Trybunał Federalny (BGH) potwierdził wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu dla byłej sekretarki w KL Stutthof. To słuszna decyzja - piszą niemieccy komentatorzy, krytykując opieszałość sądów w powojennej RFN. W ich ocenie rozliczenia powinny być kontynuowane, ponieważ wszyscy zatrudnieni w hitlerowskich obozach ponoszą za to winę.
„Kto był w obozie, ten wiedział, że jest to fabryka śmierci. Kto w tym uczestniczył, ten pomagał w wielkim zabijaniu. Nazywa się to pomocnictwem w morderstwie” – podkreślił Wolfgang Janisch w „Sueddeutsche Zeitung".
Jego zdaniem Trybunał Federalny postąpił słusznie, wyjaśniając to po raz kolejny. „Winni byli nie tylko umundurowani mężczyźni z karabinami, którzy pilnowali więźniów idących na śmierć. Obóz koncentracyjny był wysoce zbiurokratyzowaną instytucją, a jej wydajność zwiększali wszyscy, którzy zapewniali funkcjonowanie machiny do mordowania” – czytamy w „SZ”.
„Biurko sekretarki Irmgard F. mogło być bardziej oddalone od miejsca śmierci niż rampa, na której strażnicy zabezpieczali porządek zabijania. Ale odpisując rozkazy dzienne z nakazem marszów śmierci lub zamawiając cyklon B, była ona częścią śmiercionośnego łańcucha zdarzeń” – uważa Janisch.
Jak zaznaczył, w obozie nie było „wysp niewinności” – niezależnie od tego, czy był to czysty obóz zagłady, czy obóz taki jak Stutthof, gdzie czasami praktykowano pracę przymusową, a czasami masowy mord.
Dla skazanej 99-letniej kobiety, która do końca wypychała ze świadomości swoją winę, wyrok jest „gorzką refleksją u kresu życia”. „Niemieckie społeczeństwo potrzebuje, pomimo upływu dekad od Holokaustu, potwierdzenia, że zasada osobistej odpowiedzialności pozostaje, z prawniczego punktu widzenia, bez cienia wątpliwości” – zauważył w konkluzji komentator "Sueddeutsche Zeitung".
„To był prawdopodobnie ostatni wyrok w Niemczech w sprawie dotyczącej obozów koncentracyjnych. Nie oznacza to jednak zakończenia procesu rozliczeń z narodowym socjalizmem. To jest początek nowego etapu zachowywania pamięci" - pisze Max Bauer w portalu telewizji publicznej ARD. Autor podkreślił, że oskarżona nie uznała osobistej winy i nie zaakceptowała wyroku Sądu Krajowego w Itzehoe z 2022 roku, lecz odwołała się do Trybunału Federalnego. Jej postawa przypomina nastroje panujące podczas pierwszych procesów załogi Auschwitz w latach 60. XX wieku.
Wyrok w sprawie sekretarki z Stutthof zapadł, zdaniem Bauera, „o wiele dekad za późno”. „Obok pierwszej niemieckiej winy istnieje także druga niemiecka wina. Dokonując Holokaustu, ten kraj (Niemcy) nie tylko popełnił najokrutniejszą z możliwych zbrodnię ludobójstwa. Niemiecki wymiar sprawiedliwości odmawiał przez dziesięciolecia rozliczenia tych zbrodni, a częściowo wręcz je sabotował” – czytamy w portalu ARD.
„Niemieckie społeczeństwo musi w najbliższych latach zapytać, dlaczego najwyższe sądy dopuściły do tego, że dziesiątki tysięcy sprawców nazistowskich uniknęło kary” – podkreślił w konkluzji dziennikarz ARD.
Wyrok Trybunału ma znaczenie nie tylko dla prawdopodobnie ostatniego procesu dotyczącego zbrodni Trzeciej Rzeszy, lecz dotyczy także przyszłości i jest „paląco aktualny”. „Wojny i obozy, w których przetrzymywani, męczeni i zabijani są więźniowie, terroryści, odszczepieńcy i przestępcy, a także ludzie, których się tak nazywa, istnieją wszędzie” – zaznaczył „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
„Każdy musi wiedzieć, a niemiecki wymiar sprawiedliwości przyczynił się do tego, że uczestnictwo w zorganizowanym systemie mordowania jest karalne i nie podlega przedawnieniu. Może to dotyczyć nie tylko siepaczy Putina, ale i czynów, za które odpowiedzialność ponoszą demokratycznie wybrane rządy. Wybór przez naród daje legitymację do rządzenia, ale nie usprawiedliwia naruszeń fundamentalnych praw człowieka” – czytamy w „FAZ”.
Klaus Hillenbrand z „Tageszeitung” przypomniał, że do serii procesów przeciwko zbrodniarzom wojennym w Niemczech doszło dopiero po skazaniu w 2011 roku Johna Demianiuka. Były strażnik w obozie Sobibór został skazany na pięć lat więzienia za pomocnictwo w morderstwie. Wcześniej obowiązywał wyrok Trybunału Federalnego z 1969 roku, zgodnie z którym warunkiem skazania za pomocnictwo było udowodnienie popełnienia indywidualnego morderstwa, co w większości przypadków było niemożliwe. W ten sposób tysiące nazistów uniknęło kary.
Hillenbrand przypomniał, że po wyroku na Demianiuka w polu zainteresowania organów ścigania znalazło się 49 osób. Ostatecznie do prokuratury skierowano sprawy 30 z nich. Do 2022 roku niemieckie sądy skazały sześć osób. Dziesiątki postępowań umorzono, ponieważ podejrzani umierali lub uznawano ich za niezdolnych do uczestnictwa w procesie. Farsą zakończyła się sprawa w Neubrandenburgu. Sędzia opóźniał celowo proces i wymyślał oskarżycielowi posiłkowemu, aż odsunięto go od sprawy. Oskarżony – sanitariusz z Auschwitz zachorował tymczasem na demencję, co oznaczało odwołanie procesu.
Thomas Will, szef Centrali Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu, powiedział „TAZ”, że możliwy jest jeszcze jeden proces tego rodzaju, jednak podejrzani objęci postępowaniem mają od 99 do 101 lat. W czerwcu sąd w Hanau zamknął proces przeciwko 99-letniemu podejrzanemu, uznając go za niezdolnego do uczestnictwa w postępowaniu.
Niemiecki Trybunał Federalny odrzucił we wtorek apelację byłej sekretarki z obozu koncentracyjnego Irmgard Furchner. Obecnie 99-letnia kobieta została w 2022 roku skazana przez sąd w Itzehoe na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu za pomocnictwo w zabójstwie więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof. Furchner ukarano za pomocnictwo w zabójstwie w 10 505 przypadkach oraz pomocnictwo w usiłowaniu zabójstwa w pięciu przypadkach. Wyrok jest prawomocny.
Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ szm/