Wielki Głód (Hołodomor) lat 30. ubiegłego wieku i obecne działania Rosji wobec Ukrainy mają ten sam cel: zgładzenie narodu ukraińskiego – stwierdza w wywiadzie dla PAP wiceszef Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy Wołodymyr Tyliszczak.
„Rosja stara się dziś powtórzyć i dokończyć to, czego Stalin nie zdołał zakończyć w 1933 roku: zniszczyć naród ukraiński jako taki” – ocenił.
W bieżącym roku przypada 90. rocznica Wielkiego Głodu w Ukrainie, którego kulminacja przypadła na lata 1932-1933. Co roku w ostatnią sobotę listopada obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Hołodomoru i Represji Politycznych.
PAP: Wiele państw, w tym Polska uznało Hołodomor za zbrodnię ludobójstwa na narodzie ukraińskim. Są jednak jeszcze kraje, które tego nie zrobiły. Jak opowiadać światu o tej ogromnej tragedii, by została ona zrozumiana?
Widzimy dziś niestety, jak sprawdza się powiedzenie, że nieukarane zło powróci. Ukraińcy zawsze mieli ogromny problem, by wyjaśnić światu, jak w ogóle było możliwe, że władze państwowe specjalnie zorganizowały głód, by zabić część ludności własnego państwa, czyli ZSRR.
Wołodymyr Tyliszczak: Widzimy dziś niestety, jak sprawdza się powiedzenie, że nieukarane zło powróci. Ukraińcy zawsze mieli ogromny problem, by wyjaśnić światu, jak w ogóle było możliwe, że władze państwowe specjalnie zorganizowały głód, by zabić część ludności własnego państwa, czyli ZSRR.
Przyczyną było to, że i reżim stalinowski, i dziś reżim Putina boją się niepodległej i niezależnej Ukrainy. Stalin na początku lat 30. przeczuwał, że Ukraina może powstać przeciwko komunistom. Dziś Putin stara się siłą zaciągnąć Ukrainę do imperium. Oni rozumieją, że ta ziemia może należeć do nich tylko wtedy, gdy nie będzie na niej Ukraińców.
I dlatego dziś widzimy politykę wyniszczania społeczeństwa i deportacji, czyli to, co było w latach 30. Tak jak wtedy, Ukraińcy są obecnie deportowani z okupowanych terytoriów do Rosji. Tak jak wtedy, Rosjanie wyrzucają i palą książki z naszych szkół i bibliotek. I wtedy, w latach 30., i dziś Ukraińcy są aresztowani i rzucani do więzień.
PAP: Jak doszło do Wielkiego Głodu?
Wołodymyr Tyliszczak: Na początku lat 30. komunistyczny system zarządzania gospodarką doznał krachu, co szczególnie widoczne było w rolnictwie. W wyniku przymusowej kolektywizacji chłopów zagnano do kołchozów, odebrano im ziemię i narzędzia, co sprawiło, że z gospodarzy stali się oni wiejskim proletariatem.
Ten proletariat nie był zainteresowany efektywnym uprawianiem ziemi. Doprowadziło to do problemów gospodarczych, bo na terenie całego ZSRR zaczęła spadać urodzajność.
W krajach cywilizowanych doszłoby do zmiany polityki, ale reżim stalinowski postanowił rozwiązać z pomocą tej sytuacji inny problem: zlikwidować potencjalne zagrożenie, które dostrzegał w ukraińskim ruchu narodowym. Ukraina była wówczas drugą największą republiką ZSRR, która miała doświadczenie krótkiej, co prawda, ale własnej państwowości.
Bolszewicy zapłacili wysoką cenę za zwycięstwo nad Ukraińską Republiką Ludową. Ukraina ponadto była krajem przygranicznym, a Stalin bał się na początku lat 30., że właśnie z Polski rozpocznie się jakiś atak na ZSRR. Tym bardziej, że w Polsce żyła duża ukraińska emigracja.
Dodatkowo w Ukrainie rewolucyjne reformy Stalina wywoływały szczególnie masowy sprzeciw. Według dzisiejszych, z pewnością niepełnych, szacunków ponad milion chłopów ukraińskich uczestniczyło w masowych protestach przeciwko kolektywizacji w 1930 r.
Wszystko to spowodowało, że Stalin zdecydował o rozwiązaniu problemu ukraińskiego, by zrobić z Ukrainy przykładową republikę radziecką. Ta republika w rozumieniu Stalina i jego otoczenia miała być republiką ludzi sowieckich, a nie Ukraińców.
PAP: Dane na temat liczby ofiar Wielkiego Głodu nadal wywołują dyskusje. Mówi się o liczbach od 3 mln do 10 mln ludzi.
Wołodymyr Tyliszczak: Niestety, sprawa liczby ofiar Hołodomoru jest wciąż bardzo skomplikowana. Przede wszystkim nie ma wystarczającej bazy źródłowej. Reżim sowiecki robił wszystko, by ukryć prawdziwy obraz tej tragedii zarówno przed ludźmi ówcześnie żyjącymi, jak i przed ich potomkami.
Organizatorzy spisu powszechnego w 1937 roku byli represjonowani za to, że spis wykazał duży spadek liczby ludności. Oprócz tego księgi, w których rejestrowano zgony, były w tych latach prowadzone bardzo niestarannie, a jako przyczyny śmierci nie podawano w nich głodu. Pisano o opuchliźnie bezbiałkowej, czyli obrzęku głodowym. Zdarzają się też wpisy, w których przy nazwiskach 30-letnich ludzi jako przyczynę śmierci podawano starość.
Dlatego dziś ustalenie dokładnych danych jest niemożliwe. Ja uważam, że najbardziej realistyczne są oceny demografów, którzy pracują nad tym tematem od wielu lat. W Instytucie Demografii i Badań Socjalnych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy powołano specjalną grupę badaczy, którzy zajmują się tym od połowy (pierwszej dekady - PAP) lat dwutysięcznych.
Według ich oceny nadumieralność w wyniku Hołodomoru wyniosła 3,9 mln osób. Do tego dochodzą inne przyczyny śmierci, co sprawia, że straty demograficzne Ukrainy z tego okresu szacowane są na około 4,5 mln osób.
Pamięć o Wielkim Głodzie jest jednym z nielicznych zjawisk, wobec których wśród Ukraińców panuje konsensus. Według wyników badań z poprzednich lat ponad 80 proc. obywateli Ukrainy ocenia Hołodomor jako zbrodnię ludobójstwa. Ta pamięć jest dla nas jednoznacznie żywa, jest ważna.
Historycy w oparciu o swoje źródła podają liczby 3-7 mln. To prawda, istnieją jeszcze wyższe oceny, ale ich metodologia budzi wątpliwości.
PAP: Na ile silna jest dziś pamięć o Wielkim Głodzie w narodzie ukraińskim?
Wołodymyr Tyliszczak: Pamięć o Wielkim Głodzie jest jednym z nielicznych zjawisk, wobec których wśród Ukraińców panuje konsensus. Według wyników badań z poprzednich lat ponad 80 proc. obywateli Ukrainy ocenia Hołodomor jako zbrodnię ludobójstwa. Ta pamięć jest dla nas jednoznacznie żywa, jest ważna.
PAP: Czy można porównywać zbrodnię Hołodomoru ze zbrodniami dokonywanymi dziś w Ukrainie przez Rosją?
Wołodymyr Tyliszczak: Można, bo o zbrodni ludobójstwa świadczy przede wszystkim cel, a jest nim wyniszczenie pewnej grupy ludzi. Cele Stalina i Putina są jednakowe: jest to zgładzenie Ukraińców jako narodu. Metody są inne, bo wtedy był głód, a dzisiaj działania wojskowe, otwarty szantaż i terror wobec ludności cywilnej, ale i ci, i ci chcieli zasiać strach. Najbardziej niepokornych zniszczyć fizycznie, a w innych zasiać strach przed imperium, przed Rosją. Dlatego te dwie sprawy, Hołodomor i obecna wojna są częścią jednego zjawiska.
W Kijowie rozmawiał Jarosław Junko (PAP)
jjk/ akl/