Zdaniem ocalałej z Holokaustu Tovy Friedman mamy obowiązek ostrzegać i uczyć, że nienawiść rodzi tylko więcej nienawiści. Jak powiedziała podczas obchodów 80. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, wszyscy muszą obudzić sumienie, by zło nas nie zniszczyło.
Friedman w swoim wystąpieniu zwracała uwagę, że uczestnicy uroczystości przybyli, by opłakiwać, wspominać i uczcić pamięć narodu żydowskiego brutalnie mordowanego przez nazistów. „Jesteśmy tutaj również, aby ogłosić oraz przysiąc, że nigdy, przenigdy nie pozwolimy, aby historia się powtórzyła” – podkreśliła.
W jej odczuciu należy „obudzić nasze zbiorowe sumienie, aby przekształcić przemoc, gniew, nienawiść i złą wolę, które tak potężnie opanowały nasze społeczeństwo, w bardziej humanitarny i sprawiedliwy świat, zanim te negatywne siły nas zniszczą”.
Tova Friedman, przemawiając podczas ceremonii, dzieliła się swoimi przeżyciami. „Pamiętam, gdy jako pięcioipółletnie dziecko obserwowałam ze swojej kryjówki w obozie pracy w Starachowicach, jak wszyscy moi mali przyjaciele zostali wyłapani i zawiezieni na śmierć. (…) Kiedy wszystkie dzieci zniknęły, (…) zastanawiałam się: +Czy jestem jedynym żydowskim dzieckiem na świecie?+” – wspominała.
Krótko potem jej rodzina też została wywieziona. „Załadowano nas do wagonów bydlęcych. Oddzielono mężczyzn od kobiet. To był pierwszy raz, kiedy widziałam, jak mój ojciec płacze. Do tej pory byliśmy razem bez względu na okropności, które miały miejsce, ale teraz mój ojciec został wysłany do Dachau, a moja matka i ja do Auschwitz-Birkenau” – wspominała.
Ocalona mówiła o pierwszych chwilach w obozie. „Niebo było zasłonięte dymem, w powietrzu unosił się okropny smród, a wokół mnie stały rzędy nagich kobiet. +Czego one szukają?+ - zapytałam, stojąc nago i próbując uniknąć połyskujących zębów owczarków niemieckich. +Choroby+, odpowiedziała moja matka. +Jeśli ktoś jest chory…+ Nie musiała kończyć. Wskazała na ciemny dym. Wiedziałam... nawet mając pięć i pół roku” – dodała.
Wspominała jeden z dni w obozie. Patrzyła, jak małe dziewczynki z pobliskiego baraku, płaczące i drżące, maszerowały do komory gazowej. „Miały na sobie łachmany, niektóre nie miały nawet butów i szły boso po śniegu. Były bardzo młode, miały może sześć lub siedem lat, ale z powodu głodu ich ciała były skurczone i wyglądały na jeszcze młodsze. Został po nich tylko popiół” – powiedziała.
Jak podkreśliła, w tamtym czasie była „ofiarą w moralnej próżni”. „Dzisiaj jednak wszyscy mamy obowiązek nie tylko pamiętać, ale także ostrzegać i uczyć, że nienawiść rodzi więcej nienawiści, a zabijanie więcej zabijania” – zaznaczyła.
Powiedziała również, że zemstą było „zbudowanie silnego kraju żydowskiego i zakładanie naszych rodzin w pokoju”.
„80 lat po wyzwoleniu świat znów pogrążył się w kryzysie. Nasze judeochrześcijańskie wartości zostały przyćmione na całym świecie przez uprzedzenia, strach, podejrzliwość i ekstremizm, a szerzący się wśród narodów antysemityzm jest szokujący dla nas, naszych dzieci i wnuków. Izrael, jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie, walczy o swoje istnienie i swój sposób życia. Opłakujemy nie tylko poległych żołnierzy i zakładników, ale także płaczemy z powodu zawirowań i niewiary w naszym społeczeństwie. Modlimy się o siłę, odporność i nadzieję” – powiedziała.
Tova Friedman urodziła się 7 września 1938 roku w Gdyni. Podczas okupacji przebywała z rodzicami w getcie Tomaszowie Mazowieckim, a następnie w obozie pracy w Starachowicach. Stamtąd z matką trafiły do Auschwitz II-Birkenau. W ostatnich dniach istnienia obozu ukryły się między zwłokami w szpitalu i doczekały nadejścia Armii Czerwonej. Przeżył także ojciec Tovy, który wrócił z obozu Dachau. Po wojnie mieszkali w Polsce, ale w 1950 roku wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych. Tova została psychoterapeutką. Kierowała organizacją zajmującą się pomocą społeczną. Wyszła za mąż i ma czworo dzieci. (PAP)
szf/ miś/ aszw/ lm/