Prawdziwe lub wyimaginowane zamachy na wolność obywateli (czyli szlachty i jej magnackiej elity) traktowano poważniej niż dobro wspólnoty jako całości – pisze redaktor naczelny prof. Michał Kopczyński we wprowadzeniu do najnowszego numeru „Mówią wieki” poświęconego dziejom rokoszów.
Cytowana przez prof. Kopczyńskiego Konstytucja 3 maja potępiała wszelkie bunty przeciwko prawu oraz woli Sejmu. „Ktobykolwiek śmiał być przeciwnym niniejszej konstytucyi, lub targać się na jej zepsucie, albo wzruszał spokojność dobrego i szczęśliwym być zaczynającego narodu, przez zasiewanie nieufności, przewrotne tłumaczenie konstytucyi, a tembardziej przez formowanie jakiegokolwiek w kraju rokoszu, czyli konfederacyi, onej przodkował lub jakowym sposobem do tego dokładał się: ten za nieprzyjaciela ojczyzny, za jej zdrajcę, za buntownika uznany, najsurowszemi karami natychmiast przez sąd sejmowy ukarany będzie” – deklarowano. Jak zauważa autor, szkoda że kara za podważanie woli Sejmu dotknęła dopiero niektórych twórców ostatniego rokoszu Rzeczypospolitej – konfederacji targowickiej.
Historyk z UKSW prof. Przemysław Gawron zadaje pytanie jaką rolę pełniły rokosze i konfederacje w ustroju Rzeczypospolitej. Autor przypomina, że pierwszy rokosz w dziejach Rzeczypospolitej w swoim programie pisał o niezdolności Sejmu do naprawy sytuacji państwa. „Zebrani pod Sandomierzem najpewniej sądzili, że zjazd, w którym uczestniczą, jest zgodny z prawem, choć z całą pewnością przekonania tego nie podzielali wszyscy uczestnicy życia politycznego z królem i jego stronnikami na czele” – zauważa autor. Rokosz Zebrzydowskiego narzucił wzory kolejnym konfederacjom i rokoszom szlacheckim. Nie oznacza to, że zasięg ich oddziaływania ograniczał się wyłącznie do stanu szlacheckiego. W propagandzie konfederacji Lubomirskiego, jednej z najbardziej dramatycznych w dziejach Rzeczypospolitej, odwoływano się do poparcia „warstw niższych”. „Nowością było zwrócenie się obu stron do chłopów i górali z Podhala. Najpierw uczynił to król, chcąc ich zwrócić przeciw Lubomirskiemu, który zatrzymał się ze swoim wojskiem na Spiszu. W odpowiedzi eksmarszałek, unikając uderzenia bezpośrednio w monarchę, przekonywał chłopów, że zwycięstwo strony królewskiej będzie oznaczać zwiększenie `zdzierstwa, niepokoju i niezgody, i nędzy między was i wszelki stan, gdyby dwóch królów panowało” – zauważa autor.
Jak zauważa prof. Dariusz Milewski z UKSW wydarzenia lat 1665-1666 oznaczały zaprzepaszczenie nie tylko zwycięstw nad Szwecją i Rosją, ale również przygotowywanego przez króla i jego otoczenie programu reform ustrojowych, zakładających między innymi zniesienie liberum veto. Najbardziej dotkliwą stratą wynikającą z wojny domowej sprowokowanej przez Lubomirskiego było jednak zniszczenie kapitału zgody narodowej, która narodziła się wokół króla w czasie wojny ze Szwecją i zaangażowanie do wewnętrznych konfliktów obcych mocarstw. „Skutki są powszechnie znane” – podsumowuje autor.
Ostatnim rokoszem w dziejach Rzeczypospolitej była zawiązana w maju 1792 r. konfederacja targowicka. Podobnie jak poprzednie sprzysiężenia, w swojej propagandzie odwoływała się do idei obrony złotej wolności. W rzeczywistości zwycięstwo Targowicy pod patronatem Rosji oznaczało krótkotrwałe zwycięstwo despotyzmu. „Podczas panowania targowiczan po raz pierwszy w Rzeczypospolitej wprowadzono kontrolę obiegu informacji. Urzędników poczty zmuszono do złożenia przysięgi zobowiązującej ich do przechwytywania wrogiej korespondencji i przekazywania jej konfederatom. 9 czerwca został wydany uniwersał zakazujący drukarniom, pod groźbą kary, przyjmowania do druku jakichkolwiek pism przeciwników konfederacji” – zauważa historyk dziejów Rzeczypospolitej Ewa Danowska. W przeciwieństwie do poprzednich konfederacji ta ostania w dziejach Rzeczypospolitej została choćby częściowo rozliczona: „Na szubienicy znaleźli się: biskup wileński Ignacy Massalski, kasztelan przemyski Antoni Czetwertyński, poseł do Turcji Karol Boscamp-Lasopolski, szambelan Stefan Grabowski, instygator królewski Mateusz Roguski i kilka innych osób uznanych za zdrajców i szpiegów”.
Pasjonatów dziejów nowożytnych zainteresują również pozostałe artykuły poświęcone tej epoce. Emil Kalinowski przypomina postać pułkownika Wacława Jaruzelskiego, krewnego Wojciech Jaruzelskiego żyjącego w ostatnich dekadach XVII wieku i wojny domowej między zwolennikami Augusta II i Stanisława Leszczyńskiego. Płk Jaruzelski stanął po stronie patriotów. Zasłynął wówczas mową do towarzyszy broni „w której obstawał za ojczystymi prawami i przeciwstawiał się przemocy szwedzkiej”. „Nie zostawiajmy złego przykładu naszej potomności!” – mówił przodek promoskiewskiego zamachu stanu z 13 grudnia 1981 r.
Mikołaj Piotr Borkowski i Tomasz Gromadka w swoich artykułach opowiadają o dziejach staropolskiej medycyny i obyczajach ślubnych. Z drugiego artykułu czytelnicy dowiedzą się dlaczego niemal połowa ślubów niegdyś odbywała się w niedzielę. „Chciano w ten sposób nadać ślubowi bardziej uroczysty charakter; niedziela, nie bez przyczyny dla Kościoła pierwszy dzień tygodnia, stanowi pamiątkę Zmartwychwstania Pańskiego” – wyjaśnia autor.
Historyk sztuki prof. Maria Poprzęcka w serii poświęconej Powstaniu Styczniowemu przypomina postać Artura Grottgera, którego twórczość w dużej mierze ukształtowała pamięć o kluczowych momentach tego zrywu. Jego grafiki z cyklu „Polonia” i „Lituania” są powszechnie znane, ale niewielu wie, że grafiki litewskie układają się w spójną narrację. „Nie jest to zbiór znaczących, lecz niepowiązanych epizodów, ale opowieść o dziejach jednej rodziny” – zauważa autorka.
Redakcja „Mówią wieki” w ramach cyklu przygotowanego we współpracy z Wojskowymi Zakładami Łączności nr 1 profesor Janusz Odziemkowski opowiada o dziejach wojsk łączności w czasie wojny polsko-bolszewickiej. „Dzięki wielkiemu wysiłkowi organizacyjnemu i finansowemu w ciągu roku, zaczynając niemal od zera, zorganizowano wojska łączności zdolne do zaspokojenia minimum potrzeb blisko milionowej armii w przełomowych dniach wojny” – podsumowuje autor.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/