Niech pani pomoże zbudować muzeum utraconego dzieciństwa polskich dzieci i przekaże budynek po byłym gimnazjum na rzecz Muzeum Dzieci Polskich; teraz, nie kiedyś, nie w przyszłości – apelują ocalali więźniowie byłego niemieckiego obozu dla dzieci polskich w piśmie do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.
"Ula miała 14 lat. Nie wytrzymała bicia i polewania zimną wodą na mrozie. Umarła. Marek miał 2 latka i 3 miesiące. Karmiliśmy go, myliśmy i odliczaliśmy na apelach. Inaczej by go zabili. Przeżył. Wojtek miał 2,5 roku, przeżył. Jurka aresztowali z bratem Gienkiem i siostrami Domicelą i Ulą, przeżyli. Były nas tysiące, setki zmarły, my cudem ocaleliśmy" - czytamy w apelu.
„Ula miała 14 lat. Nie wytrzymała bicia i polewania zimną wodą na mrozie. Umarła. Marek miał 2 latka i 3 miesiące. Karmiliśmy go, myliśmy i odliczaliśmy na apelach. Inaczej by go zabili. Przeżył. Wojtek miał 2,5 roku, przeżył. Jurka aresztowali z bratem Gienkiem i siostrami Domicelą i Ulą, przeżyli. Były nas tysiące, setki zmarły, my cudem ocaleliśmy” – czytamy w apelu.
"Dzisiaj żyje nas tylko jeszcze garstka. To, co wydarzyło się za drutami obozu, zostanie w nas na zawsze. Tego nie zapomnimy, nie odrzucimy, nie wytłumaczymy. Straciliśmy rodziny, dzieciństwo i radość życia. Ale żyjemy. Wciąż żyjemy i pamiętamy" - podkreślono.
Ocalali dodają, że o tych wydarzeniach powinni pamiętać wszyscy. "Dla naszych przyszłych pokoleń, naszych dzieci i ich dzieci, by już nigdy to się nie powtórzyło. By świat wiedział, do czego zdolny jest człowiek. I przed czym należy ten świat chronić" - zaznaczają w apelu.
"Niewiele czasu nam zostało, my kończymy drogę naszego życia. Dlatego apelujemy do Pani Prezydent - niech Pani pomoże nam ją przejść w spokoju i ukojeniu. Wiemy, że wyraziła Pani wolę przekazania na rzecz Muzeum Dzieci Polskich pod jego przyszłą siedzibę budynku dawnego Gimnazjum nr 18 wraz z otaczającą szkołę działką przy ulicy Tadeusza Mostowskiego 23/27. To na tym terenie spędziliśmy najbardziej mroczne chwile naszego dziecięcego życia" - podkreślają autorzy apelu.
Jak dodają, "dzisiaj stajemy przed szansą, ostatnią za naszego życia, spełnienia naszych nadziei, by w miejscu byłego niemieckiego obozu powstało godne miejsce upamiętniające tragiczne losy naszych kolegów, koleżanek, dzieci z Przemysłowej". Ocalali wskazują, że potrzebne jest miejsce, w którym historycy będą pokazywać młodym pokoleniom prawdę o obozie.
"Pani Prezydent, niech Pani pomoże zbudować muzeum utraconego dzieciństwa polskich dzieci. Jesteśmy to winni naszym zmarłym współwięźniom. Jesteśmy winni przywrócić i zachować ich pamięć. Niech Pani przekaże budynek po byłym gimnazjum na rzecz Muzeum. Teraz, nie kiedyś, nie w przyszłości. Na przyszłość już nie mamy czasu" - czytamy.
Utworzony w połowie 1942 r. obóz przy ul. Przemysłowej znajdował się wewnątrz Litzmannstadt Ghetto, gdzie przed wywozem do niemieckich obozów śmierci okupanci w nieludzkich warunkach przetrzymywali Żydów. Obóz przeznaczony był dla dzieci i młodzieży polskiej od 6 do 16 roku życia, ale w praktyce więźniami były także młodsze, nawet kilkumiesięczne dzieci.
Nieletni więźniowie trafiali do obozu m.in. za drobne kradzieże, handel, jazdę tramwajami bez biletu, żebranie. Umieszczano w nim także dzieci pochodzące z rodzin, które odmówiły podpisania volkslisty; dzieci osób zesłanych do obozów lub więzień, a także młodzież podejrzaną o uczestnictwo w ruchu oporu.
Dzieci przetrzymywane były w prymitywnych warunkach, pracowały przy remontach i budowie baraków oraz wykonywały prace na potrzeby obozu i wojska, robiąc m.in. kosze wiklinowe na amunicję i szyjąc chlebaki.
Dokładna liczba dzieci, które przeszły przez obóz, a także liczba ofiar nie jest znana. Różne szacunki mówią o 3-4 tysiącach uwięzionych i kilkuset zmarłych. Gdy 19 stycznia 1945 r. zakończyła się niemiecka okupacja w Łodzi, w obozie przebywało ponad 800 małoletnich więźniów.
Po zakończeniu II wojny światowej pamięć o niemieckim obozie pracy dla polskich dzieci na terenie Litzmannstadt Ghetto zaczęła słabnąć, a niemal wszelkie pozostałości po nim uległy zniszczeniu. Z początkiem lat 60. ub. wieku, wraz z budową osiedla mieszkaniowego, zatarto jego granice. Przetrwał jedynie budynek dawnej komendy obozu.
Po zakończeniu II wojny światowej pamięć o niemieckim obozie pracy dla polskich dzieci na terenie Litzmannstadt Ghetto zaczęła słabnąć, a niemal wszelkie pozostałości po nim uległy zniszczeniu. Z początkiem lat 60. ub. wieku, wraz z budową osiedla mieszkaniowego, zatarto jego granice. Przetrwał jedynie budynek dawnej komendy obozu.
W maju 1971 r. w obecnym Parku im. Szarych Szeregów odsłonięto pomnik "Pękniętego Serca". Ośmiometrowa rzeźba przypomina pęknięte serce, do którego przytula się chłopczyk. W sercu widoczna jest pusta przestrzeń mająca kształt dziecka.(PAP)
ero/ ozk/