Po powodzi w Kłodzku trzeba było zbić tynk w zalanych budynkach. W kościele Matki Bożej Różańcowej odkryto 30 nisz, które przez 20 lat były zamurowane. W przyszłości będą eksponowane. Na razie wszystko trzeba dokładnie osuszyć i zdezynfekować.
Kościół Matki Bożej Różańcowej jest częścią klasztoru Franciszkanów. W połowie września fala powodziowa miała w tym miejscu ok. trzech metrów. W porządki zaangażowało się wojsko i wielu wolontariuszy. W świątyni trwa remont. Na samo osuszanie i odgrzybianie potrzeba ok. 1,5 mln zł. Franciszkanie czekają na pieniądze z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
"Trzeba rozpocząć proces ratowania, czyli suszenia i odgrzybiania preparatami pleśniobójczymi, grzybobójczymi w kościele i w klasztorze. To jest najpilniejsze" – powiedział PAP gwardian klasztoru Franciszkanów w Kłodzku o. Ignacy Szczytowski.
Po powodzi konieczne było zbicie tynków. W wielu miejscach ujawniono przemurowania. Okazało się, że pod cegłami są ciekawe nisze zdobione malunkami i płaskorzeźbami. Na razie doliczono się ich trzydzieści.
"Są wytynkowane, pomalowane w powtarzalny wzór, czyli element kielicha z pokrywą zakończonego piękną, rzeźbioną muszlą wybarwianą na kolory ziemi – rdzawo-zielono-żółte. Naprawdę to ładnie wygląda. Już się nie mogę doczekać, jak odkryjemy choć jedną taką do samego końca, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Bo nie wiemy tak naprawdę do końca. Widzimy tylko od dołu zwieńczenie tej rzeźbionej muszli" – powiedziała wolontariuszka pracująca przy remoncie Henryka Szczepanowska.
Według zaleceń konserwatora odkryte wnęki zostaną zakonserwowane i wyeksponowane.
"One są mniej więcej w tym samym stylu i wykończone jak muszla koncertowa, przepięknie zdobione, z piękną kolorystyką, co w efekcie będzie współgrało z całym wyposażeniem kościoła" – ocenił o. Ignacy Szczytowski.
Na razie nie wiadomo, dlaczego zdobione wnęki zostały zamurowane. Prawdopodobnie stało się to po sekularyzacji zakonu w Prusach w 1810 roku. Wówczas kościół użytkowało wojsko. (PAP)
Autor: Michał Torz
mt/ joz/