
6 lipca o godz. 15.00 kończy się głosowanie na najlepszego władcę Polski. Jeszcze tego samego dnia o godz. 17.00 poznamy zwycięzcę.
W ramach plebiscytu powstają dwa niezależne rankingi. Pierwszy to ranking publiczności stworzony na podstawie głosów oddanych online na stronie ranking.muzhp.pl oraz w specjalnej urnie dostępnej w siedzibie MHP.
Drugi, już zakończony ranking, to ranking historyków, w którym polscy historycy ocenili monarchów w czterech kategoriach: polityka wewnętrzna, polityka zagraniczna, wpływ na wolności obywatelskie oraz umiejętności reagowania na wyzwania epoki. Najwięcej głosów zdobyli Kazimierz IV Jagiellończyk, Władysław II Jagiełło, Zygmunt II August, Kazimierz III Wielki i Zygmunt Stary.
Zywcięzcę głosowania publiczności poznamy 6 lipca o godz. 17.00 w Muzeum Historii Polski w Warszawie podczas finału Uczta u Chrobrego.
W programie liczne atrakcje: koncert T-Raperów znad Wisły, warsztaty historyczno-edukacyjne, spektakl „Bolesław Chrobry” w wykonaniu Teatru Wolandejskiego it. Więcej informacji na stronie MHP.
Swoimi opiniami o najlepszych władcach podzielili się redakcją Dzieje.pl historycy: Prof. Jolanta Choińska-Mika z Uniwersytetu Warszawskiego i prof. Hans-Jürgen Bömelburg z Uniwersytetu im. Justusa Liebiga w Giessen.
Prof. Jolanta Choińska-Mika
Ranking traktuję jako rodzaj zabawy, bo każdemu z władców przyszło zmierzyć się z innymi wyzwaniami. Gdyby zastosować kryteria naukowe, ich dokonania są nieporównywalne.
Dla mnie władcą, który niewątpliwie sprostał wyzwaniom swoich czasów i którego mogę uznać za bardzo dobrego króla, o ile nie najlepszego, był Zygmunt II August. Cenię go przede wszystkim za umiarkowanie, niechęć do skrajnych rozwiązań, umiejętność godzenia sprzecznych interesów. Trzeba pamiętać, że Królestwo Polskie było w tym czasie państwem w bardzo dobrym okresie swojego rozwoju, więc można powiedzieć, że królowi sprzyjały okoliczności.
Jednocześnie za Zygmunta Augusta obserwujemy nasilenie tendencji emancypacyjnych wśród szlachty. Ma to swoje przełożenie na uformowanie się już w końcówce panowania Zygmunta I Starego ruchu egzekucyjnego, czyli ruchu średniej szlachty, która chciała mieć większy wpływ na losy państwa. Chciała naprawić błędy popełnione w polityce nominacyjnej czy polityce rozdawniczej. Według szlachty te błędy były pokłosiem nieprzestrzegania praw, które obowiązywały w Królestwie Polski.
Zygmunt August początkowo miał bardzo sceptyczny stosunek do ruchu egzekucyjnego, ale w końcu dostrzegł jego potencjał. Stało się tak, dlatego, że ruch egzekucyjny wbrew potocznym sądom nie dążył do osłabienia władzy króla, lecz do tego, żeby władca miał silną pozycję, ale zarazem żeby jego polityka mieściła się w ramach prawnych. Oczekiwano, że król będzie przestrzegał prawa tak jak każdy inny członek wspólnoty politycznej. Król potrafił pójść na kompromis i porozumieć się z ruchem egzekucyjnym. To jest moim zdaniem duży sukces.
Innym z haseł ruchu egzekucyjnego było zacieśnienie więzi pomiędzy poszczególnymi częściami tego władztwa jegiellońskiego na czele z postulatem unii z Litwą. Według mnie chyba właśnie największą zasługą Zygmunta Augusta było doprowadzenie do doprowadzenia do unii polsko-litewskiej w Lublinie. Jego forma pokazuje, że król był otwarty na rozwiązania kompromisowe. W ruchu egzekucyjnym pojawiły się bowiem tendencje inkorporacyjne, tzn. chciano, aby Litwę przyłączyć jako nową dzielnicę, która miała nazywać się Nowa Polska. Zygmunt August potrafił z jednej strony doprowadzić do zacieśnienia związków między państwami, a równocześnie uszanować przy tym interesy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Przy wszystkich mankamentach, które historycy wytykają unii, trzeba pamiętać, że unia przetrwała do końca istnienia Rzeczypospolitej, a w świadomości społecznej nawet dłużej, więc jest to niewątpliwe dzieło epokowe pod wieloma względami.
Zasługą Zygmunta Augusta była też wyważona polityka wyznaniowa. Królestwo Polskie, potem Rzeczpospolita Obojga Narodów było państwem wielowyznaniowym. Lata panowania Zygmunta Augusta przypadają na apogeum ruchu reformacyjnego w tej części Europy. W wielu krajach Europy, m.in. w Niemczech i Francji, doszło do krwawych wojen na tle różnic religijnych. W Królestwie Polskim na szczęście udało się uniknąć podobnych konfliktów także dzięki polityce władcy, który miał mawiać, jak tradycja głosi, „nie chce być królem waszych sumień”.
Dlatego umiejętność zawierania kompromisów i szukania drogi możliwej do przyjęcia przez różne grupy społeczne to jest moim zdaniem wyrazem takich umiejętności, które czynią Zygmunta Augusta o ile nie najlepszym władcą, to takim, który zasługuje na jedno z czołowych miejsc w rankingu.
Prof. Hans-Jürgen Bömelburg
Mam wrażenie, że Polacy często raczej negatywnie oceniają swoich władców. Może dlatego, że wielu królów nie było w stanie osiągnąć celów, których żądał od nich ustrój. A może dlatego, że niektórzy z nich byli cudzoziemcami.
Przy ocenie władców trzeba brać pod uwagę ich potencjał. Duże możliwości mieli władcy z dynastii Jagiellonów, którzy mogli oprzeć się na dobrach litewskich. Niemały potencjał mieli również Wettynowie, bo mieli przychody państwa saksońskiego. Z kolei Wazowie mieli duże kłopoty finansowe podobnie jak Michał Korybut Wiśniowiecki czy Jan III Sobieski.
Ciekawi mnie fenomen, że każdy polski król znał przynajmniej od czterech do sześciu języków. Prof. Władysław Konopczyński powiedział o Michale Korybucie Wiśniowieckim, że mówił w ośmiu językach, ale w żadnym z nich nie miał nic ciekawego do powiedzenia. To trochę krzywdzące, ale na pewno wielojęzyczność była wówczas ważna, bo I Rzeczpospolita była państwem zróżnicowanym wewnętrznie. Znajomość wielu języków ułatwiała poruszanie się w tak różnorodnym społeczeństwie.
Wiem, że w polskiej tradycji wysoko oceniani są władcy, którzy wsławili się na polach bitew. Nie do końca podzielam tą opinię, bo czasem tacy królowie równocześnie nie byli dobrymi gospodarzami. To przypadek Jana III Sobieskiego, który był dobrym dowódcą, ale zarazem miał ogromne problemy z utrzymaniem stabilności w państwie. Druga połowa jego rządów to była prawie anarchia.
Jestem raczej skłonny sympatyzować z władcami schyłkowymi. Takimi, którzy trafili na państwo w złym stanie i musieli podjąć wysiłek, aby je ratować. Tak było w przypadku Stanisława Augusta Poniatowskiego, który przez 30 lat podjął wiele inicjatyw, by wydźwignąć państwo z zapaści. Jego panowanie skończyło się wprawdzie rozbiorami, ale nie obarczałbym go winą za upadek państwa polskiego.
Cenię także Zygmunta III Wazę, mimo że był konserwatystą i katolickim fundamentalistą. Był obok Władysława Jagiełły jednym z najdłużej panujących królów Rzeczypospolitej. Przywdział polską koronę jako młody człowiek i w dodatku cudzoziemiec. Był wychowywany w Szwecji, mówił po niemiecku, ale potrafił poruszać się wśród polskiej i litewskiej magnaterii. Mimo że miał kłopoty finansowe, działał dość sprawnie, mając za rywali Szwecję i Rosję. Za jego panowania polskie wojsko zdobyło Moskwę, wprawdzie na krótko, bo jej utrzymanie przekraczało możliwości I Rzeczypospolitej. To nie zmienia faktu, że państwo polsko-litewskie nigdy nie miało takiej siły przebicia jak w czasach Zygmunta III.
irk/