.
Niemiecki nazistowski obóz zagłady Treblinka II był jednym z trzech (obok Bełżca i Sobiboru) ośrodków masowej eksterminacji utworzonych w celu likwidacji Żydów z Generalnego Gubernatorstwa i Okręgu Białystok. Szacuje się, że w okresie jego funkcjonowania (od lipca 1942 roku do listopada 1943 roku) zamordowano w nim około 900 tys. Żydów.
Mimo wprowadzenia przez niemieckiego okupanta kary śmierci za pomoc Żydom kolejarze ze stacji w Treblince, a także z innych stacji na trasie przejazdu pociągów, udzielali pomocy ludziom stłoczonym w towarowych wagonach. Podczas krótkich postojów otwierali im drzwi, a także zaopatrywali ich w narzędzia, umożliwiając w ten sposób ucieczkę. Podawali też spragnionym wodę.
Program "Zawołani po imieniu" poświęcony jest osobom narodowości polskiej zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Pamięć o tych, którzy wykazali się heroizmem w obliczu niemieckiego terroru, jest pielęgnowana we wspomnieniach rodzin, często jednak historie te nie są znane ogółowi społeczeństwa. Program, zainicjowany przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalenę Gawin, a realizowany przez Instytut Pileckiego, powstał z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej. Dotychczas, w ramach 22 upamiętnień, uhonorowano 52 Polaków, którzy ratowali ponad 100 Żydów. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/