Postawa personelu medycznego w czasie pacyfikacji katowickiej kopalni „Wujek” była nie tylko zdaniem egzaminu z hipokratesowej przysięgi, ale też zajęciem stanowiska wobec przemocy – ocenił w czwartek w Katowicach prof. Grzegorz Opala.
Prof. Grzegorz Opala, wówczas lekarz Centralnego Szpitala Klinicznego i szef zakładowej Solidarności, a po latach – m.in. minister zdrowia – w czwartek, w 40. rocznicę pacyfikacji Wujka wspominał tamte wydarzenia.
Jak zaznaczył, zaczęły się one 13 grudnia od aresztowań, zatrzymań, włamań do domów, interwencji w poszczególnych zakładach pracy, pacyfikacji kolejnych hut, kopalń. 15 grudnia miały miejsce interwencje z użyciem broni palnej (w jastrzębskiej kopalni Manifest Lipcowy) – zatem personel medyczny następnego dnia wiedział, że jest to możliwe.
W obawie o bezpieczeństwo górników zakładano im podwójną dokumentację medyczną, do kart wpisywano im fikcyjne dolegliwości, a w miarę możliwości odsyłano do domu tych, którzy mogli tam dochodzić do siebie. Dzięki temu mogli oni uniknąć późniejszych represji – wspomina prof. Opala.
„Blisko naszego szpitala strajkowała duża kopalnia, Wujek, kilka tysięcy górników na zmianie, kilka tysięcy górników strajkujących, stąd wiedzieliśmy, że kolejnym etapem będzie interwencja na Wujku. Przygotowywaliśmy się do tego, chociaż nie śniło nam się nawet, że broń będzie użyta tak, jak to się stało, żeby zabić” – mówił prof. Opala.
Zaznaczył, że obydwa szpitale, które wyznaczono do hospitalizacji: górniczy i MSW - zmilitaryzowano. „Kiedy zorientowaliśmy się, że interwencja na Wujku już się zaczęła, nie mieliśmy żadnych poszkodowanych. Szybko decyzja: nadać komunikat, dostać się do radiostacji. Marek Rudnicki wspólnie z oddziałową nadał komunikat o charakterze rozkazu: wszyscy ranni mają być przewożeni do Centralnego Szpitala Klinicznego” - opowiadał.
„Dzięki temu dało się nieść pomóc, a również wielu z nich ochronić od identyfikacji” – podkreślił prof. Opala wspominając m.in., jak w obawie o bezpieczeństwo górników zakładano im podwójną dokumentację medyczną, do kart wpisywano im fikcyjne dolegliwości, a w miarę możliwości odsyłano do domu tych, którzy mogli tam dochodzić do siebie. Dzięki temu mogli oni uniknąć późniejszych represji.
„Czas oczywiście upływa, zaciera w pewnym sensie rany, ale postawa służby zdrowia, pracowników tego szpitala, podjęcie działań, które były w myśl ówczesnych przepisów stanu wojennego zagrożone konsekwencjami często trudnymi do przewidzenia - to była rzeczywiście działalność która wykroczyła poza zwykłe obowiązki lekarskie i pielęgniarskie” – ocenił w czwartek prof. Opala.
„To było zdanie egzaminu nie tylko z hipokratesowej przysięgi, ale też zajęcie stanowiska wobec przemocy” – zaakcentował.
W czwartek rocznicowe uroczystości trwają przez cały dzień. W południe w holu Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach-Ligocie przy ul. Medyków 14 złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą postawę lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia, którzy nieśli pomoc górnikom w czasie pacyfikacji Wujka. Organizatorem tej uroczystości było Stowarzyszenie "Solidarność i Pamięć", którego przewodniczącym jest prof. Grzegorz Opala.
„Czas oczywiście upływa, zaciera w pewnym sensie rany, ale postawa służby zdrowia, pracowników tego szpitala, podjęcie działań, które były w myśl ówczesnych przepisów stanu wojennego zagrożone konsekwencjami często trudnymi do przewidzenia - to była rzeczywiście działalność która wykroczyła poza zwykłe obowiązki lekarskie i pielęgniarskie” – ocenił w czwartek prof. Opala.
Pacyfikacja Wujka była największą tragedią stanu wojennego. Protest w tej kopalni rozpoczął się na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. 16 grudnia czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Po tym do akcji wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 r.
Tragiczny finał pacyfikacji przedstawia jedno z pomieszczeń otwartego w czwartek po rozbudowie Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności (ŚCWiS) przy katowickiej kopalni Wujek. Przypomina ono kopalniane ambulatorium, do którego trafiali ranni górnicy. Odwzorowano ślady krwi na posadzce, a na ekranach zamontowanych w ścianach prezentowane są wizerunki dziewięciu ofiar.(PAP)
autorzy: Anna Gumułka, Mateusz Babak
lun/ mtb/ pat/