"Splendor i erotyka cesarskiej Pragi" to tytuł wystawy manierystycznego malarza i rysownika Bartholomeusa Sprangera prezentowanej w nowojorskim muzeum Metropolitan. Spranger działał na praskim dworze habsburskiego cesarza Rudolfa II, zafascynowanego kabałą i alchemią.
Urodzony w Antwerpii w 1546 roku malarz był najpierw podopiecznym kardynała Aleksandra Farnese, kardynała-protektora Królestwa Polskiego przy Stolicy Apostolskiej i papieża Piusa V. (Farnese polskie interesy, którymi zajął się na prośbę Zygmunta I Starego w 1544 roku, reprezentował w Rzymie przez 45 lat; wydatnie też przyczynił się do ustanowienia stałej nuncjatury.)
Następnie został nadwornym malarzem cesarza Maksymiliana II, a potem jego syna, Rudolfa II. Na praskim dworze działał od początku lat 80. XVI w. aż do śmierci w 1611 roku.
Poświęcona mu wystawa jest dużym wydarzeniem i pierwszą ekspozycją, której towarzyszy katalog tzw. raisonne - ze szczegółowymi danymi o dziełach artysty. Stanowi on istotny wkład w historię sztuki i przywraca Sprangerowi należne mu miejsce jako jednemu z najważniejszych manierystów na północ od Alp."Splendor i erotykę cesarskiej Pragi", o której pisały wszystkie większe opiniotwórcze gazety amerykańskie, oglądać można do lutego.
Dobry malarz i zręczny rysownik, Spranger fascynuje do dziś i wyjątkową karierą, jak i obrazami o wysublimowanej zmysłowości. Jego wydłużone, intymnie ze sobą splecione postaci mają odniesienia do wiedzy alchemiczno-okultystycznej, której wielkim admiratorem był cesarz Rudolf. Libertyński i delikatny Habsburg otaczał się w Pradze świtą artystów, intelektualistów, znawców astrologii i kabały i "właśnie w świetle tych zainteresowań - zaznacza w "NYT" Ken Johnson - należy odczytywać erotycznie prowokujące przedstawienia Sprangera.
Twórczość manierystów w XIX wieku uważano za "ciężka i pokrzywioną". Dopiero wiek XX przywrócił im należne miejsce w historii sztuki. Hermetyczne odniesienia, jak w przypadku Sprangera, musiały czekać na większe upowszechnienie się wiedzy o związkach sztuki z alchemią i wątkami okultystycznymi, przenikającymi sztukę co najmniej od renesansu.
W "Washington Post" Philip Kennicot tak charakteryzuje rudolfińską Pragę: "Dwór Rudolfa II, habsburskiego króla i cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego od ponad 35 lat, obfitował w intelektualną i artystyczną egzotykę. Gromadzili się tam zarówno astronomowie i astrologowie, jak i poważni naukowcy oraz srebrnouści panegiryści. Cesarz, który nie ożenił się (powodowany lękiem przed wypełnieniem się przepowiedni astrologicznej - PAP), i cieszył opinią libertyna, głęboko interesował się alchemią". Bez tego tła nie sposób zrozumieć "dziwacznej i lubieżnej sztuki charakterystycznej dla okresu jego panowania".
Rudolf ulegał wpływom kwitnącej wówczas filozofii hermetycznej, prądom okultystycznym i kabalistycznym. Na jego dworze gościnę znajdowali geniusze nauki, jak duński astronom Tycho Brahe, który zasłynął z szalenie dokładnych obserwacji planet, czy niemiecki matematyk i astronom Johannes Kepler - jedna z czołowych postaci rewolucji naukowej XVII wieku. Gościły w Pradze również natury tak bujne, jak angielski okultysta, astrolog Elżbiety I, alchemik, kabalista, badacz wiedzy tajemnej i łączności z aniołami John Dee, posiadacz jednej największych bibliotek w całej Anglii.
Do jego przyjazdu do Pragi przyczynił się polski awanturnik i alchemik Olbracht Łaski, który w 1583 roku osobiście udał się do Anglii, by pozyskać dla siebie i polskiego króla specjalistów od transmutacji metali. Dee i jego towarzysz Edward Kelley obiecywali góry złota. Kiedy w Rzeczpospolitej nie powiodła się im próba uzyskania złota z piasku, po spotkaniu z królem Stefanem Batorym, w 1585 roku wyjechali do Pragi, znajdując przytulisko na dworze cesarskim.
Nadwornym artystą i mistrzem uroczystości był tam Giuseppe Arcimboldo, w służbie Habsburgów pracujący 25 lat. Słynął z portretów tworzonych z elementów martwych natur, czy to warzyw, czy owoców, a nawet metalowych narzędzi. Jego twórczością inspirowali się surrealiści, m.in. Salvador Dali. Wśród malowanych przez Arcimbolda alegorycznych portretów, ukazujących ścisłe powiązania między przyrodą a ludźmi, jest Rudolf II przedstawiony jako Wertumnus. Przedstawia cesarza jako boga przemian, pór roku, dojrzewania wszystkich plonów i handlu, dzięki zbudowaniu jego popiersia z owoców, kwiatów i kłosów.
Nowojorska wystawa, na której zebrano 27 obrazów i 40 rysunków rzuca światło na mało znane formacyjne lata Sprangera w Parmie, Mediolanie i Rzymie, gdzie chłonął współczesny sobie włoski manieryzm i przyjaźnił się m.in. z Giulio Clovio - chorwackim z pochodzenia miniaturzystą, należącym do najlepszych XVI-wiecznych iluminatorów książek, przyjacielem El Greca.
Przyjaźń łączyła Sprangera też z Giambologną - florenckim rzeźbiarzem pochodzenia flamandzkiego w służbie Medyceuszy. Być może od niego zapożyczył wydłużenie postaci.
Twórczość manierystów w XIX wieku uważano za "ciężka i pokrzywioną". Dopiero wiek XX przywrócił im należne miejsce w historii sztuki. Hermetyczne odniesienia, jak w przypadku Sprangera, musiały czekać na większe upowszechnienie się wiedzy o związkach sztuki z alchemią i wątkami okultystycznymi, przenikającymi sztukę co najmniej od renesansu.
Jak wyjaśnia zajmująca się Sprangerem od 20 lat autorka katalogu i kustosz wystawy Sally Metzler, "fizyczny akt płciowy między mężczyzną a kobietą, czasem określany jako +chemiczne zaślubiny+, służył za alegorię transmutacji (przemiany metali w złoto - PAP), a więc miał znaczenie w sztuce tego dworu znacznie głębsze, niż samo tylko wywołanie podniecenia u cesarza".
Branżowy portal theartnewspaper w iście manierystycznym stylu podkreśla, jak wyjątkowym rarytasem jest wystawa Sprangera: "W czasie, gdy większość muzeów USA gnie się w manierystycznych skrętach w służbie najmodniejszej sztuki współczesnej, napawa żalem, że tak wyśmienity estetycznie kawior mistrzów malarstwa dawnego może w przyszłości nie pojawić się już w muzealnym menu".
Monika Klimowska (PAP)
klm/