Za życia Paul Gauguin (1848-1903) dostał tylko jedno zamówienie. Gdy umarł jego płótno "Nafea faa ipoipo? (Kiedy wyjdziesz za mąż)" sprzedano na licytacji za siedem franków. Ten sam obraz emir Kataru kupił niedawno za 300 mln dolarów.
Prawie wszyscy znają bardzo kolorowe płótna malowane na wyspach francuskiej Polinezji. Ucieczka od cywilizacji, dowartościowanie kultur zwanych prymitywnymi oraz fascynacja sztuką egzotyczną to cechy, które czynią z Gauguina pioniera awangardy, która zrewolucjonizowała malarstwo i rzeźbę w początku XX wieku.
Przewiduje się, że otwartą właśnie w paryskiej Galerii Narodowej (Grand Palais) wystawę "Alchemik Gauguin" odwiedzi co najmniej pół miliona osób.
Ceniący naiwność tropików Gauguin nie był twórcą naiwnym. Jeszcze jako pracownik paryskiego kantoru wymiany interesował się współczesnymi sztukami plastycznymi, studiował twórczość malarzy, których cenił najwyżej, filozoficzną refleksją podbudowywał, swą pracę.
Zanim sam zaczął malować kupował prace artystów, których uważał za najwybitniejszych, a wyczucie miał bezbłędne: Cezanne, Pisarro, Degas. Był w kontakcie z tymi mistrzami i na zaproszenie Camille’a Pissarra, który wywarł największy wpływ na początki jego twórczości, uczestniczył w wystawie grupy impresjonistów w 1879 r.
Impresjonistą przecież nie był. Choć jako panteista zainteresowany był naturą, większość pracy nad swymi dziełami wykonywał w atelier, przedmioty swej obserwacji analizując, powielając w różnych technikach i przenosząc na różne gałęzie sztuk plastycznych.
Nowej analizy i obserwacji wymagało zorganizowanie kolejnej wystawy jednego z najpopularniejszych i najczęściej reprodukowanych malarzy. Taką odkrywczą perspektywą okazało się pokazanie niedocenianej i zapoznanej różnorodności dzieła Gauguina – nie tylko malarza, ale rzeźbiarza, grafika i ilustratora własnej książki, której rękopis podziwiać można na paryskiej ekspozycji na dwa sposoby – jako tom, ustawiony w gablocie i jako ukazującą szczegóły projekcję przezroczy.
Gauguin alchemik jest przede wszystkim mistykiem. Historycy sztuki już dawno odnaleźli wątki ewangeliczne w jego obrazach z Tahiti i Markizów. Podkreślano również, utrwalone na płótnach, zainteresowanie, szacunek i fascynację wierzeniami polinezyjskimi.
Na wystawie paryskiej widać, że Gauguin od początku miał magiczny stosunek do przedmiotu i jako amulet, symbol lub sygnał, wykorzystywał go na przemian lub jednoczenie, w rzeźbie, drzeworycie czy ceramice.
Podczas pobytów w Bretanii, gdzie zaprzyjaźnił się z malarsko bardzo mu bliskim Władysławem Ślewińskim, mieszał w swych obrazach tamtejsze pejzaże z motywami Antyli i Ameryki Południowej.
"Bardzo dużo się tu dowiedziałam, ale przede wszystkim zachwycona jestem pięknem tej sztuki" - powiedziała wychodząc z Grand Palais młoda dziennikarka hiszpańska Paula Dominguez Mezquita.
Wystawa jest wielkim wydarzeniem paryskim, Jej otwarcie poprzedziło wejście na ekrany filmu "Gauguin, podróż na Tahiti". Wielu pochwał doczekał się wykonawca roli tytułowej, bardzo obecnie modny francuski aktor Vincent Cassel.
Nieprzemijające piękno obrazów Gauguina nie rozczula redaktorów wciąż walczącego z kolonializmem miesięcznika Jeune Afrique (młoda Afryka), Zarzucili Gauguinowi pedofilię, a to dlatego, że kolejne towarzyszki jego życia w Polinezji były bardzo młode.
To prawda, że nie miały nawet 15 lat, ale bojownicy antykolonializmu z paryskiego periodyku nie wiedzą albo wiedzieć nie chcą, że w owym czasie na Tahiti większość trzynastolatek było mężatkami lub wdowami.
Jeśli zaś chodzi o "kolonizatorskie" postępowanie artysty to Gauguin zarzucał misjonarzom, że odcinają Polinezyjczyków od ich cywilizacji i starał się walczyć z nieuczciwością francuskiej administracji. Ciężko za to zapłacił, gdyż oskarżony o zniesławienie przekupnego żandarma, skazany został w marcu 1903 r. na trzy miesiące więzienia, co do końca zrujnowało jego już i tak kiepskie zdrowie. Zmarł 8 maja. (PAP)
autor: Ludwik Lewin
edytor: Paweł Tomczyk
pat/