Młodzież domagająca się politycznej podmiotowości bywa zagrożeniem dla każdej dyktatury. Nie inaczej było za rządów generała Wojciecha Jaruzelskiego. Hasło „urodziliśmy się w 1968” nie przypadkiem niosło potencjał polityczny, który w 1988 r. zamierzano wykorzystać do przywrócenia legalnej i niezależnej od komunistów organizacji studenckiej.
Gdybyśmy różne okresy historyczne oddawali za pomocą kolorów, to lata 80. XX w. zostałyby najpewniej odmalowane kolorem szarym. Studiowanie w schyłkowym okresie PRL łatwe nie było. Marazm, bylejakość i brak perspektyw uwierały szczególnie młodych ludzi. Stan wojenny zlikwidował swobody wywalczone przez solidarnościową rewolucję, w tym prawo do istnienia „studenckiej Solidarności”, czyli Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Tradycje studenckiego oporu sięgały jednak znacznie głębiej w historię PRL. W opozycji drugiej połowy lat 70. studenci byli ważnym elementem wielu inicjatyw. Po tragicznej śmierci Stanisława Pyjasa w Krakowie powstał Studencki Komitet Solidarności, dając początek podobnym inicjatywom w kilku innych miastach uniwersyteckich.
U schyłku lat 80. wśród postulatów coraz częściej strajkujących robotników pojawiło się żądanie przywrócenia legalnej „Solidarności”. Coraz głośniej domagali się tego wychodzący stopniowo z podziemia liderzy związkowi. „Studencka Solidarność” miała większy problem z nieprzerwanym kontynuowaniem działalności. Studenci, którzy zbuntowali się w 1980 r., osiem lat później byli już pracownikami, czasami też rodzicami, dla których NZS było pozytywnym wspomnieniem. Nawet jeżeli wciąż angażowali się w opozycyjne inicjatywy, to robili to już na rzecz „dorosłej” opozycji. Jedynym „seniorem” studenckiego oporu, który trwał w nim od czasów Studenckich Komitetów Solidarności, brał udział w powstaniu NZS, a w latach 1987–1988 wszedł w skład podziemnej Krajowej Komisji Koordynacyjnej NZS, był Wojciech Bogaczyk. Wybrano go nawet na przewodniczącego odtwarzającego się NZS.
Zanim nastąpiła reaktywacja
Po wprowadzeniu stanu wojennego NZS, jak wiele innych „kontrrewolucyjnych” organizacji, zostało zawieszone, a w styczniu 1982 r. je rozwiązano. Ponad czterystu studentów będących jego członkami internowano. Stało się tak m.in. z Janem Marią Rokitą, bardziej znanym z Ruchu „Wolność i Pokój” i działalności politycznej w III Rzeczypospolitej. Zresztą przy powstawaniu WiP niebagatelną rolę odegrało wielu innych członków NZS . Pomimo represji i trudności w organizowaniu konspiracji na uczelniach studencki „ruch oporu” nie zanikł. Przetrwał jednak stan wojenny w szczątkowej formie.
Przez długi czas nie udało się odtworzyć jego ogólnopolskich struktur. Ci studenci, którzy przejawiali większą aktywność antykomunistyczną, wiązali się niejednokrotnie z radykalnymi odłamami opozycji. Za takie uznawano wspominany już WiP, ale także Solidarność Walczącą. We Wrocławiu, który był matecznikiem tej organizacji, studenci stanowili ważną część SW, zajmowali się drukiem i kolportażem podziemnych pism, a także bardziej spektakularnymi akcjami.
U schyłku lat 80. wśród postulatów coraz częściej strajkujących robotników pojawiło się żądanie przywrócenia legalnej „Solidarności”. Coraz głośniej domagali się tego wychodzący stopniowo z podziemia liderzy związkowi. „Studencka Solidarność” miała większy problem z nieprzerwanym kontynuowaniem działalności.
Dopiero schyłek PRL tchnął w młodzieżową, w tym studencką, opozycję drugie życie. Już po lipcowej amnestii w 1986 r. ożywiła się opozycja studencka działająca w różnych miastach. W styczniu 1987 r., podczas spotkania w mieszkaniu Ryszarda Czarneckiego studenci z kilku ośrodków postanowili reaktywować władze ogólnopolskie NZS. W dalszym rozwoju ogólnopolskiej organizacji przeszkadzała jednak nie tylko Służba Bezpieczeństwa, ale także wewnętrzne różnice. Antykomunistycznie nastawieni studenci byli bowiem usadowieni na osi światopoglądowej od prawicy do lewicy, co nie sprzyjało integracji. Różnili się chociażby w sposobie uzasadnienia odmowy służby wojskowej.
Część z nich kładła nacisk na odmowę przysięgi wierności armii sowieckiej i brak postaw patriotycznych w Ludowym Wojsku Polskim. Inni patrzyli na to z perspektywy pacyfistycznej, widząc problem w samym fakcie służby w armii. Spór toczył się także o kwestie związane z ochroną życia nienarodzonych. Spory ideowe doprowadziły u schyłku 1987 r. nawet do rozłamu, który przez kolejne miesiące starano się zneutralizować.
Pomimo tych rozbieżności NZS podejmowało skuteczne działania. Tak było w trakcie czerwcowej pielgrzymki papieża Jana Pawła II w 1987 r., gdy podczas odprawianej w Gdańsku mszy udało się, pomimo prewencyjnych aresztowań niektórych działaczy NZS, przemycić i rozwinąć wiele transparentów z nazwą organizacji i miast, z których pochodziły. Gdy manifestanci usiłowali następnie przejść pod Pomnik Poległych Stoczniowców, spacyfikowały ich jednostki ZOMO.
„Urodziliśmy się w 1968 r.”
Gdy w marcu 1988 r. przypadała okrągła rocznica pamiętnych studenckich protestów, które uformowały znaczącą liczbę późniejszych opozycjonistów, w Krakowie pojawił się transparent w hasłem „Urodziliśmy się w 1968-ym…”. Rocznica marca stała się zapalnikiem dla reaktywacji studenckiej opozycji. W Warszawie, 8 marca 1988 r., przed pamiątkową tablicą upamiętniającą wydarzenia z 1968 r. spotkało się blisko trzy tysiące studentów i pracowników uczelni. Tego samego dnia odczytano deklarację programową NZS UW, a w ciągu dwóch dni do wciąż nielegalnej organizacji zapisało się blisko półtora tysiąca studentów. Mniej spektakularne, ale zauważalne akcje miały miejsce m.in. w Gdańsku, Gliwicach, Szczecinie, Lublinie czy Wrocławiu.
W obu falach strajkowych z 1988 r., kwietniowo-majowej oraz sierpniowej, zauważalne było uczestnictwo studentów-kontestatorów. Wspierali strajkujące zakłady, organizowali poligrafię. Na niektórych uczelniach wybuchły tzw. strajki absencyjne, a także wiecowano. Problem dostrzegano w kierownictwie MSW. Gdy tylko na początku maja 1988 r. władzom udało się opanować strajki, gen. Czesław Kiszczak wśród priorytetów resortu wymieniał m.in. lepsze rozpoznanie nastrojów w środowisku studenckim.
Jednak odradzające się NZS nie było w stanie powrócić do takiej pozycji, jaką miało w czasie solidarnościowej rewolucji. W tym czasie wyrosła jej „konkurencja” – inne antysystemowe organizacje, takie jak m.in. Federacja Młodzieży Walczącej. Innym problemem była nieufność „starej” opozycji do radykalniej nastawionych studentów.
Byliśmy, jesteśmy!
W maju 1988 r. 55,9 proc. studentów zadeklarowało, że w przypadku legalizacji NZS chciałoby do niego wstąpić. Autorzy badania zleconego przez reżimowe Zrzeszenie Studentów Polskich konstatowali: „NZS, z którego realną, legalną działalnością zetknęło się (spośród obecnych studentów) zaledwie parę procent, pojmowany jest przez wielu jako symbol niezależności środowiska i bezkompromisowości w walce o interesy młodzieży studiującej”. Była to ocena bez wątpienia prawdziwa.
We wrześniu 1988 r. udało się zażegnać widmo trwałego rozłamu w NZS. Podczas III Zjazdu NZS 33 delegatów z różnych ośrodków akademickich wybrało kompromisowy skład władz ogólnopolskich. Zdecydowano się wówczas na szerszą, niż „związek zawodowy studentów”, formułę działalności. W programie zapisano, że „NZS jest społeczną organizacją skupiającą studentów kierujących się chęcią aktywnego działania na rzecz tworzenia podstaw suwerennego i demokratycznego Państwa Polskiego poprzez udział w kształtowaniu i umacnianiu autonomii nauki i kultury, walkę o prawa człowieka i obywatela”. Ostatnim akordem spotkania było przyjęcie uchwały zobowiązującej konspiracyjne grupy NZS do podjęcia jawnej działalności i występowania o rejestrację. W przypadku odmowy władz zapowiadano 10 października 1988 r. ogólnopolską akcję strajkową.
Zamiast strajku 11 października 1988 r. w co najmniej szesnastu uczelniach przeprowadzono akcję informacyjną na temat rejestracji NZS. Studenci poczynali sobie coraz śmielej i chociaż pierwsze wnioski o rejestrację, jak ten złożony w Warszawie, były przez władze odrzucane, to jawna działalność NZS była faktem. Popularność studentom zaangażowanym w reaktywację „studenckiej Solidarności” przynosił postulat likwidacji nielubianego, ale obowiązkowego studium wojskowego.
We wrześniu 1988 r. udało się zażegnać widmo trwałego rozłamu w NZS. Podczas III Zjazdu NZS 33 delegatów z różnych ośrodków akademickich wybrało kompromisowy skład władz ogólnopolskich. Zdecydowano się wówczas na szerszą, niż „związek zawodowy studentów”, formułę działalności.
Szansą dla NZS stały się rozmowy okrągłego stołu. „Czas monopolu politycznego czy społecznego dobiega końca. Trzeba takiej przebudowy, która państwo jednej partii uczyni państwem narodu i społeczeństwa. Prawo do swoich związków mają także rolnicy i studenci – oczekujemy zatem przywrócenia do legalnego życia zarówno »Solidarności Rolników«, jak i NZS. Kraj jest w ruinie, ale to nie krasnoludki go zrujnowały, lecz system sprawowania władzy, który wywłaszcza obywateli z praw i marnuje owoce pracy”. Tymi słowami Lech Wałęsa wprowadził temat legalizacji studenckiej opozycji do agendy rozmów z komunistami.
Wcześniej NZS zadeklarowało chęć uczestniczenia w działalności Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ „Solidarność”, a także zdążyło wezwać do ogólnopolskiego strajku studenckiego między 19 a 21 stycznia 1989 r. Możliwość udziału w rozmowach okrągłego stołu przyjęto w kierownictwie NZS w mieszanymi uczuciami. Z jednej strony widziano w nich szansę powrotu do legalnej działalności dla wielu organizacji opozycyjnych, w tym „Solidarności” i NZS. Z drugiej, zauważalna część działaczy absolutnie odrzucała samą możliwość rozmów z komunistami.
Pomimo, że przedstawiciele NZS brali udział w tzw. podstoliku młodzieżowym, to do starć z siłami milicyjnymi – na tle rejestracji związku – dochodziło także po wyborach czerwcowych 1989 r. Protesty skończyły się, kiedy Sąd Najwyższy 22 września 1989 r. uchylił negatywne decyzje sądów niższych instancji i NZS mogło działać w pełni legalnie. Stało się to już za rządów Tadeusza Mazowieckiego, co pokazuje, że niezależna od komunistów i jawnie działająca struktura studencka wcześniejszym władzom była wyraźnie nie w smak.
Dorobek NZS działającego w ostatniej dekadzie PRL częściej w podziemiu, niejawnie wydaje się z perspektywy czasu nad wyraz ciekawy. Zrzeszenie okazało się doskonałą kuźnią kadr opozycyjnych. Wielu jego członków zrobiło kariery polityczne, reprezentując partie o różnych odcieniach politycznych. Wspólnym ich mianownikiem było odwoływanie się do dziedzictwa „Solidarności”.
Grzegorz Wołk
Źródło: MHP