W dziejach Polski porozbiorowej widać pewną ciągłość tradycji konspiracyjnej – mówi PAP Michał Kozłowski, historyk z Wojskowego Biura Historycznego. Na 100-lecie niepodległości Dzieje.pl skierowały trzy jednakowe pytania do historyków i filologów badających historię i kulturę XIX i XX w. oraz do szefów instytucji dziedzictwa narodowego.
PAP: Dzięki jakiej tradycji intelektualno-kulturowej udało się nam przetrwać lata niewoli i ostatecznie w roku 1918 odzyskać niepodległość?
Michał Kozłowski: Ludzie, którzy działali na rzecz odbudowy Rzeczypospolitej, reprezentowali różne, często przeciwstawne, poglądy. Dość często byli zwolennikami zwalczających się ideologii. Łączyło ich jednak to, że byli ukształtowani na tych samych symbolach czy książkach. Ich naczelną zasadą była walka o niepodległość. Tradycja walki zbrojnej istniała przecież przez cały czas od upadku Powstania Kościuszkowskiego.
W dziejach Polski porozbiorowej widać jednak pewną ciągłość tradycji konspiracyjnej. Za jej ojca uchodzi major czwartaków Walerian Łukasiński (1786–1868). Któż dziś pamięta, kim był twórca Wolnomularstwa Narodowego? Potem mamy kolejne twory: Towarzystwo Patriotyczne, Towarzystwo Demokratyczne Polskie, by ograniczyć się do wymienienia najważniejszych i największych organizacji XIX stulecia.
Kontynuacją ich działań na przełomie wieków są niewątpliwie Związek Młodzieży Polskiej „Zet” czy PPS (zwłaszcza jej Organizacja Bojowa). W okresie I wojny światowej taką funkcję pełni Polska Organizacja Wojskowa (POW). Nie należy też zapominać o walce polskiego wojska. Legiony Dąbrowskiego rozpoczęły proces tworzenia różnych oddziałów w kraju i na obczyźnie aż po rok 1920. Z kolei powstania narodowe, choć w większości przegrane, miały swój epizod szczęśliwy, tak jak zwycięskie insurekcje: wielkopolska 1918–1919, śląskie czy najmniej znane – powstanie sejneńskie z 1919 r.
Przez XIX wiek i początek XX w. Polacy szukali też wsparcia dyplomatycznego u rządów i narodów europejskich (i nie tylko). Trzeba zauważyć, że w omawianym okresie żaden naród w Europie nie odzyskał niepodległości ani się nie zjednoczył bez pomocy dyplomatycznej przynajmniej jednego z mocarstw. Wybitny dyplomata Adam Jerzy Czartoryski miał zdolnych kontynuatorów. Jego uczniem był niewątpliwie Roman Dmowski i jego otoczenie będące ekspertami na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. Należy jednak pamiętać, że ludzie z tego obozu politycznego państwowe aspiracje „narodów sukcesyjnych” przedrozbiorowej Rzeczypospolitej traktowali jako zagrożenie dla interesów Polski.
Utrata niepodległości w 1795 r. oznaczała również zniszczenie instytucji. Ważna rola przypadła więc szlachcie, duchowieństwu, a później rodzącej się inteligencji. Idea pracy organicznej przez nich zapoczątkowana stała się ważnym elementem pod budowę przyszłych elit i struktur dla odrodzonej w 1918 r. Rzeczypospolitej. Wszelkie towarzystwa naukowe, kulturalne czy oświatowe pozwoliły przetrwać nauce i kulturze polskiej. Dały w przyszłości zastęp ludzi światłych, mających poczucie dobra wspólnego.
PAP: W jaki sposób doświadczenia walki o niepodległość przydały się Polakom podczas późniejszych zrywów wolnościowych do roku 1989?
Michał Kozłowski: Polska tradycja insurekcyjna i spiskowa po 1918 r. była kontynuowana w czasach niemieckiej i sowieckiej okupacji. Czerpano z niej przede wszystkim konstrukcję, że na czele organizacji konspiracyjnych stoją znane twarze patronujące ruchowi. Podobnie jak w kręgach wojskowych w organizacjach o charakterze niepodległościowym istniała pewna elitarność, istniały też kręgi przywódcze. Niektóre organizacje, zwłaszcza w okresie komunistycznym, konsekwentnie stosowały metody jawnej działalności. Działały więc analogicznie jak część legalnych polskich ugrupowań politycznych okresu 1795–1918. Nie naruszały one formalnie obowiązującego prawa i nigdy nie wzywały do przemocy. Łączyło się to także z planem walki, ewentualnie przewrotu bez przemocy (non violence) oraz rewolucji moralnej. Często po 1939, a zwłaszcza po 1944 r. starsi, doświadczeni konspiratorzy tworzyli parasol ochronny dla młodszych, na których barkach spoczywało realne kierowanie walką.
Oprócz walki zbrojnej, w całym okresie 1939–1989 nie mniej istotny był wkład ludzi wywodzących się z inteligencji czy duchowieństwa. Ich aktywność polegała m.in. na organizowaniu nielegalnych spotkań w prywatnych mieszkaniach. W ich trakcie prowadzono prelekcje, dyskusje o tematyce społeczno-politycznej czy tajne nauczanie jak w okresie okupacji. Polacy podobnie jak w epoce zaborów udzielali represjonowanym nie tylko wsparcia finansowego, lecz również dostępu do informacji; tworzyli listy zatrzymanych czy bezpłatnie oferowali pomoc prawną, o ile była możliwa.
Analogicznie jak w okresie zaborów, po 1939 r. pojawiały się niejawne formy druku ponownie nazwane „bibułą”, kolportaż oraz niejawny przepływ informacji. Lektura prac o walce o niepodległość była często inspiracją do działania przeciw okupantom w okresie II wojny światowej czy formą walki przeciw reżimowi komunistycznemu. Działalność opozycyjna w okresie PRL podważała roszczenia PZPR do reprezentacji interesów narodowych. Wolne słowo zarówno w latach 1939–1945, jak i w Polsce Ludowej było odpowiedzią na zmasowaną kłamliwą propagandę. Dawne schematy działania, symbolika, idea walki – po wielu latach była ponownie wykorzystana do walki z nowym wrogiem. Analogie do okresu porozbiorowego w XX wieku są więc widoczne.
PAP: Czy można mówić o tzw. cechach narodowych wyróżniających Polaków na tle europejskim – biorąc pod uwagę przede wszystkim stulecia XIX i XX?
Michał Kozłowski: Jedną z głównych cech, która wyróżnia Polaków, to zaciętość w walce o odzyskanie państwa. Można to porównać chociażby z walką Greków nie tylko o niepodległość, lecz także z ich wielką ideą (Μεγάλη Ιδέα): o zjednoczenie wszystkich terenów zamieszkanych przez ludność mówiącą w ich języku (zakończoną, jak wiadomo, klęską w 1923 r.).
Nasza nieustępliwość z kolei może się kojarzyć z losem Serbów, którzy pomimo wielu przegranych powstań, różnych form autonomii, ostatecznie uzyskali suwerenność.
Męstwo zaś może być porównywalne z sytuacją chociażby Finów. Polacy podobnie jak ten naród wykorzystali geopolityczną koniunkturę – uzyskali byt państwowy, a następnie w przełomowych dniach lata 1920 r. o własnych siłach obronili odzyskaną ojczyznę. Dowiedli w ten sposób, że z losem swoim nie tylko się nie pogodzili, lecz i dokonali postępu w sferze moralnej.
Niezwykle ważną cechą była też przeszłość Polski, z jej wielkim ideałem ekspansji bez przemocy. Nowy klimat międzynarodowy skłaniał także do rewizji sądu o przyczynach rozbiorów. Zwycięstwo zaborców nad Polską wydawało się jeszcze do niedawna niewzruszone, ale w rezultacie Wielkiej Wojny trzy mocarstwa zaborcze legły niemal jednocześnie w gruzach. Do I wojny światowej doprowadziła w dużej mierze rywalizacja imperiów, które podzieliły Rzeczpospolitą. Dzięki polskiemu przywiązaniu do imponderabiliów podważeniu uległa teza, iż system geopolityczny ustanowiony na gruzach Rzeczypospolitej dał Europie trwały pokój i stabilność. Nowe uzasadnienie zyskał argument – podnoszony przez polską myśl polityczną już XIX w. – że w geopolitycznej konstelacji sił europejskich niezbędne jest państwo polskie: w imię rzeczywistej, a nie pozornej równowagi sił. (PAP)
skp/ ls/