„Piramidalne, płaskorzeźby, prace in situ i usytuowane, 2017” - to tytuł wystawy Daniela Burena w paryskiej Galerii Kamel Mennour - artysty wcześniej docenionego w Polsce niż we Francji.
In situ to termin, którego używa się na ogół do opisania działań lub zjawisk, zachodzących na miejscu i które jedynie tam można zaobserwować.
Daniel Buren jest jednym z najwyżej cenionych żyjących artystów francuskich. Sławę przyniosła mu ustawiona w 1986 r. w Ogrodzie Królewskim, między Komedią Francuską a Ministerstwem Kultury, instalacja, którą natychmiast zaczęto nazywać „Kolumnami Burena”. W centrum stolicy Francji kolumny obejrzały miliony przechodniów.
Daniel Buren nigdy nie odchodzi od swego zasadniczego credo: w tym, co tworzy narracja ma być czysto wizualna. Za każdym razem inny i zawsze rozpoznawalny.
Obecna wystawa w Galerii Kamel Mennour to sekwencje układów różnokolorowych brył i lusterek, składających się w kształt odwróconych piramid.
„Ta instalacja jest bardzo prosta, jak zabawa w klocki” – przedstawiał swą najnowszą pracę – „nie nazywam jej piramidami, ale mówię o formach piramidalnych. bo stoją nie na podstawie, ale na czubku”.
Buren opowiadał, że początkowo myślał o „normalnym” ustawieniu piramid i dopiero na miejscu uznał, że lepiej postawić je „na głowie”. „Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego, ale tak jest lepiej” - powiedział.
„Za każdym spojrzeniem, dzięki lusterkom, w dzieło dostają się rzeczy, które do niego nie należą. To co pokazuje lustro nazwać można +zanieczyszczeniem+, ale i +wzbogaceniem+” - wyjaśnił.
„Tu lustro jest jakby trzecim okiem i to, co pokazuje jest bardzo ważne” – podkreślił Buren. „uważam, że dla istnienia dzieła sztuki widz jest zasadniczy” -dodał.
„We wspaniałych +bitwach+ Ucella (malarz włoski, tworzył w XV w. -PAP), były srebrne lustra – już on interesował się tym, co się dzieje poza obrazem. Czyli to, co robię, nie jest czymś nowym w sztuce Zachodu” – przyznał artysta.
Daniel Buren najpierw doceniony został nad Wisłą, a nie nad Sekwaną.
Anka Ptaszkowska, legendarna współzałożycielka warszawskiej Galerii Foksal, przypominała w wywiadzie z Burenem, że do polskich artystów wieść o nim dotarła już w latach 60., poprzez teksty w tygodniku „Les Lettres Françaises”, wydawanym przez partię komunistyczną Francji i jako takim, dostępnym w PRL.
Polska krytyk i promotorka sztuki awangardowej nie może do dziś nadziwić się, że te wywiady, natychmiast docenione przez polskich czytelników, nie zrobiły żadnego wrażenia na Francuzach. „Polacy już wtedy pewni byli znaczenia Burena" – napisała Ptaszkowska.
Ta pewność zamieniła się w przyjacielską współpracę artystyczną, gdy w 1970 r. w Paryżu, Edward Krasiński oklejał niebieskim skoczem witryny galerii i dziedziniec Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Pomagał mu w tym Buren.
Podczas tego samego pobytu Krasiński przykleił niebieską taśmę na pracę Burena w jego pracowni. Obaj artyści uznali, że jest to ich wspólne dzieło.
We wrześniu 1974 r. Buren przyjechał do Warszawy, gdzie okleił papierem celofanowym pracownię Henryka Stażewskiego.
Półtora roku wcześniej paryską wystawę Henryka Stażewskiego zorganizowała Ptaszkowska w prowadzonej przez siebie, zmieniającej numer z każdym wydarzeniem, Galerii16. Jej doradcą był Daniel Buren.
Zapewne kulminacją tej francusko-polskiej współpracy jest wielokrotnie, w różnych miejscach i wersjach pokazywana, „rozsadzona chatka nr 9” Burena, na której ścianach wiszą dzieła Stażewskiego. Powstała, gdy w 1985 r. Polak zaprosił Francuza do współudziału w wystawie w sztokholmskim Moderna Museet. Obecnie dzieło to znajduje się w łódzkim Muzeum Sztuki ms2.
Wystawa w Galerii Kamel Mennour jest kolejnym poświadczeniem żywotności neoawangardy i siły Burena. Stanowi jednocześnie przypomnienie jego wspólnej drogi z polskimi twórcami, których wkład w rozwój sztuki współczesnej zbyt rzadko jest doceniany. (PAP)
llew/ pat/