„Ja już wolnej Polski nie zobaczę…” – to były jedne z jego ostatnich słów. Dwa dni wcześniej był jeszcze pełen nadziei. „Stał się wielki fakt historyczny. Trzeba tylko, żeby się zaczął wcielać” – pisał w liście do córki o zapowiedzi cesarzy Niemiec i Austrii o stworzeniu wolnej Polski.
Dodawał też, że ma nadzieję na wspólne z nią spędzenie świąt. Niestety w nocy jego i tak zły stan zdrowia znacznie się pogorszył, a następnego dnia 15 listopada Henryk Sienkiewicz zmarł.
Wojna i emigracja
Te jak się okazało ostatnie dni w życiu pisarza były pełne nadziei. Marzenie o odzyskaniu niepodległości wydawało się coraz bardziej realne. Z Polski Sienkiewicz dostawał listy pełne euforii. „We środę ma być nabożeństwo na Wawelu i pochód, oby tylko pogoda dopisała, miasto całe udekorowane, nie ma domu, by chorągwie o barwach narodowych nie powiewały, tak żałuję, że Drogiego Pana w kraju nie ma, może Drogi Pan teraz przyjedzie” – pisała córka przyjaciela Wanda Ulanowska, pierwowzór Nel z „W pustyni i puszczy”. Wtórowała jej Wanda Szetkiewiczowa, jego pierwsza teściowa: „Więc sprawdzają się nasze marzenia, nasze najgorętsze życzenia! Jesteśmy wpółprzytomni! (…). Piszcie, piszcie drodzy… Brakuje nam Was bardzo! Tęsknimy, kochamy, czekamy…”.
Do hotelu Du Lac, gdzie mieszkał, polityka zawitała nie tylko dzięki listom…
Pisarz w sprawę polską zaangażował się już na początku Wielkiej Wojny, jak ją wówczas nazywano. 12 sierpnia do jego dworku w Oblęgorku wkroczył patrol Pierwszej Kompanii Kadrowej Józefa Piłsudskiego pod dowództwem Władysława Beliny-Prażmowskiego.
Żołnierze – wierzący, że idą walczyć o wolną Polskę – chcieli złożyć hołd pisarzowi, który przez wielu był uważany za duchowego ojca. Sienkiewicz przyjął oddział wraz z córką i synem.
„To on – to jest ten człowiek, który mej młodości dał wrażenie najgłębsze, najwyższe, niezapomniane” – pisał uczestnik spotkania Bolesław Wieniawa-Długoszowski. „On, z którego książkami nie rozstawałem się przez całe lata – kochałem wskrzeszonych przez niego w moje życie żołnierzyków i junaków osławionych, zazdrościłem im na jawie, a towarzyszyłem w snach, w nieskończenie długim cyklu przygód (...). Przez niego brałem w gimnazjum dwóje z niemieckiego i z greki, przez niego przesiedziałem tyle razy w niedzielę w karcerze za czytanie tych rycerskich opowieści podczas nauki, ale dzięki niemu – przede wszystkim dzięki niemu – nie utonąłem w szarzyźnie i miałkości uczuciowej, nie uwierzyłem, że najpiękniejszym czynem patriotycznym jest podwojenie dochodów, a jedynie mądrymi radami są wskazania w tak popularnych u nas przysłowiach, jak te, które uczą, że »pokorne cielę dwie krowy ssie« (a ćpały nas wtedy trzy świnie), że »czasem i diabłu trzeba zapalić świeczkę« – i w to rozgrzeszające wszystkie podłości i słabości »trudno, mój kochany, cóż robić – życie jest życie«”.
Sienkiewicz co prawda nie był entuzjastą wiązania się z jednym z zaborców, ale o przyszłych legionistach pisał w liście, że to ludzie pełni zapału i szlachetni, szkoda tylko, że „walczą oni po tej samej stronie co Niemcy”.
Bo pisarz miał inną koncepcję wsparcia sprawy polskiej.
Neutralność deklarowana
Nim jednak sam rzucił się w wir działań – na wieść o zbliżającej się ofensywie rosyjskiej – podjął decyzję o wyjeździe z Oblęgorka. Miał bać się spalenia dworu oraz przymusowego poboru syna. Początkowo udał się do Krakowa, stamtąd do Wiednia. Nie na długo. Bez swej winy, a nawet wiedzy, został wplątany w polityczną grę. Z francuskiej prasy Sienkiewicz dowiedział się, jakoby podpisał odezwę Koła Polskiego w Wiedniu. W miejscowych gazetach pojawiły się natomiast informacje, jakoby Austriacy traktowali go jak więźnia politycznego!
Rzeczywistość musiała być mniej dramatyczna, bo na początku października Sienkiewicz znalazł się w Szwajcarii. To tu wraz z sławnym pianistą Ignacym Paderewskim wybrał swoją drogę działania. W styczniu 1915 r. sławni Polacy założyli Szwajcarski Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce.
„Czytam ciągle, a przynajmniej od czasu do czasu, w gazetach o rozmaitych moich orientacjach. Czasem się to przykrzy. (…) moje stanowisko jest proste. Uczuciowo jest przyjazne dla tych, którzy chcą i mogą zapewnić nam jak najwięcej samodzielności i rozwoju, póki jestem prezesem Komitetu, który musi mieć dostęp do wszystkich dzielnic, jest ściśle neutralne. (...) Najpilniejszą obecnie rzeczą jest ratować zagrożone przez głód i nędzę życie polskie. To ważniejsze od wszelkich romantyzmów i realizmów politycznych”.
Niezupełnie Sienkiewicz odżegnywał się od polityki. Wystarczy rzucić okiem na inny z jego listów. „Przede wszystkim zaś jest od czasu rozbiorów kraju jedyną instytucją nie spiskową, ale uznaną i działającą we wszystkich zaborach i dzielnicach. Jest to niejako politycznym uznaniem jednolitości polskiego narodu i wspólności spraw we wszystkich krajach polskich, a w dzisiejszych czasach ma to duże znaczenie wobec spodziewanego przyszłego kongresu”.
Ale na razie głównie zajmował się kwestiami humanitarnymi. Sienkiewicz napisał „Odezwę do ludów cywilizowanych”, która ukazała się w prasie francuskiej i włoskiej. W amerykańskiej prasie opublikował prośbę o składki pieniężne dla poszkodowanej w czasie wojny ludności cywilnej w Polsce. Udzielał wywiadów, spotkał się z prezydentem Szwajcarii, który obiecał poparcie jego komitetowi. W miarę możliwości zdrowotnych bywał na wszelkich koncertach i uroczystościach organizowanych przez komitet. Osiągnął tym samym dwa cele – propagandowy, rozpowszechniając wiedzę o cierpieniach i dążeniach Polaków, a także finansowy.
„Może ciekawy będziesz dowiedzieć się czegoś o naszym Komitecie” – pisał do swojego dalekiego kuzyna Ignacego Chrzanowskiego. „Owóż jesteśmy blisko piątego miliona i szczerze mogę powiedzieć, że w tym nazwisko moje pars magna albo nawet maxima fuit, gdyż składki od Paderewskiego, zebrane wśród Jankesów (zresztą bardzo znaczne), teraz dopiero zaczynają napływać, a dotychczas działał mój Appel aux peuples civilisés, a dalej Quo vadis wraz z popularnością, która za tym idzie etc. Wypłaciłem się za Oblęgorek”.
„Nie zdążę…”. Ostatnie miesiące
Na przeszkodzie bardziej aktywnym działaniom coraz częściej stawało jednak zdrowie. Najpierw poważniej zachorowała jego żona, ale i sam pisarz coraz ciężej chorował. Znów warto zajrzeć do listu. „Nie mogę wsadzić głowy w śnieg jak kuropatwa i łudzić się, że skoro jastrzębia nie widzę, to go nie ma. Mam mocno rozwiniętą chorobę sercową, powracającej duszności i zawroty głowy, i zdaje sobie doskonale sprawę, że może to trwać, ale może się i skończyć prędko”.
Pisarz miał też plany literackie – chciał napisać popularny zarys historii Polski, myślał również o kontynuacji powieści „Legiony”, o czym informował Stanisława Witkiewicza. „Chciałbym napisać »Zwycięskie Legiony«, może nawet »Trylogię«… Nie zdążę” – wyjaśniał proroczo.
Pisarz miał już swoje lata – 5 maja 1916 r. obchodził 70. urodziny. „Czas prędko płynie. Dobrze, że uniknę tu rozmaitych obchodów i ceregieli, bo w Warszawie nie obyłoby się bez tego”. Zasypany został natomiast tonami listów.
Pisarz miał też plany literackie – chciał napisać popularny zarys historii Polski, myślał również o kontynuacji powieści „Legiony”, o czym informował Stanisława Witkiewicza. „Chciałbym napisać »Zwycięskie Legiony«, może nawet »Trylogię«… Nie zdążę” – wyjaśniał proroczo.
W lecie 1916 r., by zadbać o swoje zdrowie, wyjechał do uzdrowiska Bex. „Wczoraj skończyłem kąpiele, których w sumie razem wziąłem osiemnaście” – relacjonował w liście do córki. „Dziś rano był doktór, by zbadać ostateczny ich skutek. Znalazł, że stan serca polepszył się znacznie, a samo zmniejszyło się w sposób pożądany. Natomiast utrzymuje się dość wysokie ciśnienie, co specjalna maszyna wykazała bardzo dokładnie”. Pisarz poczuł się jednak na tyle lepiej, że zaczął myśleć nawet o powrocie do Polski, tym bardziej że coraz głośniej mówiło się o bliskim końcu wojny. By być bliżej kraju, chciał się przeprowadzić do Lozanny.
Ostatecznie jednak zdecydował się pozostać w Vevey, w hotelu Du Lac. Jego pokój miał piękny widok na Alpy. „Te góry, kiedy się na nie patrzy, tak jak ja przez rok już cały, robią wrażenie, że zanim Pan Bóg je stworzył, widzieć musiał poprzednio te masy widokówek barwnych z tym pejzażem” – żartował Sienkiewicz.
Ten widok towarzyszył mu do dnia, gdy polityka po raz ostatni zapukała do jego drzwi. 14 listopada przedstawiciele endecji próbowali go namówić do podpisania deklaracji lozańskiej, czyli protestu przeciw Aktowi 5 listopada. Uznali bowiem ten Akt za próbę nowego rozbioru Polski. Sienkiewicz namówić się nie dał, a działaczy wyprosił z pokoju. „Stary dureń” – miał rzucić jeden z nich, wychodząc.
Wieczorem Sienkiewicz napisał jeszcze list do córki, w którym – poza cytowanym na samym początku komentarzem do sytuacji politycznej – życzył obojgu spotkania podczas świąt Bożego Narodzenia. W nocy stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył. Nad ranem dostał zawału serca. Wieczorem zmarł. Przyczyną śmierci był tętniak serca.
Autor: Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP