Polskie Radio odgrywało bardzo istotną rolę w wojnie obronnej w 1939 roku. Było głosem osamotnionej Polski rozdzieranej przez dwóch agresorów – III Rzeszę i Związek Sowiecki - powiedział PAP prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki.
Polskie Radio wydało album pt. "Kolekcja płyt gramofonowych z września 1939 roku". Ogłoszono również akcję poszukiwania zaginionych płyt, które we wrześniu 1939 roku, wyniósł Mirosław Panufnik w czarnym neseserze, aby ratować je przed Niemcami. Pod koniec września 1939 roku z siedziby rozgłośni pracownicy wynieśli w trzech transzach cenne płyty z zapisem nagrań z tego miesiąca. 93 płyty metalowe wróciły do Polskiego Radia i wybór z nich został wydany na albumie (poza tymi, które są w renowacji). Niestety, część płyt nie odnalazła się. Zarząd Polskiego Radia apeluje o przekazywanie wszystkich informacji na temat zaginionego zbioru.
Polska Agencja Prasowa: Jaka była rola Polskiego Radia we wrześniu 1939 roku?
Karol Nawrocki: Polskie Radio odgrywało bardzo istotną rolę w wojnie obronnej w 1939 roku. Za pośrednictwem fal radiowych poinformowano zarówno mieszkańców stolicy, jak i wszystkich obywateli II RP o wybuchu II wojny światowej. W czasie obrony Warszawy Polskie Radio było też kanałem łączności pomiędzy władzą a obywatelami. Radio budowało też poczucie jedności narodowej i namiastkę łączności ze światem. Zapewniało również wsparcie i otuchę w najtrudniejszych chwilach wojny obronnej. Było głosem osamotnionej Polski rozdzieranej przez dwóch agresorów – III Rzeszę i Związek Sowiecki. Mimo decyzji o ewakuacji polskiego rządu 5 września 1939 r., Polskie Radio działało aż do kapitulacji Warszawy, czyli do 28 września. Pracownicy rozgłośni wykazali się niesamowitą odwagą, by dostarczyć rodakom jak najwięcej informacji o postępach walk. Nie bez powodu jedną z pierwszy decyzji niemieckiego okupanta było przejęcie rozgłośni i konfiskata odbiorników.
PAP: Jak na społeczeństwo wpływały przemówienia prezydenta Warszawy Starzyńskiego i premiera Becka?
K.N.: Stefan Starzyński codziennie przemawiał przez radio na żywo. Głos Prezydenta Warszawy docierał również poza Polskę, stanowił namacalny dowód tego, że stolica Polski się broni i daje odpór niemieckiej nawałnicy. Stefan Starzyński okazał się prawdziwym „mężem opatrznościowym” Warszawy. Mógł uciec, nawet otrzymał rozkaz opuszczenia miasta razem z rządem, ale tego nie uczynił. Został do końca na piastowanym urzędzie i wiernie wykonywał swoje obowiązki względem mieszkańców stolicy i Polski.
Natomiast minister spraw zagranicznych Józef Beck dodawał otuchy obywatelom i informował, że Polska cieszy się poparciem na arenie międzynarodowej. 3 września 1939 r. Wielka Brytania i Francja wypełniły swoje zobowiązania sojusznicze wobec Polski i wypowiedziały wojnę III Rzeszy. Polska opinia publiczna została o tym fakcie poinformowana właśnie w przemówieniu Becka, co wywołało optymistyczne nastroje wśród Polaków, że nie są sami w tej wojnie. Szkoda tylko, że nasi sojusznicy ograniczyli się do formalnego wypełnienia warunków sojuszu z Polską a tak naprawdę nie zrobili absolutnie nic, by powstrzymać machinę wojenną Hitlera, ale to temat na inną okazję.
PAP: Czy dzisiaj w sytuacji wojny za naszą wschodnią granicą, możemy wyciągnąć coś z przemówień Starzyńskiego?
K.N.: Zdecydowanie tak. Prezydent Warszawy pozostał w stolicy z jej mieszkańcami do samego końca, czyli do momentu aktu kapitulacyjnego. Starzyński przez cały ten okres był głosem Warszawy, naocznym świadkiem tych wszystkich zbrodni, jakich dopuszczali się Niemcy na bezbronnych mieszkańcach stolicy państwa polskiego. Musimy sobie uświadomić, że w trakcie niemieckich nalotów na Warszawę we wrześniu 1939 r. zginęło ok. 25 000 ludności cywilnej. W przemówieniach do Polaków, ale i również do zagranicy piętnował niemieckie barbarzyństwo, porównując Niemców do „współczesnych Hunów”. Wypowiedzi Starzyńskiego z jednej strony były protestem i ostrzeżeniem mającym dotrzeć do cywilizowanego świata, z drugiej zaś aktem oskarżenia, domagającym się ukarania zbrodniarzy mordujących niewinną ludność cywilną. Nietrudno znaleźć pewną analogię do wydarzeń w Ukrainie, gdzie prezydent Wołodymyr Zełenski również relacjonuje zbrodnie rosyjskie na narodzie ukraińskim i pozostaje w stałej łączności ze światem zachodnim, dopominając się pomocy i ukarania winnych.
PAP: Kogo jeszcze można było usłyszeć wówczas w PR?
K.N.: W Polskim Radiu spotykały się najważniejsze osoby, które wtedy znajdowały się w kraju. Obok Stefana Starzyńskiego czy Józefa Becka, głos zabierali także szefowie propagandy dowództwa Warszawy, czyli Roman Umiastowski, który 6 września 1939 r., krótko przed północą, wezwał przez radio mieszkańców Warszawy do udziału w budowie barykad i umocnień wobec bezpośredniego zagrożenia miasta przez Niemców. Obok niego występował potem Wacław Lipiński, który także zagrzewał do walki. Niemałą rolę odegrał również znany poeta, późniejszy żołnierz Armii Krajowej - Juliusz Krzyżewski, który odczytał na antenie Polskiego Radia orędzie prezydenta RP Ignacego Mościckiego do narodu. Oprócz głównych spikerów do mikrofonu podchodzili wszyscy obecni wówczas w pracy radiowcy. Szacuje się, że podczas oblężenia Warszawy w rozgłośni pracowało ponad sto osób. Każdy chciał podtrzymywać warszawiaków na duchu, a później pożegnać się ze słuchaczami, gdy kapitulacja stolicy stawała się kwestią czasu. Wszyscy ci ludzie byli prawdziwym głosem walczącej Warszawy, stającym naprzeciw niemieckiej tyranii.
PAP: Jak wielka była rola informacyjna Radia we wrześniu 1939 roku, jeśli chodzi o kraj i zagranicę? W PR występowali też zagraniczni dziennikarze np. Julien Bryen.
K.N.: Nie ulega wątpliwości, że radio pełniło bardzo ważną rolę jako kanał komunikacyjny między władzą a obywatelami oraz między państwami. Wtedy to przez radio można było najszybciej przekazać światu informacje o niemieckim ataku na Polskę i zbrodniach popełnionych na ludności cywilnej przez niemiecką armię. Dzięki pracy polskich pracowników radia i najwyższych urzędników państwowych świat mógł usłyszeć głos oblężonej Warszawy.
Nie zabrakło również głosu Juliena Bryana, amerykańskiego fotografa i reżysera. Warto podkreślić, że był wówczas jedynym zagranicznym dziennikarzem w polskiej stolicy. Do Warszawy dotarł już 7 września z zamiarem udokumentowania niemieckiego barbarzyństwa. Niedługo potem zaapelował przez Polskie Radio do prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz narodu amerykańskiego o pomoc dla Polski. Jego relacja, zdjęcia oraz film były pierwszymi świadectwami okrucieństw współczesnej wojny.
PAP: Pracownicy Radia uratowali część płyt z września 1939 roku, w archiwum PR było wówczas ponad 9000 płyt z nagraniami. Co mogło się stać z tymi, które zostały w rozgłośni? Czy prowadzone są poszukiwania tych płyt?
K.N.: W czasie wojny większość zbiorów należących do Polskiego Radia – płytotek, bibliotek i archiwów – została zniszczona. Ze zbioru ponad 9 000 metalowych płyt do dziś odnaleziono tylko 93. Musimy pamiętać, że Warszawa znajdowała się pod brutalną okupacją, a rozgłośnia Polskiego Radia przeszła w ręce niemieckie gdy stolica skapitulowała. Na szczęście radiowcy część zbiorów zdołali uratować. To właśnie z inicjatywy dyrektora Edmunda Rudnickiego pozwolono pracownikom Polskiego Radia wynieść i ukryć płyty nagrane we wrześniu 1939 r. Wiemy, że 50 płyt zostało wyniesionych w czarnym neseserze m.in. przez szefa amplifikatorni Mirosława Panufnika. Niewykluczone, że pozostali pracownicy radia mogli postąpić podobnie. W tym roku Polskie Radio zainicjowało narodowe poszukiwania zaginionego zbioru płyt z września 1939 r. Akcja pt. „Gdzie jest czarny neseser?” nawiązuje właśnie do działań Panufnika. Liczymy na to, że zarówno słuchacze radia, jak i internauci włączą się w niniejszą inicjatywę i wesprą działania, aby odnaleźć pozostałe płyty, które niewątpliwie stanowią bardzo ważne świadectwo historii naszego państwa.
PAP: Po kapitulacji 28 września 1939 roku rozgłośnię przejęli Niemcy. Co dalej działo się z rozgłośnią?
K.N.: 30 września władze niemieckie przejęły rozgłośnię, skonfiskowały odbiorniki i zakazały Polakom słuchania radia. Następnie 20 października okupant wydał zarządzenie o konfiskacie odbiorników radiowych. Niemcy obawiali się, że Polacy będą słuchać audycji nadawanych przez aliantów. Takowe pomiędzy 1939 a 1944 r. transmitowali m.in. Brytyjczycy, Francuzi i Amerykanie, a także Sowieci. Warto wspomnieć, że gdy Niemcy zlikwidowali rozgłośnię, to jej pracownicy przeszli do działalności w konspiracji. Ich bogate doświadczenie zawodowe nie poszło na marne, stali się cennym nabytkiem dla Armii Krajowej.
PAP: Jak funkcjonowało Polskie Radio w podziemiu?
K.N.: Polacy nie mogli swobodnie nadawać audycji radiowych. Zarówno ukrywany na jesieni 1939 r., jak i konstruowany później sprzęt wielokrotnie był wykorzystywany – mimo grożących konsekwencji – do nawiązywania łączności z wolnym światem. W czasie okupacji oddziały Armii Krajowej wyprodukowały m.in. 130 nadajników krótkofalowych, telegraficznych dalekiego zasięgu, dwie radiostacje telefoniczno-telegraficzne dużej mocy, 50 radiostacji wzorowanych na zrzutowych angielskich, 700 odbiorników różnych typów radiostacji fonicznych, 50 radiostacji ultrakrótkofalowych fonicznych bliskiego zasięgu, a także agregaty i akumulatory.
Punktem kulminacyjnym było Powstanie Warszawskie i uruchomienie Stacji Nadawczej Armii Krajowej „Błyskawica”, która nadawała swoje audycje bezpośrednio z linii frontu. Nie bez powodu Niemcy robili wszystko, aby ją zwalczyć, ponieważ miała bardzo duży zasięg – obejmowała nie tylko całą Europę ale także znaczną część globu, bo jej sygnał docierał nawet do Stanów Zjednoczonych. W efekcie stacja musiała kilkakrotnie zmieniać miejsce swego nadawania. Pomimo tego funkcjonowała przez cały okres powstania. Dopiero 4 października, a więc 2 dni po podpisaniu kapitulacji, nadana została ostatnia audycja radiostacji. Niemałą rolę odegrała też radiostacja powstańcza „Burza”, która nadawała z gmachu Poczty Głównej.
PAP: Jakie jest znaczenie nagrań z września 1939 roku, które w formie płyt zostały wyniesione przez pracowników z radia tuż przed kapitulacją?
K.N.: O wartości tych bezcennych zbiorów niech świadczy fakt, że nagrania z września 1939 r. zgromadzone w Archiwum Polskiego Radia w kolekcji 93 gramofonowych płyt zostały wpisane w czerwcu 2021 r. na Listę Krajową programu UNESCO „Pamięć Świata” - jako pierwsze źródła fonograficzne w historii tego szacownego zbioru. Stanowią dziś ważną lekcję historii, jak również polskiej i światowej radiofonii. Są żywym dowodem niezłomności ducha polskiego i przykładem heroizmu mieszkańców Warszawy i jej urzędników.
PAP: Jak IPN włączył się w wydanie albumu Polskiego Radia „Kolekcja płyt gramofonowych Polskiego Radia z września 1939 roku”?
K.N.: Instytut Pamięci Narodowej zawsze będzie wspierał inicjatywy, które służą Polsce i jej obywatelom. Nasz zasób archiwalny jest otwarty i służymy pomocą przy poszukiwaniach wszelkich materiałów i dokumentów. W tym celu stworzyliśmy m.in. Centrum Informacji o Ofiarach II Wojny Światowej, które pomaga w odszukaniu informacji o losach Polaków represjonowanych przez III Rzeszę oraz Związek Sowiecki w latach 1939-1956. Każdego roku wpływają do nas tysiące zapytań. Dzięki zgromadzonemu zasobowi archiwalnemu oraz dostępnym w Instytucie unikatowym bazom danych jesteśmy w stanie przekazać wnioskodawcom informacje o losach ich bliskich. Ponadto w ramach projektu Archiwum Pełne Pamięci gromadzimy dokumenty pochodzące od osób prywatnych. Wiele z ich ma związek z II wojną światową, być może któreś z nich przyczynią się do wyjaśnienia tajemnicy zaginionych płyt. (PAP)
Rozmawiała Olga Łozińska
oloz/ dki/