Z postaci Karola Wojtyły biło coś nadzwyczajnego, jakiś majestat, wielkość trudne do zdefiniowania, które pamiętam do dziś – wspomina spotkania z kard. Karolem Wojtyłą, a potem Janem Pawłem II, metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
"Tych spotkań (z Wojtyłą, papieżem - PAP) było relatywnie bardzo dużo, one były najpierw +z daleka+, ale dla mnie, młodego człowieka, były bardzo znaczące" – mówi PAP metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
Pierwszy szczególny obraz kard. Wojtyły zapadł mu w pamięci w 1968 r. – wtedy Jędraszewski był na pierwszym roku studiów seminarium duchownego w Poznaniu. Wojtyła przyjechał do Poznania na obchody 1000. rocznicy diecezji poznańskiej. Młody student obserwował, jak Wojtyła wraz z kard. Stefanem Wyszyńskim i abp. poznańskim Antonim Baraniakiem koronowali obraz Matki Bożej w Cudy Wielmożnej.
Później Jędraszewski jako kleryk widywał Wojtyłę na wielu sympozjach naukowych. "Rzecz, która mnie bardzo uderzyła i której nie potrafię zresztą po dzień dzisiejszy zdefiniować. (…) Z postaci Karola Wojtyły biło coś nadzwyczajnego, jakiś majestat, wielkość trudne do zdefiniowania, które pamiętam do dziś" – mówi metropolita krakowski.
Od 1975 r. Jędraszewski wielokrotnie widywał Wojtyłę w Rzymie w Papieskim Kolegium Polskim. "Kardynał często przyjeżdżał do tego miejsca ze względu na obowiązki związane z pracą przy Stolicy Apostolskiej. To był jego dom. Kiedyś powiedział, że gdyby się zsumowało jego dni pobytu w Kolegium Polskim, to byłoby ok. 200 dni – czyli w skali roku bardzo dużo" – wspomina arcybiskup.
Jak zaznacza, wizyty Wojtyły w Papieskim Kolegium Polskim nie były wizytami "wielkiego człowieka", ale kogoś, kto żywo interesował się księżmi studiującymi w kolegium, rozmawiał z nimi, śpiewał. Wojtyła zasłużył sobie nawet na tytuł "honorowego kolegiasty" – wiązało się to z tym, wyjaśnił arcybiskup, że Wojtyła w swoje imieniny, 4 listopada organizował wieczorne przyjęcia, podczas których do późna śpiewał ze studentami polskie pieśni patriotyczne.
"Dla nas, w jakiś sposób odciętych od kraju - niektórzy nie mogli w czasie studiów wrócić do Polski, bardzo trudno było osiągnąć nawet połączenie telefoniczne - takie spotkania miały ogromne znaczenie, i on chyba zdawał sobie z tego sprawę, dlatego tak chętnie był z nami" – mówi abp Jędraszewski.
Metropolita krakowski zapamiętał Wojtyłę z tamtych czasów, jako człowieka wielkiej modlitwy. Polski kardynał modlił się w kaplicy rzymskiego kolegium codziennie i niezależnie od okresu liturgicznego odprawiał drogę krzyżową.
"Załóżmy, jest godz. 11 wieczorem. W kolegium panuje cisza, czasem jeszcze niektórzy pracują, ale w ciszy swoich pokojów. Na korytarzu było takie szuranie i wiedzieliśmy: Wojtyła idzie do kaplicy" – opisywał metropolita, który do dziś wspomina, jak raz wszedł do kaplicy nie wiedząc, że jest tam kardynał. "Było ciemno, zaświeciłem światło. Widziałem takie poruszenie jego, sam się czułem zażenowany, bo zdawałem sobie sprawę, że naruszyłem jego kontemplację, jego ciszę, jego zjednoczenie z panem Jezusem" – mówi arcybiskup.
Obecny metropolita krakowski uczestniczył także w obiedzie, który Wojtyła, po raz ostatni jako kardynał, zjadł ze studentami Papieskiego Kolegium Polskiego – 14 października 1978 r. "Z każdym chciał się pożegnać. Jakby czuł to, co się stanie. Wyjechał na konklawe, a potem już sam wybór 16 października wieczorem" – wspomina abp Jędraszewski.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/ mark/