Choć powstanie styczniowe nie ma bohaterek tak sławnych jak Emilia Plater, to bez wahania można stwierdzić, że rola kobiet w tym zrywie niepodległościowym była jeszcze większa niż w poprzednich – zauważa redaktor naczelny magazynu „Mówią wieki” prof. Michał Kopczyński.
Nikołaj Berg, rosyjski historyk powstania nie miał wątpliwości: „Kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym spiskowcem”. W podobnym tonie wypowiadał się walczący w powstaniu szwajcarski pułkownik Franz von Erlach, który pisał, że kobiety „odgrywają w obecnym powstaniu tak niesłychanie ważną rolę, że za granicą nie można o tym wyrobić sobie pojęcia, jeśli się tego naocznie nie widziało”. „Dlatego nazywa się powstanie wojną kobiecą” – dodawał. Berg i von Erlach nie mógł dostrzec daleko idących konsekwencji zaangażowania kobiet w walkę o niepodległość. Jak podkreśla prof. Michał Kopczyński w walce powstańczej kobiet należy upatrywać wczesnego, na tle reszty Europy, pełnego uobywatelnienia Polek.
Jak zauważa w rozmowie z redakcją „Mówią wieki” prof. Jolanta Sikorska-Kulesza najważniejszym obszarem działalności Polek wspierających walkę powstańczą było niesienie pomocy rannym i działalność organizacyjna. „Jeszcze zanim wybuchło powstanie, kobiety związane z konspiracją sprawowały opiekę nad rodzinami pierwszych ofiar wydarzeń z lat 1861 i 1862, a więc aresztowanych, więzionych, pierwszych zesłańców. Zbierały fundusze, kwestowały, inicjowały różne zbiórki” – mówi prof. Sikorska-Kulesza. Przypomina, że kobiety były równouprawnione, ale wyłącznie w obliczu carskiego aparatu administracyjnego, który mógł skazać je na zesłanie lub karę osiedlenia na Syberii. Największym ryzykiem obarczone było przenoszenie meldunków, rozkazów, dokumentów i broni. „Były to zadania niebezpieczne, bardzo często wymagające dużej odwagi i pomysłowości, obarczone dużym ryzykiem, bo zagrożone najwyższymi karami. Powierzano je kobietom, uznając, że będą mniej podejrzane, łatwiej im będzie ukryć tajne dokumenty, nadal są mniej narażone na szczegółowe rewizje” – podkreśla historyk.
Jak zauważa autor książek historycznych Emil Marat przyznanie praw obywatelskich kobietom, które dokonało się u progu niepodległej Polski, nie byłoby możliwe bez bohaterstwa kobiet w czasie powstania lat 1863-1864. Przypomina między innymi postać Heleny Kirkorowej, aktorki, która porzuciła scenę teatralną na rzecz działalności patriotycznej. „Kiedy wybuchło powstanie, mieszkanie Kirkorowej przy ul. Piwnej na warszawskim Starym Mieście stało się schronieniem dla konspiratorów i członków Rządu Narodowego. W listopadzie 1863 roku jej podopiecznym został najważniejszy z nich – Romuald Traugutt” – pisze Marat. Ceną za jej poświęcenie było trwające cztery lata zesłanie.
„15 lutego 1863 roku do Staszowa przybył młody ochotnik z dziarską miną. Jego bojowy wygląd kontrastował z przydługimi spodniami, przydużymi butami oraz zbyt luźnym kożuszkiem. Uwagę przykuwała także figura o nader niemęskich kształtach, która nie pasowała do powstańczego uniformu” – opisuje Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski.
Symbolem patriotyzmu epoki zaborów jest biżuteria patriotyczna, szczególnie popularna w okresie żałoby narodowej po 1861 r. Historię tych symboli przypomina prof. Jerzy Zdrada. Przypomina, że korzenie biżuterii patriotycznej sięgają ostatnich lat istnienia Rzeczypospolitej. Przypomina, że był to okres kształtowania się nowoczesnej symboliki narodowej. „W epoce porozbiorowej wykształciły się i zostały skodyfikowane symbole stanowiące kanon narodowy: godło, barwa i hymn. Orzeł i Pogoń stały się własnością narodu i symbolami walki o niepodległość, znakami bojowymi jednoczącymi przeciwników mocarstw rozbiorowych” – wyjaśnia autor.
Pasjonatów dziejów starożytnych i biografii wybitnych kobiet zainteresuje także artykuł Marii Falińskiej poświęcony poetkom dziejów starożytnych. O niektórych z nich wiemy dziś bardzo niewiele. „Diotyma z Mantinei, uczona filozofka, obecna w `Uczcie` Platona, krytykująca piękno i dobroć Erosa, mentorka samego Sokratesa, była osobą tak wielką, że niektórzy wątpią w jej istnienie. Ja wierzę” – deklaruje autorka. Wspomniana Greczynka stała się inspiracją dla polskiej pisarki Jadwigi Łuszczewskiej, która przyjęła pseudonim „Deotyma”.
Najnowszy numer zainteresuje także pasjonatów mniej znanych epizodów dziejów II Rzeczypospolitej. „Zagadnienie (re)prywatyzacji i nacjonalizacji od roku 1989 wywołuje silne emocje społeczne. Mało kto zdaje sobie sprawę, iż Druga RP również musiała się zmierzyć z podobnym wyzwaniem i również wywoływało ono emocje. Wtedy problemem był zwrot mienia skonfiskowanego przez zaborców uczestnikom walk o niepodległość. Ostatecznie po przeszło 14 latach od odzyskania niepodległości sprawa ta została uregulowana odpowiednią ustawą” – zauważa prawnik Jan Ochman.
W kolejnym odcinku cyklu „Łączność – niedoceniana broń polskich armii” redakcja „Mówią wieki” wspólnie z Polską Grupą Zbrojeniową przybliża dzieje łączności w tworzonym w Związku Sowieckim Ludowym Wojsku Polskim.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/