40 lat temu – 21 lutego 1978 r. powstał – z inicjatywy Kazimierza Świtonia – Komitet Pracowniczy Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach. Była to pierwsza tego rodzaju niezależna inicjatywa pracownicza w kraju. Później powstały również Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża (29 kwietnia 1978 r.) oraz Związki Zawodowe Pomorza Zachodniego (11 października 1979 r.).
Dzisiaj pamięta się głównie o WZZ Wybrzeża, którego działacze odegrali ogromną rolę w czasie strajku w sierpniu 1980 r. w Stoczni Gdańskiej i walnie przyczynili się do powstania NSZZ „Solidarność”. W znacznej mierze to „zasługa” Służby Bezpieczeństwa, która w przypadku pierwszej, katowickiej inicjatywy okazała się po prostu skuteczniejsza, niż wobec organizacji założonej dwa miesiące później w Trójmieście.
Wracając do KP WZZ w Katowicach to w jego deklaracji założycielskiej z dnia 21 lutego 1978 r. można przeczytać m.in.: „Jesteśmy eksploatowani i wyzyskiwani, a za z trudnością zarobione pieniądze niewiele możemy kupić. Wymaga się od nas coraz to większego wysiłku, w zamian za co warunki bytowania nasze i naszych rodzin są coraz cięższe. Stan taki będzie trwał tak długo, jak długo nie potrafimy się zjednoczyć i zorganizować, aby stawić skuteczny opór wyzyskującemu nas aparatowi państwowemu i gospodarczemu. Dlatego należy przystąpić jak najszybciej do organizowania Wolnych Związków Zawodowych”. Dokument ten – oprócz K. Świtonia – podpisali również: Roman Kściuczek z Mysłowic, Władysław Sulecki z Gliwic, Tadeusz Kicki z Sosnowca oraz Ignacy Pines z Katowic.
Deklaracja spowodowała gwałtowną kontrakcję Służby Bezpieczeństwa i wskutek nacisków jej funkcjonariuszy z pierwotnego składu Komitetu Pracowniczego Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach szybko (jeszcze w lutym 1978 r.) wycofali się Kicki i Pines. Sukces bezpieki był jednak połowiczny, gdyż do WZZ zgłosiły się nowe osoby: Józef Bal z Katowic, Bolesław Cygan z Wodzisławia Śląskiego, Zdzisław Mnich z Bielska-Białej, Jan Świtoń z Częstochowy (syn K. Świtonia) czy Stanisław Tor z Krakowa.
Działalność katowickich WZZ polegała głównie na opracowywaniu dokumentów własnych (np. Apelu do związków zawodowych całego świata w kwietniu 1978 r. czy Apelu do pracowników Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa z września tego roku) i ich kolportażu, a także rozprowadzaniu pism niezależnych, zamieszczaniu artykułów w prasie drugoobiegowej oraz na kontaktach i współpracy z innymi organizacjami opozycyjnymi (m.in. Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Studenckimi Komitetami Solidarności czy Komitetami Samoobrony Chłopskiej). Oczywiście członkowie Wolnych Związków Zawodowych w Katowicach starali się również pomagać pracownikom skrzywdzonym przez administrację lub kierownictwo zakładów pracy.
Ich działalność paraliżowały jednak kolejne szykany, a także działania nękające Służby Bezpieczeństwa. I tak np. 6 kwietnia przeprowadzono rewizje u Kściuczka i Świtonia, ten drugi został zatrzymany następnego dnia na 48 godzin. W kolejnych dniach rozrzucono ulotki „Zbrodniarz wojenny Kazimierz Świtoń”, choć – co warto przypomnieć – ten w momencie zakończenia wojny miał niespełna 14 lat. Z kolei Cygan został pobity 13 kwietnia – przez czterech mężczyzn – przed swoim domem, a następnie wywieziony do lasu i tam ponownie pobity (milicyjnymi pałkami). I to tak mocno, że przytomność odzyskał dopiero w szpitalu, do którego przywiozło go pogotowie. Spędził tam kilkanaście dni. To nie koniec – 21 kwietnia 1978 r. przeprowadzono po raz kolejny rewizje u Świtonia, a także u Suleckiego. Tego pierwszego ponownie zatrzymano na 48 godzin, a trzy dni później kolegium ds. wykroczeń ukarało go pięcioma tygodniami aresztu za nieprzedłużenie pozwolenia na posiadanie wiatrówki.
Represje dotykały również członków rodzin działaczy WZZ. I tak np. żona Suleckiego w maju, czerwcu i lipcu 1978 r. była nachodzona przez oficera Służby Bezpieczeństwa, który próbował nakłonić ją do wyjazdu – wraz z rodziną – na stałe do Republiki Federalnej Niemiec. Z kolei jego córkę na początku lipca tego roku zatrzymano na kilka godzin na dworcu. Te działania przyniosły w końcu skutek. Jak informowano w „Komunikacie” nr 22 Komitetu Samoobrony Społecznej „KOR” z 11 września 1978 r.: „Stałe nękanie i namowy do opuszczenia Polski spowodowały wyrażenie zgody przez p. Sulecką na wyjazd do RFN. Postawiony przed perspektywą opuszczenia przez rodzinę W. Sulecki podpisał formularze wyjazdowe”.
Potem jednak wycofał się z tej decyzji. Jak pisał w liście do Biura Paszportów Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Gliwicach: „Jestem Polakiem i nie chcę opuszczać na stałe swojej ojczyzny, swoich rodziców i rodzeństwa”. Aby zrozumieć w pełni dramatyzm tej sytuacji i perfidię bezpieki warto przytoczyć fragment listu Władysława Suleckiego do Rady Państwa: „Chciałbym oświadczyć, że ja, moja żona i moje dzieci jesteśmy Polakami. Ja i moje dzieci nie znamy niemieckiego, a moja żona jako Ślązaczka zna go w słabym stopniu. Dziadek żony był uczestnikiem Powstań Śląskich, za co został zamordowany przez hitlerowców. Ojciec żony także brał udział w walce o polskość Śląska. Ja w czasie wojny walczyłem z niemieckim okupantem w szeregach AK, ojciec mój był umieszczony w obozie koncentracyjnym koło Gdańska”. Służba Bezpieczeństwa jednak nie rezygnowała i w końcu odniosła sukces – w marcu 1979 r. Sulecki wyemigrował do RFN.
Skala działań wobec niego musi robić wrażenie. Jednak w przypadku Kazimierza Świtonia i jego rodziny była ona jeszcze większa. Na tyle duża, że KSS „KOR” wystosował w dniu 30 października 1978 r. specjalny apel do społeczeństwa Górnego Śląska w jego obronie. Pisano w nim m.in.: „Mieszkaniec Katowic, Kazimierz Świtoń […] stał się od przeszło roku [po tym jak wziął udział w głodówce w kościele św. Marcina – GM] przedmiotem bezwzględnych szykan MO i SB […] Akcja represji nasiliła się, kiedy wraz z grupą innych działaczy, zdając sobie sprawę z fikcyjności istniejących związków zawodowych, postanowił przystąpić do organizowania niezależnego od państwa i partii ruchu związkowego broniącego praw ludzi pracy […] Szykany dotknęły nie tylko Kazimierza Świtonia, ale również jego rodzinę […] Dom Kazimierza Świtonia znajduje się w stanie oblężenia […] Cała rodzina: żona i dzieci są przedmiotem nieustannego terroru psychicznego, szykan i gróźb”.
Lista działań nękających wobec Kazimierza Świtonia jest długa. Klasyką, wręcz normalnością w jego przypadku były zatrzymania do 48 godzin, a „przy okazji” niekiedy również zdarzały się pobicia. Ponieważ nie można go było wyrzucić z pracy, gdyż prowadził własny warsztat usługowy, cofnięto mu po prostu zezwolenie na tę działalność. Później – w marcu 1979 r. – został nawet skazany na rok więzienia za rzekome pobicie czterech funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej w październiku 1978 r. Sam proces był farsą, sądu nie interesował rzeczywisty przebieg zdarzeń, a Służba Bezpieczeństwa podjęła działania, aby na rozprawie nie pojawili się świadkowie obrony. Tak na marginesie po jednym z kolejnych zatrzymań prokurator zagroził Świtoniowi, że jeśli ten nie zaprzestanie swojej działalności, to „znajdzie się psychiatra, który umieści go w zakładzie psychiatrycznym”.
O skali szykan oraz perfidii ich autorów świadczy fakt, że córka Kazimierza Świtonia została nawet wykluczona z kadry narodowej w pływaniu, a ponadto w jej przypadku SB zasugerowała „zwiększenie wymagań w zakresie nauki […], co w konsekwencji winno doprowadzić do jej usunięcia ze szkoły”, zaś jego syn nie został dopuszczony do egzaminów wstępnych na Uniwersytecie Śląskim i powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej, w trakcie której z kolei znalazł się „pod opieką” Wojskowej Służby Wewnętrznej.
Służbie Bezpieczeństwa nie udało się jednak zniechęcić Kazimierza Świtonia do działalności opozycyjnej, w tym w Wolnych Związkach Zawodowych w Katowicach. Cieniem na tej działalności położył się jego konflikt z Romanem Kściuczkiem, wynikający z ich odmiennych poglądów na temat przyszłości WZZ, rozłamu w ROPCiO, którego obaj byli uczestnikami, a także działań dezintegracyjnych Służby Bezpieczeństwa podsycającej ich konflikt. W efekcie latem 1980 r. działacze katowickiego WZZ nie odegrali znaczącej roli w organizowaniu robotniczych strajków. Za to sam Świtoń stał się – od września tego roku – ważną postacią w katowickiej „Solidarności”.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP