Niemieccy naziści definiowali, kto należy do „narodu niemieckiego” etnicznie i ideologicznie: była to kwestia krwi, pochodzenia i poglądów. Z punktu widzenia nazistów rzekoma inność legitymizowała codzienne prześladowania, ustawy rasowe i ludobójstwo Żydów – pisze tygodnik „Spiegel”.
"Hitler doszedł do władzy z pomocą procesów demokratycznych i po mianowaniu go 30 stycznia 1933 roku kanclerzem Rzeszy mógł liczyć na szeroką większość" - zauważa "Spiegel".
Do dziś badacze analizują powody, dla których większość ludzi w Niemczech bezwarunkowo poparła narodowy socjalizm. I dlaczego ostatecznie poszli za "Fuehrerem" do jego upadku. "W tym numerze zajmujemy się pytaniem, dlaczego wiele milionów Niemców - we wszystkich środowiskach - stało się wspólnikami reżimu, który od samego początku opierał się na masowej przemocy i agresywnym antysemityzmie" - czytamy w wydaniu SPIEGEL GESCHICHTE zatytułowanym "Hitlers treues Volk" (Wierni Hitlerowi).
"Od czasów narodowego socjalizmu pojęcie +Volksgemeinschaft+ (Wspólnota narodowa) było rozumiane etnicznie i wiązane z pochodzeniem przez jak największą liczbę pokoleń" - pisze gazeta w tekście poświęconym rasizmowi narodowych socjalistów. Już w tak zwanym planie 25-punktowym, programie partyjnym narodowych socjalistów z 1920 roku stwierdzono, że "Volksgenosse" (Towarzyszem narodowym) "może być tylko ten, kto jest niemieckiej krwi (...) Żaden Żyd nie może więc być Volksgenosse". Było tam też napisane: "Obywatelami mogą być tylko ci, którzy są Volksgenosse".
"Już w 1920 roku przygotowano w ten sposób grunt pod całkowite wykluczenie wszystkich tych, którzy nie mieli należeć do wspólnoty germańskiej. Imigranci, Żydzi czy Romowie nie mogli pozostać lub stać się Niemcami w rozumieniu propagowanej +Volksgemeinschaft+, nawet jeśli ich rodziny mieszkały w tym kraju już od wieków" - czytamy w tekście.
Pojęcia takie jak naród czy państwo "nadal pozostawiają miejsce na różnorodność, na przykład poprzez powiązanie przynależności z dorastaniem lub długim zamieszkiwaniem w danym kraju (...). W przeciwieństwie do tego, etnicznie zdefiniowana konstrukcja +Volksgemeinschaft+ oznacza definicję bycia Niemcem, która opiera się wyłącznie na deklarowanym połączeniu +krwi i ziemi+ w jednostce: do tej społeczności nie można było zostać przyjętym, w niej się człowiek urodził" - pisze "Spiegel".
Tak zwani "Volksgenossen" byli uważani za lepszych od innych ludzi ze względu na swoją rasę. W "Mein Kampf" Adolf Hitler napisał: "Państwo narodowe musi wyjść z założenia, że niezbyt dobrze wykształcony, ale fizycznie zdrowy człowiek o dobrym, zdecydowanym charakterze, pełen stanowczości i siły woli, jest dla wspólnoty narodowej cenniejszy niż błyskotliwy słabeusz". Rolę kobiet w "Volksgemeinschaft" Hitler opisał w następujący sposób: "Celem wychowania kobiet jest nieuchronnie bycie przyszłą matką".
Aspekt użyteczności dla narodu wykluczał także tych, którzy nie podporządkowali się doktrynie niemieckich nazistów lub nie chcieli jej przestrzegać. Propagowany ideał "Volksgemeinschaft" mógł się urzeczywistnić tylko wtedy, gdy usunięto wszystko, co stało mu na drodze - zauważa "Spiegel". "To wykraczało daleko poza pochodzenie etniczne. Rzekome +nieniemieckie+ myślenie czy przestępczość dyskwalifikowały ludzi jako +szkodników narodu+. Inni zostali wykluczeni, ponieważ wyznawali +złe+ religie lub ideologie lub cierpieli na choroby dziedziczne: z definicji ci, którzy nie przynosili korzyści społeczności, nie mogli być jej częścią".
Z punktu widzenia nazistów rzekoma inność legitymizowała codzienne prześladowania, ustawy rasowe i ludobójstwo Żydów; choroby usprawiedliwiały programy sterylizacji i eksterminacji - podkreśla gazeta. W nazistowskim rozumieniu przestępcom i "aspołecznym" groziło także ostateczne wykluczenie z rzekomej "wspólnoty krwi": "Osoby niehonorowe lub bez charakteru - pisał Hitler - pospolity przestępca, zdrajca ojczyzny itp. mogą być w każdej chwili pozbawione tego zaszczytu".
"W końcu miał powstać określony rasowo-etnicznie, ale i ideologicznie naród, w którym każdy członek miał się czuć częścią elity wyższej od wszystkich innych ludzi" - pisze w historycznej analizie "Spiegel" opisując idee III Rzeszy. "Volksgemeinschaft" była więc "jednym z najważniejszych propagandowo-psychologicznych środków przekazu głównych przesłań ideologii nazistowskiej i sugerowania poczucia wspólnoty masom, które początkowo były jeszcze mocno podzielone politycznie".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
bml/ kgod/