Romuald Traugutt mówił, że Rosja musi pogodzić się z tym, że inne narody zasługują na wolność od jej panowania – mówi PAP Wojciech Kalwat z Muzeum Historii Polski. 160 lat temu, 5 sierpnia 1864 r. Rosjanie zamordowali dyktatora Powstania Styczniowego i jego współpracowników.
Polska Agencja Prasowa: Często mówi się, że ci polscy patrioci, którzy wywalczyli niepodległość w roku 1918 dojrzewali w cieniu dramatycznej klęski Powstania Styczniowego. Wydaje się, że podobne doświadczenie było udziałem Traugutta, który w dzieciństwie widział klęskę Powstania Listopadowego, a w pamięci jego rodziny żywy był udział jego przodka w Insurekcji Kościuszkowskiej. Jak te doświadczenia wpłynęły na jego los i poglądy?
Wojciech Kalwat: Wiemy, że tradycje patriotyczne wpajała mu babka. Nie wiemy, czy Powstanie Listopadowe miało na niego wpływ. Był człowiekiem niezwykle skrytym i rzadko dzielił się swoimi przemyśleniami. Wyjątkiem były listy i niewielki pamiętniczek, które pisał jako oficer rosyjski po interwencji zbrojnej na Węgrzech. Można powiedzieć, że o jego losie przed Powstaniem Styczniowym decydowało przede wszystkim dążenie do przetrwania w trudnym okresie międzypowstaniowym. Dlatego właśnie wybrał karierę służbę „najjaśniejszemu cesarzowi”, a więc także królowi Polski. Chciał zostać inżynierem, ale nie mógł dostać się do cywilnej szkoły inżynieryjnej. Wobec tego rozpoczął służbę w armii carskiej.
Jedyną negatywną cechą, którą można było mu przypisać była skrytość. Ta akurat cecha doskonale sprawdziła się, gdy został dyktatorem Powstania Styczniowego.
Tak w szkole, jak i podczas służby wojskowej, pilne przykładał się do nauki, stronił od rozrywek, miał opinię odludka.
PAP: Czy zachowały się jego refleksje na temat służby w tej armii w dwóch kampaniach – węgierskiej i wojnie krymskiej?
W.K.: Były to przede wszystkim opinie o nim. Podkreślano jego sumienność, oddanie służbie i fachowość. Miał wykazywać się tymi cechami szczególnie w czasie wojny krymskiej. Rosyjscy przełożeni podkreślali jego odwagę i „chłodną głowę” w obliczu zagrożenia, mimo walki na najtrudniejszych odcinkach frontu, takich jak IV Bastion twierdzy sewastopolskiej, który już wówczas nazywano „piekłem”. To dowodziło, że sprawdził się jako oficer. Awansował ze stopnia porucznika, został odznaczony i przeniesiony do sztabu głównego w Petersburgu, bo uznano, że jego wiedza może być tam użyteczna. Mimo braku tytułów naukowych prowadził wykłady w szkole wojskowej. Wydawało się, że kariera stała przed nim otworem. Rosyjscy historycy podkreślali, że klęski wojsk rosyjskich nie wzbudzały u Traugutta jakiegokolwiek entuzjazmu. Było to dostrzegalne u innych polskich oficerów, gdy Rosjanie przegrywali z wojskami alianckimi na Krymie. Jedyną negatywną cechą, którą można było mu przypisać była skrytość. Ta akurat cecha doskonale sprawdziła się, gdy został dyktatorem Powstania Styczniowego.
PAP: W kontekście jego nienagannej służby w armii rosyjskiej może dziwić, że zrezygnował z doskonale rozwijającej się kariery wojskowej.
W.K.: Pierwszą przyczyną była postępująca się wada wzroku. Drugą, decydującą, była tragedia rodzinna. W 1860 roku zmarła jego ukochana żona Anna Emilia Pikel, córka warszawskiego złotnika, która dla Traugutta porzuciła rodzinne wyznanie ewangelickie i przeszła na katolicyzm. Miało to wielkie znaczenie dla niezwykle religijnego Traugutta. W ciągu kilku miesięcy zmarła także dwójka jego dzieci oraz babcia. Była to dla niego wielka tragedia. Przeżył załamanie nerwowe, porzucił służbę wojskową i wyjechał w kobryńskie, gdzie zaczął gospodarować w majątku ziemskim. Trzecim powodem rezygnacji z kariery wojskowej miały być dochodzące do niego echa manifestacji patriotycznych w Warszawie. Moim zdaniem to najsłabsza z hipotez wyjaśniających jego działania. Wydaje się, że decydująca była seria tragedii rodzinnych.
PAP: Pozostańmy przy jego służbie w armii cara. Rzadko pamięta się o Polakach, którzy decydowali się dobrowolnie na taką karierę. Jak to było służyć w tej armii będąc Polakiem?
W.K.: Jeśli Polacy w tej armii przeżywali jakieś rozterki, to bardzo mocno uwypuklili je w czasie Powstania Styczniowego. Kilku znakomitych oficerów armii powstańczej, takich jak Zygmunt Sierakowski i Józef Hauke-Bosak wywodziło się z armii cara. Pamiętajmy, że przez ludzi wieku dziewiętnastego sprawy narodowościowe były traktowane inaczej, niż współcześnie. Wielu Polaków było przekonanych, że rzeczywiście służą królowi Polski, jedynemu legalnemu władcy noszącemu ten tytuł. Znaczącym dylematem było więc dla nich wypowiedzenie posłuszeństwa i pójście do powstania, które było wymierzone przeciwko niemu. Wielu jednak spiskowało przeciwko carowi już przed powstaniem. Część pozostała jednak wierna carowi. Przykładem był choćby okryty złą sławą w polskiej tradycji pułkownik Włodzimierz Dobrowolski, szerszej publiczności znany z opowiadań Rembeka i filmu „Szwadron” - Dobrowolskiego grał Janusz Gajos. Jednak głębsza analiza jego postawy może wskazywać na to, że nie był aż tak zaciekłym wrogiem powstania, a niektóre jego poczynania mogą dowodzić nawet, że sprzyjał sprawie narodowej w pewnych okolicznościach.
Nie były to jeszcze czasy radykalnie antypolskiego kursu, jaki Rosja obrała w kolejnych dekadach. Panował także względy liberalizm w podejściu do katolików. Traugutt nie był prześladowany z powodu swojego przywiązania do katolicyzmu, może poza złośliwościami ze strony rosyjskich oficerów. Z czasem postawa wobec Polaków i katolików uległa radykalnej zmianie.
PAP: Jakie czynniki decydują o tym, że Traugutt jednak decyduje się na przystąpienie do walki?
W.K.: Traugutt zdawał sobie sprawę, że przewaga rosyjska nad powstańcami jest gigantyczna, ale i tak zdecydował się na przystąpienie do walki. Zdecydował się wypełnić swój obowiązek, bo głęboko wierzył w słuszność swoich przekonań, działań i wyznawanej zasady stawania po stronie słabszych. Wszystkie swoje decyzje podejmował po długim namyśle, mimo presji sąsiadów, którzy liczyli na dowodzenie przez niego jednym z oddziałów. Traugutt podjął tę decyzję na chłodno. „Jako Polak osądziłem – wyjaśniał później podczas śledztwa - za mą powinność nieoszczędzania siebie tam, gdzie inni wszystko poświęcali”. Nie można wykluczyć, także iż „czuł” swoją misję za sprawą swojej drugiej żony, spokrewnionej z Tadeuszem Kościuszką.
PAP: Latem 1863 r. Traugutt dowodzi oddziałem w kilku potyczkach, po odpoczynku udaje się do Paryża, a stamtąd do Warszawy i powoli zmierza w kierunku przejęcia dowodzenia nad powstaniem. Jakie czynniki zdecydowały, że to on został dyktatorem Powstania Styczniowego?
W.K.: Zadecydowały o tym cechy osobiste Traugutta, ale także sytuacja, w jakiej znalazło się powstanie. Latem 1863 r. powstanie powinno znajdować się w szczytowym momencie rozwoju, ale wskutek działań obozu Białych jego dynamika była hamowana. Na skutek ich nieudolności władzę przejęli Czerwoni, ale także oni niespecjalnie radzili sobie z zarządzaniem zrywem. Traugutt w czasie misji przez Galicję do Paryża zorientował się, jak nieudolnie kierowana jest insurekcja, między innymi w sferze dostaw broni i działania agentury na zachodzie. Traugutt bardzo głęboko przemyślał przystąpienie do powstania, a potem przejęcie nad nim kontroli.
W październiku 1863 r. pojawił się na posiedzeniu Rządu Narodowego i w ciągu pół godziny wywołał przewrót. Traugutt oświadczył członkom rządu, że źle wykonują swoje zadania. Na koniec oświadczył: „panowie są wolni”. W tym momencie przestali pełnić funkcje rządowe i Traugutt przejął pełnię władzy. Członkowie rządu wyszli bez słowa protestu. To świadczyło o tym, że władza im ciążyła. Traugutt wielokrotnie oświadczał, że nie przejął władzy dla zaszczytów, ale w poczuciu obowiązku i przy wielkim ryzyku wpadnięcia w ręce Rosjan. Miał więc poczucie posłannictwa powiązanego z jego głęboką religijnością. Szybko też okazało się, że nie jest ani Biały, ani Czerwony i nie posiada umocowania w tych stronnictwach. De facto był jednak sam rządem narodowym, bo nie powołał żadnego ciała kolegialnego i ministrów. Na podstawie jego pełnomocnictw funkcje sprawowali dyrektorzy odpowiednich działów, którzy byli gotowi do poświęceń.
PAP: W grudniu 1863 roku Traugutt pisał: „Pamiętajcie, że powstanie bez ludu jest tylko wojskową demonstracją w mniejszych lub większych rozmiarach. Z ludem dopiero wroga zgnieść możemy”. W tym kontekście oraz biorąc brak przynależności do żadnego ze stronnictw jak można określić jego poglądy polityczne i ideologiczne, wizję przyszłej Polski?
W.K.: Te poglądy możemy wyczytać z jego rozkazów lub zeznań składanych po aresztowaniu. Chciał wolności dla ludu, bo jego głównym celem było prowadzenie walki i wszystkie inne cele podporządkował zadaniu stworzenia silnej armii powstańczej. Traugutt wiedział, że bez włościan jest to niemożliwe. Chciał więc przekonać chłopów do walki. Planował także pracę oświatową wśród ludu i żołnierzy, którym nakazywał poprawne zachowywanie się wobec chłopów. Zmiany społeczne miały jednak na celu głównie zapewnienie niepodległości. Polskę widział więc jako naród wolny i uważał, że także inne narody powinny być wolne. Uznawał, że rządy carskie w Polsce są bezprawne, także ze względu na łamanie nie tylko praw narodów i prawa boskiego, ale także obowiązujących unormowań prawnych. Traugutt mówił, że Rosja, łamiąc wszelkie zasady, musi pogodzić się z tym, że inne narody zasługują na wolność od jej panowania.
PAP: Przez kilka miesięcy wydawało się, że ta metoda prowadzenia spraw Tajemnego Państwa Polskiego spełnia nadzieje, jakie pokładał w niej Traugutt. Jednak mimo głębokiego zakonspirowania Rosjanie wpadli na trop dyktatora. Jak udało im się go odnaleźć?
W.K.: Jak to zwykle bywa: przez przypadek. Traugutt nie tworzył ciała kolegialnego, więc trudno go było zdekonspirować. Mieszkał w skromnym domku na peryferiach ówczesnej Warszawy przy Smolnej. Zajmował jeden pokój, który był jego gabinetem, sypialnią i centrum dowodzenia powstaniem. Kontaktował się z zaledwie kilkoma współpracownikami. Jeden ze spiskowców – i to wcale nie wysokiego szczebla – został aresztowany. Informacje znalezione u niego pozwoliły Rosjanom na aresztowania. Po kolei, po nitce do kłębka, Rosjanie dotarli do członków Rządu Narodowego, którzy zostali schwytani. Niektórzy z zatrzymanych nie wytrzymali śledztwa i złożyli kompromitujące zeznania. Na dzień przed aresztowaniem Traugutta aresztowany został jego najbliższy współpracownik Marian Karol Dubiecki, który mieszkał w tym samym domu co Traugutt. Dyktator, widząc rozsypującą się siatkę powstańczą i kolejne aresztowania, mógł więc uciec z Warszawy. Nie zrobił jednak tego! Rosjanie aresztowali „obywatela Czarneckiego” w nocy z 10 na 11 kwietnia. Traugutt nie był zaskoczony. Do rosyjskich żandarmów, którzy wpadli do jego pokoju powiedział tylko: „to już”.
PAP: Jeden z powstańców napisał: „Był to jedyny rząd w całym powstaniu, który sprostał swemu zadaniu, lecz stanął za późno na czele narodu, aby mógł zbawić. Ze śmiercią Traugutta Polska zstąpiła do grobu”. Czy można powiedzieć, że powstanie zakończyło się 11 kwietnia 1864 r., wraz z aresztowaniem jego dyktatora?
W.K.: Można powiedzieć, że wówczas następuje okres agonii. Można szukać wielu symbolicznych dat końca powstania. Jedną z nich jest 11 kwietnia. Inna to 5 sierpnia, czyli egzekucja Traugutta i jego współpracowników. Może to być także egzekucja Aleksandra Waszkowskiego, ostatniego naczelnika Warszawy po aresztowaniu w grudniu 1864 r., egzekucja księdza Brzóski w maju 1865 r., a nawet powstanie zabajkalskie w 1866 r. Niewątpliwie jednak po śmierci Traugutta doszło do załamania ruchu powstańczego, szczególnie uporządkowanej i scentralizowanej struktury podziemnego państwa i wojska powstańczego. Przypomnijmy, że to dopiero Traugutt wprowadził naczelne dowództwo całości wojsk powstania i to w czasie, gdy minął już pierwszy entuzjazm do walki. Traugutt był kwintesencją państwa tajnego.
PAP: Niemal natychmiast po jego śmierci zrodziła się legenda Traugutta, szczególnie mocna w II RP. Już w 1916 r. odbyły się w Warszawie pierwsze uroczyste obchody w rocznicę jego śmierci. Czy można powiedzieć, że Traugutt był największym bohaterem międzywojennej Polski?
W.K.: Niewątpliwie był jednym z największych. Twórcą jego legendy był jego najbliższy współpracownik, wspomniany Marian Dubiecki, który przeżył zesłanie i doczekał niepodległości. Konsekwentnie mówił o Traugutcie jako człowieku niezłomnym i świętym, który żył bardziej jak mnich, a nie przywódca państwa. Tę opowieść podtrzymywali historycy i pisarze, także ci krytycznie nastawieni do Powstania Styczniowego. Wreszcie, co niezwykle ważne, za kontynuatora idei Traugutta uważał się Józef Piłsudski, który był także historykiem Powstania Styczniowego.
Traugutt jest bohaterem, który nie budzi żadnych negatywnych emocji. Jego religijność oznacza, że był czczony przez środowiska katolickie i tradycyjne. Stąd późniejszy pomysł jego beatyfikacji. W kołach niepodległościowych doceniano jego walkę o wolność, a w partiach ludowych i robotniczych szanowano jego dążenie do uwłaszczenia chłopów i ich równouprawnienia. Po II wojnie światowej komuniści kontynuowali pozytywną narrację o Traugutcie, ale podkreślali, że walczył nie tyle z Rosją, co z caratem.
Gdybyśmy zapytali przeciętnego przechodnia o to, jakie nazwisko kojarzy mu się z Powstaniem Styczniowym to niewątpliwie najczęściej byłby wymieniany właśnie Traugutt. Zwróćmy uwagę, że w tym roku znajdujemy się w sytuacji wyjątkowej. Od kilku dni obchodzimy 80 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, które wybuchło niemal dokładnie 80 lat po śmierci Traugutta. Spoglądamy dziś na ostatnich Powstańców Warszawskich, którzy w młodości mogli spoglądać na ostatnich weteranów Powstania Styczniowego. To swoista sztafeta pokoleń. Siłą rzeczy pamięć o powstańcach styczniowych dziś nieco wyblakła, ale nie jest tak wszędzie. W Górach Świętokrzyskich, na Podlasiu, wschodnim Mazowszu pamięta się nie tylko o partyzantach z okresu II wojny światowej, ale również powstańcach styczniowych. Dziś, 5 sierpnia oddamy Trauguttowi cześć pod jego krzyżem w pobliżu Cytadeli Warszawskiej. Uroczystości odbędą się także przy X Pawilonie, gdzie był więziony.
Z kolei Muzeum Historii Polski prowadzi w mediach społecznościowych kampanię społeczną, przypominającą nie tylko samego „samotnika ze Smolnej”, który jest jednym z patronów 2024 roku, ale jego najbliższych współpracowników. Są więc filmy, spoty informacyjne, nagrania z potomkami rodzin członków Rządu Narodowego. Od 10 sierpnia, obok gmachu MHP, będzie można zwiedzać specjalną mobilną, multimedialną wystawę „Powstali 1863-1864”. Już sam tytuł informuje, jakiemu wydarzeniu wystawa ta jest poświęcona. Warto nadmienić, że wystawa ta odwiedziła już kilkanaście miejscowości w Polsce i na Litwie. (PAP)
Rozmawiał: Michał Szukała
szuk/ aszw/