Miejski konserwator zabytków w Lublinie Hubert Mącik zwrócił uwagę, że utrzymanie obiektu budowlanego jest obowiązkiem każdego właściciela, niezależnie od tego czy jest to zabytek. Każda taka katastrofa budowlana powinna być przestrogą dla właścicieli kamienic, bo są odpowiedzialni za mieszkańców – dodał.
W nocy z piątku na sobotę zaczęła pękać kamienica przy ul. Bernardyńskiej 10 w Lublinie. Kilka godzin później zawalił się fragment ściany, która nad ranem runęła. Nikt nie ucierpiał. Ze względów bezpieczeństwa podjęto decyzję o całościowej rozbiórce obiektu.
Mącik w rozmowie z PAP przypomniał, że ponad 2 tys. obiektów wpisanych jest do gminnej ewidencji zabytków, z czego ok. 40 proc. stanowią kamienice. Najstarsze z nich pochodzą z XIV i XV w. i znajdują się na Starym Mieście. Niewiele młodsze zlokalizowane są w okolicach deptaka przy Krakowskim Przedmieściu. „Kamienice o gotyckiej formie nie zachowały się oczywiście do czasów współczesnych w formach średniowiecznych. Były wielokrotnie przebudowywane i rozbudowywane, zarówno w górę, jak i w dół, co ma znaczenie dla dzisiejszego ich stanu” – wyjaśnił konserwator.
Zwrócił uwagę, że przez wieki nadbudowywano kolejne kondygnacje w wielu kamienicach lub wykopywano piwnice, które były po prostu drążonymi w lessie komorami, nie zawsze wzmacnianymi murami. „Do tego mamy dość nieszczęśliwą sytuację, jeśli chodzi o posadowienie geologiczne naszego miasta. Grunty lessowe, na których stoi Lublin, podlegają bardzo tzw. procesom sufozji, tj. procesom wypłukiwania tworząc tzw. kawerny, czyli podziemne jaskinie. Po pewnym czasie mogą powodować zawalenia np. ulic, budynków” – opisał ekspert.
Z tego względu od kilkudziesięciu lat na bieżąco prowadzone są w Lublinie działania zapobiegawcze. Na przykład na terenie Starego Miasta rury spustowe odprowadzają wodę na ulice, by w trakcie deszczu płynąć rynsztokami po wierzchu. „Dla użytkowników może się to wydawać niewygodne, bo trochę moczą nam się buty podczas spaceru, ale nie jest to przypadkowe. Chodzi o to, że widzimy, którędy woda biegnie, natomiast przy podziemnym odprowadzaniu wód deszczowych nie zawsze byłoby widać uszkodzenia fundamentów” – wyjaśnił Mącik.
Jak zaznaczył, również miejskie spółki - zarówno energetyczne i wodociągowe - monitorują na bieżąco wypływy zużycia wody i ciepła oraz naprawiają od razu wszelkie awarie na Starym Mieście, żeby nie doszło do katastrof budowlanych.
Konserwator zwrócił uwagę też na historyczne ukształtowanie Lublina i jego topografię. Jako przykład podał właśnie kamienicę przy ul. Bernardyńskiej 10, która w weekend uległa katastrofie budowlanej. „Kwartał pomiędzy ul. Królewską a Bernardyńską zaczęto zagospodarowywać we wczesnym okresie nowożytnym. Wzdłuż tych działek, niemal w połowie, biegł historycznie kanał, który odprowadzał wody deszczowe i rożne ścieki z wyżej położonego fragmentu Krakowskiego Przedmieścia. Dlatego do dzisiaj woda automatycznie tu spływa i się gromadzi, przez co te kamienice są jeszcze bardziej narażone na różnego rodzaju katastrofy” – podkreślił specjalista.
Jego zdaniem, dzięki monitoringowi takich zjawisk jest obecnie mniej niż ich było w historii, jednak niestety co jakiś czas dochodzi do wydarzeń katastrofalnych. Jako przykład wymienił m.in. zawalenie się części ul. Królewskiej, po którym zasypano piwnice znajdujące się pod spodem, aby nie doprowadzić do kolejnych uszkodzeń nawierzchni czy kamienic. „Około 10 lat temu w podobnych okolicznościach zawalił się narożnik tzw. Pałacu Pawęczkowskich przy ul. Rybnej na Starym Mieście. Również podczas pracach konserwatorskich przy Kaplicy Trójcy Świętej na Zamku Lubelskim również kilkakrotnie dochodziło do wzmacniania fundamentów, ponieważ wykrywano wypłukujące się kawerny” – dodał miejski konserwator.
Zauważył jednocześnie, że zalecenia pokontrolne i nakazy konserwatora czy inspektora nadzoru budowlanego dotyczące wzmocnienia konstrukcyjnego, wykonania remontu nie zawsze są respektowane przez właścicieli kamienic, którzy często nie dogadują się między sobą w kwestii ponoszenia kosztów napraw. „Utrzymanie obiektu budowlanego jest obowiązkiem każdego właściciela, niezależnie od tego czy jest to zabytek. Sam fakt, że kamienica jest objęta ochroną konserwatorską, nie powoduje wzrostu kosztów” – podkreślił konserwator dodając, że w Lublinie największym problemem jest jednak kwestia nieuregulowanych sytuacji własnościowych części z tych obiektów.
Przypomniał, że właściciele kamienic wpisanych do rejestru zabytków czy ujętych w gminnym wykazie zabytków w Lublinie mogą starać się o dofinansowanie z budżetu miasta na remont czy zabezpieczenie obiektu. „Niestety bywa i tak, że część właścicieli ma takie podejście, że >>niech to się zawali, będę mieć mniejszy problem<<” – dodał konserwator.
Kamienice różnią się bardzo pod względem stanu konstrukcyjnego budynku w zależności od okresu, kiedy były wznoszone. W uproszczeniu – jak wskazał Mącik - w przypadku Lublina najgorzej zbudowane z punktu widzenia technicznego są obiekty z przełomu XIX i XX wieku, które wnoszono wówczas szybko i tanio, ale najczęściej znajdują się w obszarach bezpieczniejszych pod względem problemów geologicznych. „Obiekty międzywojenne czy wcześniejsze z XVI-XVIII wieku mają na ogół grube ściany i są to budynku całkiem dobrze skonstruowane. Największym problemem w tym przypadku są piwnice drążone przez ówczesnych właścicieli, podkopy pod ulice, podziemne połączenia pomiędzy tymi obiektami” – zaznaczył Mącik.
W niektórych przypadkach problemy mogą wynikać z rozbudowywania kamienic i związanych tym błędów w sztuce budowlanej, ale z reguły ujawnia się to dopiero po katastrofie budowlanej. „Na przykład teraz - na ścianie sąsiedniej kamienicy - wyraźnie widać fazy rozbudowy zawalonej kamienicy przy ul. Bernardyńskiej 10. Najpierw był to budynek parterowy zbudowany w latach 40. XIX wieku, który następnie był podwyższony o następną kondygnację i poddasze użytkowe, po czym w kolejnym okresie podniesiono go jeszcze o trzecią kondygnację, do pełnej wysokości. Jednocześnie rozbudowywano budynek w głąb działki, właściwie niemal w całości ją zabudowując” – opisał konserwator.
Odnosząc się do zagospodarowania tej nieruchomości w przyszłości ocenił, że z punktu widzenia konserwatorskiego w tym miejscu powinien pojawić się budynek w podobnej skali, jak ten, który istniał. „Mamy do czynienia tu z historycznymi relacjami przestrzennymi ukształtowanymi przez setki lat. Ten budynek był integralnym elementem tego zespołu urbanistycznego, który bardzo dobrze wpasował się – choć sam w obie nie był obiektem szczególnie cennym – w całą strukturę pierzei ulicy Bernardyńskiej, która od placu Wolności schodzi w dół. W związku z tym zabudowa też powinna schodkowo opadać, dlatego trudno sobie wyobrazić z punktu widzenia konserwatorskiego wzniesienie obiektu wyższego niż ten, który funkcjonował” – zaznaczył Mącik.
Jednocześnie zastrzegł, że realizacja tam budynku o podobnej do dzisiaj skali może być trudna lub wręcz niemożliwa ze względu na współczesne warunki techniczne związane z kwestiami budowy w granicach działki, czy wymogami przeciwpożarowymi.
Zdaniem konserwatora, w najbliższej przyszłości nie będzie częściej dochodzić do podobnych, groźnych sytuacji w Lublinie. „Natomiast każda taka katastrofa budowlana powinna być dużą przestrogą dla właścicieli kamienic, żeby realizowali nakazy odpowiednich służb, bo to na nich spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo mieszkańców. To jest ich odpowiedzialność, również karna” - przypomniał miejski konserwator zabytków w Lublinie. (PAP)
gab/ agz/ jpn/