Przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego upamiętnili we wtorek Mariana Batkę, nauczyciela, który 80 lat temu poniósł męczeńską śmierć w niemieckim obozie Auschwitz. Delegacja związkowców złożyła kwiaty m.in. przed Ścianą Straceń w byłym obozie.
Na teren Miejsca Pamięci Auschwitz, które z powodu obostrzeń związanych z pandemią jest zamknięte dla zwiedzających, przedstawiciele Związku weszli w trzech grupach po trzy osoby.
ZNP rokrocznie w dniu śmierci Batki, 27 kwietnia, w Miejscu Pamięci Auschwitz organizował marsz milczenia z udziałem nauczycieli i uczniów polskich szkół. Była to kulminacja Nauczycielskich Dni Pamięci i Pokoju. W ubiegłym roku i obecnie wydarzenie ograniczyła pandemia.
Marian Batko pochodził z Krakowa. Urodził się w 1901 r. Przed wojną pracował w gimnazjum w Chorzowie. 30 stycznia 1941 r. został aresztowany przez Niemców, gdy szedł na tajną lekcję. Trafił do krakowskiego więzienia przy Montelupich. 5 kwietnia został deportowany do Auschwitz.
Okoliczności śmierci Batki są różnie przedstawiane. Prof. Andrzej Szefer wspominał, że dobrowolnie i świadomie oddał życie za 16-letniego współwięźnia Mieczysława Pronobisa z Tarnowa. 23 kwietnia 1941 r. esesmani, w odwet za ucieczkę więźnia z bloku nr 2, wyznaczyli dziesięciu jego współtowarzyszy na śmierć głodową. Wśród nich miał być Pronobis. Według Szefera, zgłosił się za niego Batko.
Adam Cyra, historyk przez wiele lat związany z Muzeum Auschwitz, wskazał jednak, że zmarły w 1950 r. Pronobis nigdy nie wspominał o wydarzeniu. Przytoczył też relację więźnia Erwina Olszówki, ucznia Batki. Według niego podczas wybiórki pochodzący z Chorzowa Edmund Lidke wypchnął z szeregu więźniów nauczyciela i dołączył do skazanych na śmierć głodową.
Marian Batko zmarł w podziemiach bloku nr 11, jako pierwszy z dziesięciu skazanych.
Ściana Straceń znajduje się na dziedzińcu bloku 11. W jego podziemiach znajdowały się cele dla skazanych przez Niemców na śmierć głodową. Przy Ścianie Straceń odbywały się egzekucje przez rozstrzelanie. Zamordowano w tym miejscu wiele tysięcy osób, głównie Polaków. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ dki/