3 kwietnia w Berlinie blisko 1000 osób wzięło udział w przejeździe kilkuset aut z rosyjskimi flagami, tydzień później Rosjanie i zwolennicy Władimira Putina wyszli na ulice Hanoweru i Frankfurtu. To oburzające, oczywistym celem jest przestraszenie Ukraińców - mówi PAP szefowa Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska.
Prorosyjskie demonstracje w Niemczech odbywają się pod hasłem "Ochrona osób rosyjskojęzycznych - żadnej propagandy, żadnej dyskryminacji". "Rosjanie twierdzą, że są dyskryminowani w Niemczech, choć rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej" - podkreśla Radziejowska.
Szefowa berlińskiego Instytutu Pileckiego zwraca uwagę, że "te manifestacje odbywają się pod flagami rosyjskimi, pojawiają się propagandowe symbole agresji rosyjskiej +Z+, które są (...) zakazane w Niemczech. W każdym takim zgłoszonym przypadku interweniuje policja". W Berlinie "nie zdelegalizowano demonstracji, mimo że było złożonych sześć takich skarg na pojawiającą się putinowską symbolikę, mimo odnotowanych przez Ukraińców zachowań popierających agresję wobec Ukrainy" - wskazuje.
"Trzeba pamiętać, że niemieccy policjanci często nie rozumieją rosyjskiego, stąd rzucane przez Rosjan w stronę Ukraińców wyzwiska czy obelgi nie są dla nich zrozumiałe" - zauważa Radziejowska.
"Przykładowo rosyjska kawalkada samochodowa w Berlinie została przepuszczona obok demonstracji ukraińskiej, która odbywała się w tym samym czasie" - opowiada dyrektorka Instytutu. "Ukraińcy będący na miejscu opowiadali mi, że Rosjanie otwierali okna - a to było, przypomnę, w dniu, w którym dowiedzieliśmy się o Buczy (gdzie po wycofaniu się sił rosyjskich odkryto dowody na zbrodnie na cywilach - PAP) - i krzyczeli do Ukrainek: +Wy ukraińskie k...., zrobimy z wami to samo, co w Buczy+" - podkreśla.
"To wszystko jest naprawdę oburzające, oczywistym celem było przestraszenie Ukraińców, pokazanie im, że nie są w Niemczech bezpieczni" - ocenia Radziejowska.
Jak dodaje, "kiedy niektórzy martwią się, czy Rosjanie nie czują się prześladowani w Niemczech, zwracam uwagę na postawę Białorusinów". "Ci cały czas podkreślają, że stoją po stronie Ukrainy, tłumaczą, że są przeciwko (Alaksandrowi) Łukaszence. Po stronie Rosjan w ogóle nie ma takiego odruchu, żeby pokazać, że wspierają Ukrainę - to też jest ważne przy całościowej ocenie tych demonstracji" - zaznacza szefowa Instytutu Pileckiego.
"Młodzi Ukraińcy, działający w organizacjach wysyłających pomoc na Ukrainę, pomagający uchodźcom, coraz częściej podkreślają, że nie czują się tu do końca bezpieczni" - mówi Radziejowska.
"Jako Instytut Pileckiego, współpracujący z ukraińskimi organizacjami, od początku wojny byliśmy świadkami poruszających sytuacji przemocy wobec liderów ukraińskiej diaspory. Wspieraliśmy ich także wspólnie z polską ambasadą w zgłaszaniu takich sytuacji policji, wzmacnianiu próśb o ochronę, interweniowaliśmy w sprawie aktów przemocy - agresywnych zachowań, także włamań do ich mieszkań i biur na tle politycznym. Wydaje się, że do Niemców powoli dociera, jaka to jest niebezpieczna sytuacja, jak ważne jest wdrożenie mechanizmów ochronnych i wsparcia" - ocenia.
Radziejowska zwraca uwagę, że policja i Senat Berlina zaczęły współpracować w tym obszarze z diasporą ukraińską. "Wkrótce diaspora uruchomi specjalny program bezpieczeństwa dla Ukraińców, którzy doświadczają przemocy słownej, fizycznej ze strony Rosjan. To będzie ogłoszone na początku maja, teraz trwają przygotowania, jak chronić, przestrzegać ukraińskich uchodźców i działaczy, przygotowywana jest pomoc psychologiczna i prawna" - mówi.
"Teraz kluczowe (jest), jak potoczy się sytuacja w związku ze zbliżającym się 9 maja, czyli Dniem Zwycięstwa (ZSRR nad hitlerowskimi Niemcami - PAP), na który Rosjanie przygotowują swoje wydarzenia" - uważa Radziejowska.
Jak podkreśla, w tym roku 9 maja jest "nie tylko celebrowaniem rosyjskiej propagandowej wizji końca II wojny światowej, ale z pewnością może być próbą kreowania w sferze symbolicznej zwycięstwa Putina nad walczącą Ukrainą. Zobaczymy, jak to się skończy, to jest pytanie, na które trudno teraz odpowiedzieć".
Dziennik "Berliner Morgenpost" informował niedawno, że w Berlinie na 8 i 9 maja zarejestrowano już liczne demonstracje i wiece poświęcone zakończeniu wojny i wyzwoleniu od faszyzmu. Wśród nich są demonstracje z żądaniem natychmiastowego zakończenia wojny na Ukrainie, ale także upamiętniający Armię Czerwoną pochód pod Pomnik Żołnierzy Radzieckich przy ulicy 17 Czerwca w centrum miasta.
Eksperci ds. bezpieczeństwa obawiają się, że wydarzenia mogą zostać przejęte przez prorosyjskich aktywistów.
Demonstracje w Berlinie wymagają jedynie rejestracji, a nie zezwolenia. Wprowadzenie zakazu jest możliwe tylko w ściśle określonych warunkach prawnych.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
bml/ akl/