"Strzałem w dziesiątkę" - nazwała minister kultury Małgorzata Omilanowska wystawę twórczości Olgi Boznańskiej podczas środowej konferencji w warszawskim Muzeum Narodowym. W środę wieczorem - wernisaż, a od czwartku ekspozycja będzie dostępna dla publiczności.
Polacy lubią malarstwo impresjonistów i postimpresjonistów; wystawa obrazów Olgi Boznańskiej, której twórczość utrzymana jest w podobnym klimacie i w podobnym czasie powstała, jest "strzałem w dziesiątkę - powiedziała minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska podczas środowej konferencji w warszawskim Muzeum Narodowym.
Jak podkreśliła minister "wystawa warszawska ma jeszcze jednego asa w rękawie znakomity obraz pędzla Jamesa Abbotta McNeilla Whistlera +Harmonia w szarości i zieleni: Miss Cycely Aleksander+ wypożyczony z galerii Tate w Londynie. (...) Żaden koneser się nie oprze i nawet jeśli widział Boznańską w Krakowie, to przyjdzie teraz w Warszawie do Muzeum Narodowego. Sama stałam w Londynie przez cztery godziny w kolejce do galerii, aby zobaczyć Whistlera" - dodała.
Polacy lubią malarstwo impresjonistów i postimpresjonistów; wystawa obrazów Olgi Boznańskiej, której twórczość utrzymana jest w podobnym klimacie i w podobnym czasie powstała, jest "strzałem w dziesiątkę - powiedziała minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska.
Minister Omilanowska zwróciła także uwagę na towarzyszące wystawie dwa katalogi: krakowski i warszawski. Według niej już sama ich szata graficzna wskazuje na pewne różnice pomiędzy dwoma odsłonami wystawy. Na okładce krakowskiego znajduje się piękna barwna reprodukcja obrazu "Dziewczynka z chryzantemami" a katalog warszawski ma okładkę szarą, stonowaną. W Krakowie podkreślono bogatą paletę malarki a w Warszawie bardziej pokazano artystkę jako mistrzynię niuansów, przejść kolorystycznych, delikatnego zróżnicowania tonów.
"W Krakowie nie mieliśmy Whistlera, ale pokazaliśmy obok +Dziewczynki z chryzantemami+ piękny obraz Diego Velazqueza - powiedziała podczas warszawskiej konferencji Zofia Gołubiew, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie. Jak podkreśliła wystawa twórczości Olgi Boznańskiej zmieniła sposób widzenia tej artystki. "Przestaliśmy postrzegać Boznańską jako dziwaczkę, malującą w szarościach. My podkreśliliśmy jej bogatą paletę barw".
O historii powstania wystawy opowiedziała Ewa Bobrowska z krakowskiego Muzeum Narodowego, która wraz z Urszulą Kozakowską -Zauchą przygotowała wystawę. "Od 2011 roku, pracowałyśmy nad katalogiem dzieł wszystkich Olgi Boznańskiej. W trakcie tych prac zorientowałyśmy się, że właśnie w 2015 r. przypada 150-lecie urodzin artystki. Przerwałyśmy prace nad katalogiem i zajęłyśmy się wystawą jubileuszową.
Według Bobrowskiej jedną z głównych idei wystawy było zestawienie obrazów Boznańskiej z dziełami Whistlera, Velazqueza, Maneta, Vuillarda, które zostały wypożyczone na wystawę z największych światowych galerii, i pokazanie, że Boznańska nie tyle się nimi inspirowała lecz, że "poziom jej prac jest na ich poziomie. Ona jest ich koleżanką, a nie naśladowczynią".
Urszul Kozakowska-Zaucha zwróciła z kolei uwagę na szczególne wyeksponowanie portretów dzieci i matek z dziećmi, a także pejzaży i martwych natur.
Renata Higersberger, kuratorka warszawskiej odsłony wystawy zaznaczyła, że w osobnej sali została zaaranżowana przestrzeń oddająca aurę pracowni malarki, którą wypełniają zachowane po niej pamiątki, meble, rysunki, szkicowniki, palety, należące do artystki drobiazgi oraz archiwalne fotografie. Przypomniała, że Boznańska najchętniej pracowała w zaciszu swojej pracowni, niezależnie czy było to jej atelier w Krakowie, Monachium czy Paryżu.
"Chcieliśmy - jak powiedziała PAP - wyczarować tę aurę jej atelier, w którym, jak wiemy, panowała dość szczególna atmosfera, a więc pewien nieład artystyczny, by nie powiedzieć: chaos. Za sprawą wypożyczonych z muzeum w Krakowie autentycznych mebli Boznańskiej: biurka, zegara, sztalug, słynnego fotela, w którym zasiadali portretowani, rozwieszonych na ścianach obrazów, wytworzył się pewien nastrój. W pracowni, której klimat wnętrza staraliśmy się oddać, czuje się niemal obecność malarki.
W siedmiu salach pokazujemy 150 obrazów: portrety, autoportrety, pejzaże miejskie, martwe natury - mówiła Higersberger. "Obrazy eksponujemy na bardzo stonowanym szarym kolorze ścian - zaznaczyła kuratorka. - Właśnie sama artystka w jednym z listów napisała, że jej obrazy wyglądają pięknie na szarych aksamitach. I rzeczywiście, feeria barw jej obrazów znakomicie współgra z tymi szarościami".
Wystawa kończy się martwymi naturami. "Boznańska malowała je przez całe życie, traktując je jako oddech, a czasami prezent dla swoich najbliższych - powiedziała wcześniej PAP Higersberger. - W martwe natury wkładała wiele serca, podobnie jak w portrety psychologiczne, o których jeden z francuskich krytyków powiedział, że Boznańska +nie maluje oczu lecz spojrzenia; nie maluje ust, lecz uśmiech...+".
Pokazywana w dwóch muzeach narodowych – krakowskim i warszawskim – wystawa jest wszechstronną prezentacją dzieła i życia największej polskiej malarki okresu modernizmu. Po raz pierwszy w Polsce prezentowane są dzieła Boznańskiej z kolekcji Musee d'Orsay w Paryżu, Galerii Ca' Pesaro w Wenecji i Telfair Museum of Art w Savannah. Będzie to także okazja do obejrzenia dzieł z kolekcji Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki i Muzeum Polskiego w Chicago oraz obrazów z kolekcji prywatnych w Polsce i za granicą.
Wystawa "Olga Boznańska(1865-1940") będzie dostępna dla publiczności od 26 lutego w Muzeum Narodowym w Warszawie i trwać będzie do 2 maja. (PAP)
abe/ dym/