W listopadzie 1918 r. nie było wcale przesądzone, że Polska będzie niepodległym państwem. Listopad 1918 r. dał Polakom szansę na budowę państwa, ale o niepodległości wcale nie przesądził - mówi PAP prof. Włodzimierz Mędrzecki, historyk, autor książki "Odzyskany śmietnik. Jak radziliśmy sobie z niepodległością w II Rzeczypospolitej", która wkrótce trafi do księgarń.
Tytuł książki prof. Włodzimierza Mędrzeckiego stanowi cytat z powieści Juliusza Kadena-Bandrowskiego "Generał Barcz". "W książce, która ukazała się w 1923 r., Kaden-Bandrowski – legionista i zwolennik Piłsudskiego – przedstawił swoją interpretację procesu formowania się polskiej państwowości oraz mechanizmy życia politycznego. Starał się wytłumaczyć, dlaczego wciąż jest tak trudno oraz dlaczego, m.in. dzięki postaci gen. Barcza, mamy szansę, ażeby niepodległość budować z sukcesem" – powiedział w rozmowie z PAP prof. Mędrzecki.
Kaden-Bandrowski wykreował pewną rzeczywistość literacką, jednak dla ówczesnych czytelników jasne były odniesienia do prawdziwych bohaterów i wydarzeń z lat 1918-1919. Centralną postacią powieści był gen. Barcz, dla którego inspirację stanowił Piłsudski, a jednym z ważnych bohaterów było alter ego autora, czyli legionista i dziennikarz Rasiński. "+Odzyskany śmietnik+ jest zatem figurą opisująca sytuację kraju oraz ludzi w początkach niepodległości" – wyjaśnił historyk.
Sytuacja odradzającego się państwa nie była jednak dobra. "Po pierwsze, trzeba było mierzyć ze spadkiem po zaborach – czyli po funkcjonowaniu bez własnego państwa – w sytuacji, kiedy ziemie polskie były terenem eksploatacji prowadzonej przez Rosję, Niemcy i Austro-Węgry. Po drugie, Polską targały głębokie, nabrzmiałe konflikty społeczne, jak choćby między ziemiaństwem a chłopami oczekującymi zadośćuczynienia za czasy pańszczyźniane w postaci reformy rolnej. Do tego dochodziła fatalna sytuacja gospodarcza po I wojnie światowej i ogromnych zniszczeniach kraju" – podkreślił prof. Mędrzecki. "Wreszcie integracja dużego państwa z prawie 30-milionową ludnością po ponad-120-letnim okresie zaborów była wielkim wyzwaniem" – dodał.
Kształt nowej, odrodzonej Polski pojawiał się w wielu wizjach zarówno polityków, jak i pisarzy. "Autorem najbardziej znanej wizji niepodległej Polski była Stefan Żeromski, który w powieści +Przedwiośnie+ kreślił obraz nowego państwa. W tej wizji Polacy – wielkim wysiłkiem, ale zgodnie – będą budowali +szklane domy+, czyli domy piękne, przestronne i jasne, w których wszyscy będą mogli realizować swoje ambicje, a ludzie będą mogli żyć szczęśliwie". "Politycy oczywiście wiedzieli, że z dnia na dzień w bezgrzesznej, odbudowanej ojczyźnie nie da się budować w pełnej harmonii +szklanych domów+" – zaznaczył autor książki.
Historyk przypomniał, że "Roman Dmowski kreślił wizję Polski narodowo-katolickiej, która będzie krajem w pełni realizującym wartości chrześcijańskie, realizującym zasady solidaryzmu społecznego, akceptującym przywództwo warstw oświeconych i posiadających, a jednocześnie dbającym o potrzeby mas ludowych". Z kolei wizja Polski Józefa Piłsudskiego zakładała integrację Polaków wokół instytucji państwa jako wartości nadrzędnej. "Przy czym trzeba pamiętać, że Piłsudski przez wiele lat był jednym z najważniejszych działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej. Chciał zbudować państwo, które będzie opierać się na sile mas pracujących, jednak nie w wersji klasowej i marksistowskiej, tylko solidarności skupionej wokół ideologii patriotycznej i zasad demokratycznych" – wskazał prof. Mędrzecki. "W obu przypadkach były to pomysły na Polskę zintegrowaną i zjednoczoną, aczkolwiek wokół innych wartości podstawowych" – dodał badacz.
Polska, która odrodziła się w 1918 r., nie odpowiadała jednak ani wizjom Dmowskiego, ani wizjom Piłsudskiego. "Była realnym, biednym, krajem na dorobku" – zwrócił uwagę prof. Mędrzecki. "Z doby zaborów wynieśliśmy spore zapóźnienie cywilizacyjne i deficyty kulturowe – wystarczy chociażby wspomnieć, że w początkach niepodległości ok. 30 proc. ludności Polski stanowili analfabeci. Każda inwestycja czy zaspokojenie najpilniejszej potrzeby społecznej wymagało znacznego wysiłku i oszczędzania na innych polach" – podkreślił badacz. Jak jednak wyjaśnił, "Polska była krajem, który rzetelnie starał się poprawiać los wszystkich warstw swoich obywateli". "Można powiedzieć, że mimo kontrastów majątkowych i społecznych, które niewątpliwie istniały i kładły się cieniem na życiu milionów ludzi, starano się przezwyciężać zacofanie i powoli budować podstawy zamożności państwa i społeczeństwa, choć było to trudne" – ocenił.
Mając na uwadze ówczesne realia, ocena za budowę niepodległego państwa wystawiona Polakom – jak zaznaczył profesor – powinna być pozytywna, wręcz wysoka. "Udało się stworzyć aparat państwowy, który był w skali europejskiej nowoczesny, a jednocześnie nie faworyzował żadnej konkretnej grupy społecznej" – powiedział historyk. "Jeżeli ktoś mógł mówić o pewnej dyskryminacji, to jedynie obywatele narodowości innych niż polska, dla których możliwości realizacji własnej tożsamości były czasami ograniczone i które bywały podporządkowane interesom Polaków" - zaznaczył.
11 listopada będziemy obchodzić 104. rocznicę odzyskania niepodległości. Jednak nie od początku ten dzień w II Rzeczypospolitej był obchodzony jako Święto Niepodległości. "11 listopada 1918 r. zakończyła się I wojna światowa. Naszym tradycyjnym świętem narodowym była natomiast rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja" – przypomniał w rozmowie z PAP prof. Mędrzecki. Wyjaśnił, że "państwo polskie powstało między początkiem października a ostatnimi dniami listopada 1918 r.". "Nie sposób jednak oznaczyć jednego dnia, przed którym Polski nie było, a po jego upłynięciu już Polska na pewno istniała. Jest to zatem data umowna" - wskazał. "Z drugiej jednak strony listopad to okres, kiedy fundamenty niepodległości udało się wykuć, wobec tego jest miesiącem właściwym do świętowania" – dodał. Dokonano zatem wyboru daty umownej, którą uznano za początek niepodległości.
Po raz pierwszy obchody 11 listopada zorganizowano po przewrocie majowym. Na początku listopada 1926 r. prezes Rady Ministrów Józef Piłsudski wydał okólnik, który ustanawiał 11 listopada dniem wolnym od pracy. "W dniu 11 listopada państwo polskie obchodzić będzie 8. rocznicę zrzucenia jarzma niewoli i uzyskania pełnej, faktycznej niezawisłości. Data powyższa winna pozostać w stałej pamięci społeczeństwa i utrwalić się w umysłach młodego pokolenia, które w zaraniu swego życia powinno odczuwać doniosłość i uroczystość tego pamiętnego dnia" – czytamy w uzasadnieniu tej decyzji. Ostatecznie pełnię urzędowego majestatu Święto Niepodległości nabrało mocą uchwały sejmowej dopiero 23 kwietnia 1937 r.
"Ustanowienie Święta Niepodległości na 11 listopada było klasycznym aktem polityki historycznej" – ocenił prof. Mędrzecki. Jego zdaniem "gdyby Polską rządził w stabilny sposób obóz Dmowskiego, to zapewne głównym świętem narodowym pozostałby 3 maja, a 11 listopada wraz z całą Europą świętowalibyśmy dzień zakończenia wojny światowej. Natomiast fakt, że w dniach 10 i 11, a także 14 oraz 18 i 22 listopada aktywnym twórcą rzeczywistości politycznej był urzędujący w Warszawie Piłsudski – najpierw jako szef sił zbrojnych, a potem jako Naczelnik Państwa – skłoniły sanację do umieszczenia Święta Niepodległości właśnie w listopadzie 1918 r. Pozwalało to ukazać Piłsudskiego jako centralną postać procesu państwowotwórczego” – zaznaczył historyk. Decydowały zatem interesy danej formacji politycznej i konkretnego polityka. "Piłsudski nie mógł tego zrobić przed przewrotem majowym, ponieważ zbyt wiele do powiedzenia mieli jego oponenci polityczni. Natomiast po zamachu majowym to marszałek decydował o wszystkim, także w tej sprawie" – wyjaśnił prof. Mędrzecki.
Pamięć o walkach o niepodległość była ważnym elementem tożsamości. Jak ocenił w rozmowie z PAP autor książki, "walka niepodległościowa stanowiła fundament mitu założycielskiego II RP". "Polacy byli bardzo przywiązani do stwierdzenia, że niepodległości nikt nam nie dał, ale że została ona wywalczona przez kolejne pokolenia patriotów walczących najpierw w powstaniach narodowych, a potem na frontach I wojny" – wytłumaczył.
Podkreślano po pierwsze sprawczość Polaków jako podmiotu historii, a po drugie starano się, aby świadomość ofiary, jaką poniesiono w czasie walki o niepodległość, była udziałem każdego polskiego dziecka oraz ucznia szkoły powszechnej i średniej. "To stąd najpierw propaganda patriotyczna, a później – jak to mówiono – wychowanie państwowe akcentowało fakt, że odzyskanie niepodległości jest udziałem każdego obywatela II RP" – zaznaczył Mędrzecki. "W związku z tym każdy z obywateli powinien być gotów ponieść największe poświęcenia dla obrony odzyskanej ojczyzny. Polityka patriotyczna była niejako osią polityki edukacyjnej i wychowawczej państwa" – ocenił badacz.
W listopadzie 1918 r. przyszłość Polski nie była jednak wcale przesądzona. W swojej książce prof. Mędrzecki formułuje opinię, że odbudowa państwa polskiego wcale nie musiała się zdarzyć. "Listopad 1918 r. dał Polakom szansę na odzyskanie suwerenności, ale o niepodległości wcale nie przesądził. Gdybyśmy nie zakasali rękawów i nie zbudowali państwa, a potem go nie obronili w kolejnych wojnach o granice i o samą niepodległość, to ziemie polskie zostałyby tak czy inaczej zagospodarowane przez innych aktorów sceny politycznej" – podkreślił w rozmowie z PAP historyk.
Dzięki temu, że Polacy okazali się zdeterminowani i kompetentni w budowie własnego państwa, pozycja Polski na tyle się umocniła, że po II wojnie światowej – chociaż ze stratami terytorialnymi i politycznymi – nasz kraj odzyskał byt państwowy. "Dzięki temu ciągłość dziejów narodu polskiego jest do tej chwili kontynuowana, a niepowodzenie w listopadzie 1918 r. bardzo poważnie zagroziłoby egzystencji narodowej Polaków" – podsumował prof. Włodzimierz Mędrzecki.
Książka "Odzyskany śmietnik. Jak radziliśmy sobie z niepodległością w II Rzeczypospolitej" ukaże się nakładem Wydawnictwa Literackiego.(PAP)
Anna Kruszyńska
akr/ skp/