
Jak co roku 15 maja Madryt świętuje dzień swojego patrona – św. Izydora Oracza, żyjącego na przełomie XI i XII wieku. Tego dnia w parku jego imienia gromadzą się tysiące mieszkańców miasta.
Choć 15 maja nie jest świętem państwowym, stolica Hiszpanii wygląda tego dnia spokojniej niż zwykle: na ulicach jest mniej samochodów, a niektóre kawiarnie nie otwierają swoich drzwi dla klientów.
Wejście do stacji metra Marques de Vadillo w Carabanchel, dzielnicy w południowo-zachodniej części Madrytu, jest przystrojone czerwonymi goździkami – jednym z symboli obchodów dnia patrona hiszpańskiej stolicy.
W czwartek w Parku św. Izydora wszędzie jest ich pełno - naturalnych i sztucznych, białych i czerwonych w rękach madrytczyków, którzy pomimo niepewnej pogody tłumnie ściągnęli do Carabanchel, a także umieścili kwiaty na tradycyjnych strojach kobiet i mężczyzn, czy nawet na psich obrożach.
Paseo del Quince de Mayo, główna ulica biegnąca przez park, co roku wypełnia się kolorowym tłumem. Mężczyźni ubrani w tradycyjne kamizelki i berety (hiszp. parpusa albo gorra) oraz kobiety w kwiecistych sukniach, chustach i z obowiązkowym goździkiem we włosach tańczą chotis – tradycyjny madrycki taniec.
„Madrid, Madrid, Madrid!” – śpiewa na całe gardło chulapo, jak określa się mieszkańca Madrytu, noszącego tradycyjny strój. To słowa jednej z najbardziej znanych pieśni wychwalających hiszpańską stolicę, wykonywana m.in. przez legendarnego śpiewaka Placido Domingo.
Tłum nie rozchodzi się nawet wówczas, gdy ulicą przechodzi tradycyjna parada gigantów: kilka wysokich postaci, to tańczących, to zatrzymujących się w bezruchu, aby można było się z nimi sfotografować.
Pomiędzy stoiskami z jedzeniem, tradycyjnym madryckim gulaszem i ciastkami (hiszp. rosquillas) widać kilka plakatów politycznych - rządzącej Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej czy opozycyjnej Partii Ludowej. Kuchnię jednego ze stoisk przykrywa duża plandeka w barwach Ukrainy.
Ta część parku budziła jednak w czwartkowe południe mniejsze zainteresowanie – widocznie mieszkańcy Madrytu chcieli odpocząć na chwilę od polityki.
I tylko grupka osób, skandujących „Sanidad publica!”, zapraszająca na manifestację w obronie publicznej służby zdrowia, i jeden starszy mężczyzna z transparentem „Stop Trump” przypominają, że po krótkim świętowaniu trzeba będzie wrócić do codziennych spraw.
Z Madrytu Marcin Furdyna (PAP)
mrf/ ap/ lm/