W Jedwabnem (Podlaskie) odbyły się w piątek modlitwy w 79. rocznicę mordu Żydów w tej miejscowości. Zbrodni - według ustaleń IPN - dokonali Polacy z inspiracji Niemców. W intencji ofiar modlono się przy pomniku, który upamiętnia tamte tragiczne wydarzenia.
W tym roku, ze względu na pandemię - jak informowała wcześniej PAP Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie - uroczystości nie miały charakteru oficjalnych. Była zaplanowana modlitwa z udziałem naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha i przedstawicieli związku gmin. Jednak na miejsce przybyło spontanicznie wiele pojedynczych osób, grup i delegacji - także z ugrupowań politycznych. Wiele osób przed modlitwami złożyło samodzielnie wieńce przy pomniku upamiętniającym ofiary mordu.
Wspólnie z rabinem Michaelem Schudrichem w modlitwach wzięli m.in. udział przewodniczący zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej Lesław Piszewski, zastępca szefa misji Ambasady Izraela w Polsce Tal Ben-Ari Yaalon, przedstawiciel kancelarii prezydenta RP Wojciech Kolarski, wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma, duchowni różnych wyznań, m.in. reprezentujący episkopat bp Rafał Markowski, duchowny ewangelicki i przedstawiciele Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. Niektóre osoby udały się też później do innych miejsc w regionie, gdzie dochodziło do pogromu Żydów.
Przewodniczący Lesław Piszewski mówił dziennikarzom przed modlitwami, że spotkania 10 lipca Jedwabnem służą rozmyślaniu o genezie tamtych wydarzeń, są jak "krzyk i apel o chwilę refleksji do czego prowadzi nienawiść, niechęć, podżeganie ludzi, mowa nienawiści". Są też - jak dodał - wyrażeniem niezgody na mowę nienawiści "wykluczenia kogokolwiek, piętnowanie". "Z niepokojem, z bólem i ze smutkiem widzę, że obecnie ponownie odżywają te same resentymenty, te same stereotypy biorą górę" - mówił Piszewski.
Przed modlitwą rabin Michael Schudrich powiedział krótko, że wszyscy przybyli do Jedwabnego jako "żałobnicy". "Jesteśmy tutaj, żeby żałować razem (…) niewinnych ludzi" - mówił rabin. Za zmarłych modlono się po hebrajsku i po polsku, wszyscy wspólnie odczytywali z kartek imiona i nazwiska jedwabieńskich Żydów. Dodał potem dziennikarzom, że zawsze ważne jest wspominanie "pomordowanych, niewinnych ludzi". Dodał, że jest wzruszony, że dużo osób 10 lipca chce być w Jedwabnem, mimo pandemii.
Jak mówiła po modlitwach wiceambasador Izraela Tal Ben-Ari Yaalon, obecność w tym miejscu to "piękny akt solidarności". Dodała, że trudno sobie wyobrazić, że w miasteczku, które przed wojną było przykładem wielokulturowego miejsca, "mogła wydarzyć się taka tragedia".
"Warunki, które sprawiły, że do takiej tragedii doszło, nie powstały z dnia na dzień. Niemożliwe, żeby odczłowieczenie sąsiadów mogło nastąpić nagle. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że był to długotrwały proces, proces, który rozpoczął się od tolerowania antysemickich wypowiedzi, od zbudowania wrogości, podejrzeń" - podkreśliła.
Wiceambasador mówiła, że trzeba pamiętać, iż obojętność jest złem i należy sprzeciwiać się niesprawiedliwości, niezależnie do kogo jest skierowana. "Musimy zadbać o bezpieczeństwo innych bez względu na ich narodowość, religię, orientację seksualną czy poglądy polityczne" - zaapelowała.
Tal Ben-Ari Yaalon zaznaczyła, że obecność w Jedwabnem wielu osób "daje nadzieję, na tworzenie nowych mostów między Żydami i Polakami, między Izraelem a Polską". Dodała, że jest świadoma, że historia polsko-izraelska oprócz "czarnych kart" ma także "piękniejsze momenty". Wymieniła rozkwit kultury żydowskiej na terenach polskich i bohaterskie działania Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. "Wybieram doceniać dobro i zapraszam was do czynienia tego samego" - podsumowała.
Członkini zarządu warszawskiej gminy wyznaniowej Elżbieta Magenheim odczytała list do mieszkańców Jedwabnego. Wyraziła w nim żal, że wciąż istnieją podziały na "nas i was". "My i wy, wy i my, zawsze czułam ten podział. My z Warszawy, z Polski, ze świata tutaj pod małym obeliskiem na terenie dawnej stodoły i wy mieszkający tutaj, w oddaleniu, czasem stojący poza obrębem dawnej stodoły. Obok, ale osobno. Zawsze bolał mnie ten podział" - mówiła Magenhaim. Dodała, że wolałaby aby tak nie było. "Brakuje mi was tutaj" - dodała. Wyraziła nadzieję, że może uda się kiedyś wspólnie porozmawiać, "usiąść przy wspólnym stole", wspólnie pomilczeć przy pomniku.
Bp Rafał Markowski powiedział dziennikarzom, że Jedwabne jest "miejscem zadumy" o przyszłości, teraźniejszości. Mówił, że bolesna przeszłość powinna kształtować przyszłość, powinno się z niej wyciągać wnioski. Mówił, że modlitwa za ofiary to także "modlitwa błagalna, żeby wreszcie położyć kres temu co stanowi nienawiść". "Tym bardziej, że żyjemy w świecie, w którym nienawiści nie brakuje. Wydawać by się mogło, człowiek jest istotą rozumną i powinien się uczyć, a jednak cały czas jesteśmy świadkami bardzo niedobrych emocji międzyludzkich, nienawiści, terroryzmu" - mówił bp Markowski.
Według ustaleń śledztwa przeprowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem grupa polskiej ludności zamordowała co najmniej 340 żydowskich sąsiadów. Większość - kobiety, mężczyźni i dzieci - została spalona żywcem w stodole. W ocenie IPN zbrodnia została dokonana z niemieckiej inspiracji (liczni przesłuchani świadkowie wskazali na przybyłych w tym dniu do Jedwabnego umundurowanych Niemców), ale - jak podawał Instytut w komunikacie o końcowych ustaleniach śledztwa, wydanym w lipcu 2002 r. - jej wykonawcami było co najmniej 40 polskich mieszkańców Jedwabnego i okolic.
Śledztwo IPN umorzył w 2003 r. Uzasadnił wówczas, że nie udało się znaleźć wystarczających dowodów na udział osób innych niż osądzone za to już po II wojnie światowej.
W trakcie uroczystości - przed odczytaniem listu do mieszkańców - jeden z uczestników powiedział głośno do zgromadzonych przy pomniku: "Tej zbrodni dokonali Niemcy". Został poproszony o niezakłócanie modlitw.(PAP)
Autorki: Izabela Próchnicka, Sylwia Wieczeryńska
kow/ swi/ pat/