W Żydowskim Muzeum Galicja w Krakowie od środy prezentowane będą najważniejsze prace grafika polsko-żydowskiego pochodzenia Romka Marbera. „Polska nigdy nie zniknęła z moich myśli” - mówił dziennikarzom artysta, który przyjechał do kraju po raz pierwszy od czasów wojny.
Mieszkający w Wielkiej Brytanii 90-letni Marber w Polsce jest niemal nieznany, ale światową sławę przyniosły mu projekty wykonane dla tygodników "The Economist" i "Observer" oraz okładki do serii kryminałów wydawnictwa Penguin.
"Pracowałem w różnych dziedzinach grafiki. Nie wiedziałem, że zrobię tyle okładek dla +The Economist+, a kiedy pracuje się dla jednej gazety, druga chce, żeby pracować również dla nich. To przyszło niespodziewanie. Miałem to szczęście, że prace, które robiłem nie lądowały w pudełku na śmieci i były podpisywane moim nazwiskiem. Większość grafików nie ma takiej możliwości" - mówił Marber podczas środowego potkania z dziennikarzami.
Jak dodał uczył się w szkole grafiki, w której kładziono nacisk na szerokie wykształcenie artystyczne, a nie tylko na wąską specjalizację. "Dało mi to później więcej luzu i wolności przy projektowaniu prac. Mogłem rysować albo fotografować. Nie miałem wąskiego spojrzenia i podejścia do swojej pracy" - powiedział artysta.
Według Marbera dobry grafik musi mieć doskonałe umiejętności techniczne. „Najpierw ma się pomysł, ale to dopiero początek. Trzeba mieć techniczne umiejętności, żeby go wykonać" – podkreślił. Dodał, że niemal zawsze, wyłączając pracę dla tygodników, gdzie trzeba było współpracować z fotografami i dziennikarzami, wykonywał swe prace od początku do końca sam, nie korzystając z niczyjej pomocy technicznej.
Na wystawie można zobaczyć blisko 200 prac Marbera m.in. te, które wykonał dla magazynów "The Economist", "New Society", "Observer", "Queen Magazine", okładki dla Penguina i Pelikana, plakaty, materiały reklamowe, logotypy, projekty czcionek, animacje stworzone na potrzeby filmów. Przełomowa w karierze artysty była praca dla wydawnictwa Penquin, dla którego w latach 60. i 70. zaprojektował ponad 70 okładek najpoczytniejszej serii kryminałów. Zachował ich charakterystyczną zieloną barwę, wybrał jednak żywszy odcień i zastosował inny podział strony tytułowej, który został nazwany siatką Marbera.
"Ja tego terminu nie stworzyłem. Nigdy w ten sposób o tym nie myślałem. Na drugim roku Royal College od Art spędziłem dużo czasu na analizie symetrii i proporcji i to mi bardzo pomogło" - podkreślił artysta. "Robienie okładek do książek sprawiało mi większą przyjemność, bo miałem wolność i w pełni odpowiadałem za efekt końcowy" – mówił. Dodał, że każdą z książek, wcześniej czytał, by mieć pewność, że rysunek lub fotografia, których użył są adekwatne do treści. "Przyjemnością było dla mnie nie tylko robienie okładki, ale też lektura" – powiedział Marber.
"Niektórzy lubią pracować przy muzyce. Ja muszę mieć zupełną ciszę, spokój, by się skoncentrować" - mówił.
Artysta mieszka na wsi, ok. 100 km od Londynu i uwielbia wiejski tryb życia. "Lubię być leniwy" – wyznał. "Potrafię usiąść, palić fajkę, myśleć i czytać. To jest moje zajęcie od czasu, gdy przestałem pracować i kształcić młodych grafików" – dodał.
Pytany, dlaczego tak długo nie odwiedzał Polski Marber powiedział: "Czasami człowiek postanawia coś i trzyma się tego postanowienia. Moje dzieciństwo w Polsce było wspaniałe, ale potem przeszedłem przez okres, który nie był dobry. Nie miałem ochoty na przyjazd. Ale ja zawsze myślałem o Polsce i moi koledzy zawsze mówili: za dużo mówisz o Polsce".
"Polska nigdy nie zniknęła z moich myśli. Zawsze byłem bardziej Polakiem niż Brytyjczykiem. I nawet dzisiaj jestem uważany w Anglii za polskiego, a nie angielskiego projektanta" – podkreślił Marber.
"Miałem nieprzyjemne doświadczenia. Zostałem aresztowany, bo Polak wydał mnie gestapo. Nie chciałem przyjeżdżać do kraju, gdzie nie jestem mile widziany jako Żyd. I takie było mojej podejście, bo byłem wychowany jako Polak" – mówił. "Ja Polski nigdy nie zapomniałem" - wyznał ze łzami w oczach.
Artysta doskonale mówi po polsku. Choć nie był w kraju przez kilkadziesiąt lat używał polskiego w rozmowach z rodziną i przyjaciółmi.
Marber bardzo rzadko wracał w swych pracach do tematu II wojny światowej, bo jak mówił niemal nigdy nie dostawał takich zleceń. "Byłem tak zajęty, że nie miałem czasu, by się tym zająć. Lubiłem rozwiązywać problemy innych ludzi bardziej niż moje własne" – dodał.
Wieczorem artysta weźmie udział w wernisażu wystawy "Romek Marber. Grafiki".
Marber urodził się w 1925 roku w Turku. Po wybuchu wojny został przesiedlony do Bochni, w 1941 r. trafił do tamtejszego getta. Rok później dzięki pomocy niemieckiego oficera Gerharda Kurzbacha, uniknął transportu do obozu zagłady w Bełżcu. Podczas, gdy w bocheńskim getcie prowadzona była akcja deportacyjna Marber pracował poza jego murami w zakładzie naprawiającym ciężarówki dla Wehrmachtu. Kurzbach mimo rozkazu, by wysłać Żydów do getta, zamknął od środka bramę w fabryce i w ten sposób uratował żydowskich pracowników. Instytut Yad Vashem nadał mu pośmiertnie tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.
Romek Marber pewnego dnia opuścił bocheńskie getto i dotarł do Krakowa, gdzie został zatrzymany przez gestapo. Trafił najpierw do więzienia, potem do getta, obozu pracy w Płaszowie, a w 1945 r. został wysłany w marszu do Auschwitz, dalej do Sosnowca, a potem transportem do Niemiec. Po wyzwoleniu wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Dzięki programowi stypendialnemu dla Polaków ukończył grafikę użytkową w St. Martin’s School of Art.
Ekspozycja w Krakowie została przygotowana we współpracy z Wydziałem Sztuki Uniwersytetu w Brighton i powstała dzięki wsparciu Fundacji Davida Berga. Potrwa do kwietnia 2016. (PAP)
wos/ pz/