
Dr Janusz Marszalec szacuje, że muzeum mogło stracić ponad 390 tys. złotych.
Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki w niedzielę w trakcie prezentacji swojego programu wyborczego powiedział m.in., że stoi tam w imieniu „tych wszystkich, którzy nie mają w Polsce szans na sprawiedliwy proces, którzy żyją dzisiaj w »demokracji warczącej« na wszystkich tych, którzy myślą inaczej i chcą inaczej”. Dodał, że w ostatnim czasie "ta »demokracja warcząca« przez pięć godzin przesłuchiwała mojego współpracownika Sebastiana". Zaznaczył, że mężczyzna był przesłuchiwany w sprawie „nieaktualnego katalogu”. Jego zdaniem „policjanci bawili się w dobrego i złego policjanta, traktowali tego urzędnika jak złodzieja”.
Na te słowa w mediach społecznościowych odpowiedział zastępca dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dr Janusz Marszalec. "Ta »warcząca demokracja« to policjanci z wydziału przestępstw gospodarczych w Gdańsku. Prowadzą na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Gdańsku sprawę w sprawie zniknięcia z magazynów muzealnych 7942 »Katalogów wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej«" - napisał.
Dodał, że Sebastian, o którym wspominał Nawrocki, to były pracownik Muzeum II Wojny Światowej, który w kwietniu 2020 r. zorganizował „wywózkę w nieznane prawie 8 tys. katalogów”.
„Gdy w 2024 r. po powrocie do MIIWŚ zaczęliśmy dopytywać o książki, dyrektor Grzegorz Berendt, zdający nam instytucję odparł, że zostały rozesłane do gdańszczan w 2020 r. podczas pandemii w ramach akcji »Maska i Książka«. Tyle, że to nieprawda. I są na to twarde dowody, bo Sebastian nie był wystarczająco przewidujący i zostawił po sobie ślady” - stwierdził we wpisie Marszalec.
Zastępca dyrektora napisał, że Naworcki jako były dyrektor MIIWŚ jest odpowiedzialny za znikniecie książek. „Zniszczenie książek, bo chyba do tego się de facto przyznał, mówiąc o »nieaktualnych katalogach«, to nie tylko przestępstwo gospodarcze, to gwałt na słowie” - stwierdził Marszalec.
„Ten katalog miał być swego rodzaju testamentem”
W czerwcu ub.r. Marszalec w rozmowie z PAP powiedział, że władze instytucji złożyły zawiadomienie do prokuratury dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa narażania instytucji na znaczną szkodę majątkową.
Zdaniem Marszalca, muzeum mogło stracić ponad 390 tys. złotych.
Tłumaczył wówczas, że katalogi zostały przygotowane w trakcie budowy muzeum i wydane w 2016 roku przez ówczesnego dyrektora prof. Pawła Machcewicza. Autorami ilustrowanej publikacji, wydanej w 14 tys. egzemplarzy byli, poza Machcewiczem, Rafał Wnuk, Oliwia Gałka-Olejko i Łukasz Jasiński we współpracy z Janem Danilukiem.
„Ten katalog został wydany przez starą ekipę i miał być swego rodzaju testamentem” - powiedział wówczas Marszalec. Podkreślił, że ówczesna dyrekcja muzeum „przewidywała”, że nie uda się jej otworzyć wystawy, więc katalog został stworzony i wydany „wyprzedzająco”. „Szczęśliwie udało się nam muzeum otworzyć i katalog przez krótki czas pełnił swoją rolę” - dodał.
Katalog - jak tłumaczył w ubiegłym roku Marszalec - opowiadał o głównym przesłaniu muzeum, ideach, pokazywał zabytki zebrane w budynku. „Katalog wystawy głównej jest podsumowaniem wystawy; każde muzeum posiada i dystrybuuje swoje katalogi – wystaw czasowych a tym bardziej głównych. Jest to dzisiaj dobra, codzienna praktyka” - podsumował.
Muzeum II Wojny Światowej: zmiany dyrekcji
Muzeum II Wojny Światowej zostało otwarte 23 marca 2017 roku. Dwa tygodniu później profesora Machcewicza zastąpił dr Karol Nawrocki, który wcześniej był naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku (obecnie jest prezesem IPN i kandydatem na prezydenta).
W 2021 roku dr Nawrockiego na stanowisku dyrektora muzeum zastąpił prof. Grzegorz Berendt. Trzy lata później p.o. dyrektora został prof. Rafał Wnuk. Do muzeum wróciła również część pracowników, która tworzyła muzeum i katalog.
Czym była akcja „Maska i Książka”?
Marszalec, który w kwietniu ub.r. ponownie został zastępcą dyrektora, tłumaczył, że po rozpoczęciu pracy „chcieli wyciągnąć katalog z magazynu i zacząć go ponownie sprzedawać i dystrybuować”. Jak zaznaczył – ku ich zdziwieniu - katalogu nie było w magazynach.
„Uzyskaliśmy informację od poprzedniego dyrektora Berendta, że katalog został rozdysponowany wśród mieszkańców Gdańska w 2020 roku w ramach akcji »Maska i Książka«” - powiedział wówczas dr Marszalec.
Akcja „Maska i Książka”, jak podawało muzeum w 2020 roku, polegała na bezpłatnym przekazywaniu zestawów składających się z maseczki ochronnej oraz książki wydanej przez Muzeum II Wojny Światowej. Projekt był skierowany do pełnoletnich gdańszczanek i gdańszczan, którzy po wypełnieniu formularza dostępnego na naszej stronie internetowej w bezpieczny sposób mogli przyłączyć się do akcji.
Muzeum informowało, że w ramach akcji rozdystrybuowano prawie 18 tys. zestawów. „Tym gestem chcieliśmy podkreślić naszą solidarność z mieszkańcami w tym trudnym dla nas wszystkich czasie” - napisano na stronie.
Dr Marszalec w rozmowie z PAP stwierdził, że katalogi nie były wysłane do mieszkańców.
Wskazywał, że w muzeum zachowała się pełna dokumentacja z tej akcji. „W raportach dziennych pokazujących pobieranie książek z magazynu nie ma śladu informacji o katalogach. Dokumentacja przejęcia katalogu z magazynu została sporządzona w czerwcu, a więc już po zakończeniu akcji »Maska i Książka«" - dodał.
Ponadto - jak zaznaczył - o pakowaniu katalogów i rozsyłaniu ich do mieszkańców nie pamiętał żaden z pracowników. Dodał, że część katalogów została napisana w języku angielskim.
Karol Nawrocki: zajmowanie się katalogiem nie było priorytetem
Do zarzutów kierowanych przez władze muzeum odniósł się wówczas Nawrocki. W rozmowie z PAP powiedział, że „sprawa katalogu jest najlepszą oceną pracy nowego kierownictwa muzeum - niewiele się dzieje, spotkanie czterech naukowców skierowane do dziesięciu gości uchodzi za »międzynarodową konferencję naukową«, więc trzeba zająć uwagę opinii publicznej czymś innym”.
„Sprawa katalogu, wedle mojej wiedzy - bo aktywny dyrektor nie siedzi w magazynie i nie pilnuje katalogów - jest prosta. Rozchodził się szeroko do momentu jak był aktualny, jeszcze za mojej kadencji. Po zmianach na wystawie, procesie sądowym - który wygraliśmy, katalog stracił aktualność, a dla mnie wśród wielu zadań - w tym walki o Westerplatte, zajmowanie się katalogiem nie było priorytetem. Wówczas w Muzeum naprawdę tętniło życie” - przekazał.
Jego zdaniem nowa dyrekcja muzeum powinna się zastanowić, w jakim celu na kilka tygodni przed złożeniem swoich obowiązków wydrukowała „za tak kolosalne pieniądze tyle egzemplarzy katalogu, skoro wiedzieli, że są planowane zmiany na wystawie, które publicznie zapowiadał" - powiedział i dodał, że jego zdaniem jest to niegospodarność.(PAP)
pm/lm/irk/