Niemieckie firmy zarobiły miliony na polskiej krwi. Oczywiście w żaden sposób nie zadośćuczyniły, powiedziała PAP prezes Fundacji „Łączy Nas Polska” Natalia Nitek-Płażyńska podczas wizyty w Berlinie. Fundacja chce edukować Niemców w kwestii tego, co ich przodkowie robili na polskich ziemiach w latach niemieckiej okupacji Polski.
Zapytana przez PAP, co odpowiedziałaby osobom, które twierdzą, że jest za późno na taką edukację, Natalia Nitek-Płażyńska odpowiedziała, że "nie jest za późno. Ponieważ kolejne pokolenia tej wiedzy nie mają. A historia nie powinna być narzędziem polityki, nie powinna służyć jakimś wypaczeniom, relatywizacji, zacieraniu granic krzywd ani win. Powinna być czymś, co jest obiektywne, oparte o prawdę. I dlatego powinniśmy ją przekazywać, żeby mieć świadomość, że kolejne pokolenia nie popełnią tego błędu".
Szefowa Fundacji zwróciła uwagę na to, "kto był ostatnio w Kanadzie oklaskiwany" - b. członek SS Galizien. "Ci ludzie żyją wśród nas, potrafią sączyć swój jad i niestety oddziaływać dalej na umysły".
"Zwróćmy też uwagę na jeszcze jedną rzecz: co się dzieje dzisiaj w Niemczech politycznie? Partia AfD zyskuje na sile. Jest to partia, która chociażby nawołuje do rewizji granic z Polską, partia, która jest antypolska. Poza tym, jak spojrzymy na mapę poparcia dla Hitlera przed II wojną światową oraz obecnego poparcia dla AfD, to one się pokrywają. Są pewne tendencje, które cały czas w narodzie niemieckim trwają" - zwróciła uwagę prezes Fundacji "Łączy Nas Polska.
"I nie dzieje się tak, że II wojna światowa się skończyła, serca się oczyściły, umysły też. Widzieliśmy, co się działo na Oktoberfest. Wystarczy tylko, że zacznie grać melodia nazistowska, to co się dzieje z niemieckimi rękami? Od razu w łokciu się prostują. Mnie to martwi, bo ja nie chcę, żeby moje pokolenie albo pokolenia kolejne musiały przeżywać to, co moi dziadkowie, którzy byli na robotach przymusowych, bo niemiecki system po prostu działał tak, że albo mordował, albo - jeżeli potrzebował do pracy - to traktował Polaka, jak niewolnika. To się nie może powtórzyć" - powiedziała Natalia Nitek-Płażyńska.
Fundacja "Łączy nas Polska" podejmuje się różnych aktywności, "ale teraz najbardziej zaawansowaną, pracochłonną i najszerszą akcją jest +Akcja Wola+", która dotyczy edukowania Niemców. "Widzę, że edukacja niemiecka jest zaplanowana na dezinformowanie kolejnych pokoleń Niemców, na samowiktymizację Niemców, tak aby kolejne pokolenia, co dzisiaj się już właśnie dzieje, uważały, że oni byli ofiarami nazistów. I że Polsce nie należą się w związku z tym reparacje. Mało tego: jak nawołuje AfD, powinno dojść do rewizji granic z Polską. Są to tematy bardzo trudne, ponieważ wynikają z braku rozliczenia przeszłości, ale mają palący wpływ na to, jak wygląda dzisiejsza polityka, i na pewno na to, jak będzie się kształtowała w przyszłości" - zauważyła Natalia Nitek-Płażyńska.
"Reparacje są formą zadośćuczynienia" - stwierdził w rozmowie z PAP Aleksander Masłowski, który z ramienia Fundacji także był obecny w czwartek w Berlinie. "Zadośćuczynienie jest w naszej cywilizacji warunkiem przebaczenia, warunkiem uzyskania odpuszczenia grzechów. Tak więc tak długo, jak niemiecka strona nie dokona dwóch aktów: nie przyzna się - i to nie tylko przed nami, bo my to wiemy, ale przed samą sobą (...) - do winy, a po drugie nie zadośćuczyni, co w stosunkach międzynarodowych po wojnie ma postać reparacji, tak długo nie jest możliwe prawdziwe przebaczenie".
Zdaniem Aleksandra Masłowskiego "jest możliwe zapomnienie - bardzo niebezpieczne. Jest możliwe zamiecenie pod dywan, a jak się za dużo zamiecie pod dywan, to prędzej czy później ktoś się o to potknie, a tego byśmy nie chcieli. My byśmy chcieli oczyścić stosunki z Niemcami, ale do tego potrzebna jest prawda i nasze przebaczenie oczywiście. Ale to wszystko nie nastąpi, dopóki nie będzie prawdy po obu stronach. Po naszej stronie, mam wrażenie, jesteśmy święcie przekonani, że w tej sprawie absolutnie jesteśmy po stronie prawdy".
"Presja ma sens" - podkreśliła Natalia Nitek-Płażyńska w kontekście uświadamiania współczesnych Niemców o zbrodniach ich przodków. Bez presji "media niemieckie, politycy, ludzie kultury i zwykli obywatele nie odczuwali potrzeby zmiany swojego sposobu myślenia. Jeżeli będziemy zagadywali, żądali, oczekiwali, wypominali, to zaczną myśleć o tym inaczej. Zwrócę uwagę chociażby na kwestię związaną z niemieckimi firmami, którymi też Fundacja się zajmuje. Mówię o nazistowskich niemieckich firmach, które dorobiły się milionów, miliardów na polskiej krwi. I oczywiście o tym nie informują. Oczywiście w żaden sposób nie zadośćuczyniły. Oczywiście na rynku polskim istnieją, zarabiają krocie, ale absolutnie, nawet pisząc o swojej społecznej odpowiedzialności biznesu albo nawet o swojej historii na łamach stron internetowych, pomijają ten wątek".
Z Berlina Berenika Lemańczyk(PAP)
bml/ mms/