Siedem gobelinów z kolekcji Michała Kazimierza Ogińskiego ze Słonimia do końca roku można oglądać w Zamku Królewskim na Wawelu. Wystawa to efekt wieloletnich poszukiwań rozproszonych po świecie dzieł oraz pracy konserwatorów.
Gobeliny pochodzą z warsztatu założonego w XVIII wieku na kresach dawnej Rzeczypospolitej przez hetmana wielkiego litewskiego Michała Kazimierza Ogińskiego. Miały one zdobić jego rezydencję w Słonimiu (dziś leżącym na Białorusi). W kompleksie pałacowo-parkowym wzorowanym na Wersalu znajdował się pawilon, nazwany "Salą bogiń". Seria 12 tkanin przedstawiających posągi bóstw antycznych miała być dekoracją tego pawilonu.
"Był to pomysł bardzo oryginalny. Nie ma drugiej takiej serii w zbiorach europejskich. Podobne rozwiązania są znane we fresku: zamiast realnej, trójwymiarowej rzeźby malowano symulację galerii rzeźby techniką fresku. Ogiński przeniósł to na technikę gobelinową. Trzeba to uznać za pewnego rodzaju ewenement" - mówiła w poniedziałek dziennikarzom kurator wystawy dr Magdalena Piwocka.
Stworzonym w Słonimiu profesjonalnym warsztatem tkackim kierował pochodzący z Saksonii Johan Karl Kletsch. Projektantem tkanin był scenograf i architekt, współpracownik Wojciecha Bogusławskiego Włoch Innocente Maraino.
Tkaniny są wykonane z jedwabiu na lnianej osnowie, ich kolorystyka jest jasnoszara. Miały one naśladować fakturę kamienia. Przedstawione na gobelinach posągi były wzorowane na rzeźbach rozmieszczonych w ogrodach Wersalu.
Nie jest do końca pewne, jak mówiła dr Magdalena Piwocka, czy tkaniny zawisły w "Sali bogiń", bo po II rozbiorze Polski rezydencję w Słonimiu zajęło carskie wojsko. Gobeliny, wywiezione przez Ogińskiego do Helenowa i Warszawy, zakupił po roku 1802 Wojciech Pusłowski. Odtąd losy tych tkanin związały się z rodziną Pusłowskich, a następnie Czapskich, Ogińskich z Płungian, Czartoryskich i Olizarów. Po dramatycznych ewakuacjach i wojennych wędrówkach tapiserie przetrwały w mieszkaniach dawnych kresowych właścicieli, którzy po roku 1939 osiedli za granicą.
Od 1935 r. na Wawelu przechowywane są dwa gobeliny: "Flecista" i "Amfitryta" z daru Marii Ogińskiej. W latach 80. i 90. XX stulecia rozpoczęto poszukiwania pozostałych tkanin z tej serii. Na przełomie XX i XXI wieku na Wawel trafiły kolejne gobeliny "Herkules" i "Saturn" - depozyty Fundacji Zbiorów im. Ciechanowieckich w Zamku Królewskim w Warszawie oraz "Bachantka" - depozyt Fundacji Książąt Czartoryskich w Krakowie. W 2015 r. do darczyńców dołączył mieszkający w USA Xavier Pusłowski, który przekazał dwie kolejne tkaniny przedstawiające "Florę" i "Ledę".
Dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu prof. Jan Ostrowski podkreślił, że ratowanie, scalanie i konserwacja obiektów polskiego dziedzictwa jest ważnym elementem misji tej instytucji. "Zamek Królewski na Wawelu konsekwentnie prowadzi takie działania. W ciągu wielu lat udało nam się sprowadzić większość obiektów ze zbiorów Sapiehów, stale kompletujemy pamiątki po Lanckorońskich, udało nam się zabezpieczyć własność obiektów, przede wszystkim portretów królewskich, ze zbiorów suskich" - mówił prof. Ostrowski.
Gobeliny przeszły konserwację w Pracowni Konserwacji Tkanin Zabytkowych na Wawelu. Jak podkreśliła dr Piwocka, prace te były trudne ze względu na delikatną strukturę tkanin. Gobeliny zostały poddane dezynfekcji i wyprane, specjaliści uzupełnili ubytki w lnianej osnowie i w wątku jedwabnym, podszyli tapiserie od spodu tzw. tkaniną dublażową.
Wystawa potrwa do 31 grudnia. (PAP)
wos/ mrt/